Środa, 5 października Niepełnosprawni uczniowie z Katowic przez dwa lata byli dowożeni do szkoły busem niemal pod drzwi wejściowe. Teraz, by móc uczestniczyć w lekcjach muszą pokonać prawdziwy tor przeszkód. Wszystko przez to, że prywatny właściciel zablokował dojście do szkoły, stawiając bramę na wydzierżawionym przez siebie terenie.
Droga do Zespołu Szkół numer 7 w Katowicach ma poważny problem. Bramę wjazdową zamknął nowy dzierżawca terenu, graniczącego ze szkoła, a było to główne wejście do placówki. To kłopot dla większości uczniów, którzy nie potrafią się samodzielnie poruszać.
Od początku istnienia szkoły, busy przewożące dzieci zatrzymywały się bowiem tuż przed wejściem głównym. Dziś tak daleko - ze względu na zamknięte wrota - dojechać nie mogą.
"Bez serca"
Uczniowie są wysadzani na tyłach budynku, a droga jaką muszą pokona, by wejść i wyjść ze szkoły wydłużyła się pięciokrotnie.
- Około 30 dzieci ma problemy z poruszaniem się, widzeniem, więc chodzenie dookoła szkoły to dla nich problem - mówi Ines Trawczyńska-Pasierbek, dyrektor zespołu szkół nr 7 w Katowicach.
- Jak przyjdą deszcze i zima to mogą ugrzęznąć - mówi Karol Wójak, rodzic jednego z uczniów, wskazując krętą drogę po trawie i pagórkach, jaką muszą pokonać dzieci na wózkach. Jedna z matek" mówi: - Wystarczy być człowiekiem dla tych dzieci.
A niepełnosprawny chłopiec dodaje: - Nie mają serca.
- Pan, który to zamknął się teraz śmieje, nie wiem dlaczego nie można tego załatwić - mówi Marian Gamsa, kierowca busa.
Nowa droga
Załatwić sprawę próbowało miasto. - Naczelnik wydziału edukacji podjął rozmowy z dzierżawcą, ale nie przyniosły one skutku - mówi Jakub Jarząbek z Urzędu Miasta w Katowicach.
Reporterzy "Prosto z Polski" próbowali zapytać dzierżawcę terenu przy szkole, dlaczego odciął niepełnosprawnym dzieciom bezpośrednią drogę do szkoły, ale ten nie odpowiedział.
Uczniom postanowiło pomóc w końcu miasto, które na wykupionym lub wydzierżawionym od kopalni terenie wytyczy nową drogę do szkoły.
mac//kdj