Złoty medal Caster Semenyi to jedna z największych kontrowersji igrzysk w Rio. Zawodniczka z RPA w rywalizacji na 800 metrów swoje konkurentki wręcz zdeklasowała. Wraz z sukcesem, znów zaczęły powracać pytania na temat poziomu testosteronu w jej organizmie. Ten przez wiele lat był tak wysoki, że Semenyę można było porównać do jej kolegów z reprezentacji.
O afrykańskiej biegaczce świat usłyszał w 2009 roku. Były mistrzostwa świata w Berlinie. 18-letnia Semenya pobiegła rewelacyjnie. Od drugiej na mecie zawodniczki okazała się szybsza o ponad dwie sekundy. Wynik - 1:55,45 - okazał się nowym rekordem RPA.
Świat przecierał oczy. Kontrowersje wzbudził nie tylko kapitalny wynik. Kibice byli zdezorientowani, gdy obok szczupłych lekkoatletek na bieżni zobaczyli kobietę o wyglądzie 400-metrowca, umięśnioną z wyraźnymi rysami twarzy.
Zaczęło się
Niektóre rywalki w zakulisowych rozmowach zaczęły nazywać Semenyę mężczyzną. Swoje śledztwo przeprowadzili dziennikarze. W mediach pojawiły się nieoficjalne informacje, że sensacyjna mistrzyni świata przed startem w Berlinie poddawana była testom płci, których wyników nie podano do publicznej wiadomości.
- Ona jest kobietą, może nie stuprocentową, ale kobietą - ripostował sekretarz generalny IAAF Pierre Weiss. Dopiero potem okazało się, że u Południowoafrykanki zdiagnozowano hiperandrogenizm - nadmierne wydzielanie androgenów przekładający się na poziom testosteronu w organizmie, o wiele wyższy niż u przeciętnej kobiety.
Testosteron za wysoki
IAAF musiała coś z Semanyą zrobić. Najpierw zawodniczka na jakiś czas została odsunięta od biegania, co niektórzy uznali za przejaw dyskryminacji w myśl - "bycie zbyt szybkim i zbyt umięśnionym" odbiega od zachodnich standardów. W 2011 roku lekkoatletyczne władze wprowadziły regulacje dotyczące dopuszczalnego poziomu testosteronu w organizmie zawodniczek. Te, które miały go we krwi w ilości powyżej 10 nanomoli na litr, co jest dolną granicą u mężczyzn, musiały poddać się terapii hormonalnej, a w niektórych przypadkach operacji wycięcia wewnętrznych jąder odpowiedzialnych za wytwarzanie testosteronu. W 2012 roku Południowoafrykanka sięgnęła po srebro igrzysk w Londynie. Nie ma pewności czy wcześniej została poddana kuracji obniżania hormonu. Wiadomo jednak, że jej wyniki były coraz słabsze. W 2013 roku nie otrzymała nawet minimum kwalifikacyjnego na mistrzostwa świata w Moskwie.
Kolejny zwrot w jej karierze nastąpił przed rokiem, gdy zwróciła się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Ten zawiesił regulacje IAAF, uznając, że przewagi hiperandrogenicznych lekkoatletek nad pozostałymi zawodniczkami stwierdzić na razie nie sposób, a odsuwanie ich od sportu nie jest konieczne.
W oświadczeniu przytoczono przykład Dutee Chand z Indii. Sprinterka, mimo swojej "przewagi" nie osiągała ponadprzeciętnych wyników. Na dodatek dawała do zrozumienia, że z powodu kuracji czuje się dyskryminowana. IAAF dostało czas na sprecyzowanie przepisu, z konkretnymi ustaleniami, ile więcej procent szans na wygraną mają zawodniczki z podwyższonym testosteronem.
Tak się złożyło, że dopiero po decyzji Trybunału Semenya wróciła do robienia świetnych wyników. Start w Rio był jej kolejnym popisem. Na metę wpadła z ogromną przewagą. Daleko w tyle zostawiła Francinę Niyonsabę z Burundi i Margaret Nyairerę Wambui z Kenii, co do których osoby także jest trochę wątpliwości
"Jest nie do pobicia"
- Semenya jest nie do pobicia w tym sezonie i myślę, że jeśli nic z tym światowe władze nie zrobią, będzie do końca nie do pobicia - powiedziała na mecie Joanna Jóźwik, piąta w finale. - Widziałam Kanadyjkę Melissę Bishop, która była czwarta i była bardzo zawiedziona. Poprawiła rekord życiowy i była za podium. To bardzo przykre. Uważam, że to powinna być złota medalistka. Ja też się czuję jak wicemistrzyni olimpijska. Bardzo się też z tego powodu cieszę, że jestem pierwszą Europejką – podkreśliła Polka.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl