Walijczycy we wtorek zostali poproszeni przez UEFA, aby po półfinałowym spotkaniu ME z Portugalią nie pojawiali się na murawie razem ze swoimi dziećmi. - To nie jest bezpieczne miejsce - wyjaśniono. Piłkarze trenera Chrisa Colemana są jednak innego zdania.
Szansa dla dzieci
Jak dowiedzieli się dziennikarze "Daily Mail", Walijczycy nie zamierzają zastosować się do poleceń UEFA.- Dzieci nadal będą przechodzić przez barierki i bawić się z drużyną po końcowym gwizdku - twierdzi anonimowy informator z walijskiej ekipy. - To jest dla nich szansa, by być razem z ojcami po długim czasie rozłąki. Zamierzamy nadal celebrować mecze w ten sposób - nieważne czy wygramy czy przegramy - zapewnia.
Bawiące się dzieci Walijczyków to jeden z najmilszych obrazków Euro we Francji. Stało się tradycją, że zwycięstwa fetują razem ze swoimi bliskimi. Po meczu z Irlandią Północną można było oglądać taniec radości w wykonaniu Garetha Bale'a i jego córeczki. W towarzystwie dzieci z awansu cieszyli się też jego koledzy, m.in. Hal Robson-Kanu i Neil Taylor.
Niebezpieczne miejsce
- To jest Euro, a nie rodzinna impreza - mówi jednak stanowczo Martin Kallen. Dyrektor francuskiego turnieju zapewnia, że w ten sposób UEFA okazuje swoją troskę o najmłodszych. - Nie chodzi o to, że jesteśmy temu przeciwni, musimy być po prostu ostrożni. Stadion nie jest najbezpieczniejszym miejscem dla małych dzieci, szczególnie gdy na placu gry pojawiają się kibice, a obsługa stadionowa uruchamia swój sprzęt - twierdzi Kallen. Okazuje się, że piłkarzy nie przekonał.
Mecz Walia - Portugalia zostanie rozegrany w środę o godzinie 21 na Stade de Lyon. Zwycięzca spotkania zmierzy się w finale z Francją lub Niemcami, które zagrają ze sobą w czwartek. Finał zaplanowano na niedzielę.
Autor: dasz / Źródło: sport.tvn24.pl, bbc.co.uk, dailymail.co.uk