- To kolejna straszna dla nas wiadomość. Jeśli zawodnicy świadomie biorą przed zawodami, to z góry są skazani na wpadkę - skomentował pozytywny wynik badania dopingowego u Adriana Zielińskiego prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Szymon Kołecki. Mistrz olimpijski z Londynu, podobnie jak jego brat, został przyłapany na stosowaniu nandrolonu.
Tomasza już zawrócono z Rio de Janeiro. W piątek, po upublicznieniu wyniku pozytywnego swojego badania, nakaz opuszczenia wioski olimpijskiej dostał Adrian. Obydwaj pojechali do Brazylii z szansami na medale. - Nie powiem, że to dla mnie szok, bo nieoficjalną informację o wyniku pozytywnym Adriana miałem już w środę. Dla nas to sprawa, podobnie jak poprzednia, jest tragiczna - nie ukrywał Kołecki.
Ciężar dowodu po stronie zawodników
Przyłapani sztangiści czują się niewinni. Sugerują, że ktoś mógł im nandrolon podrzucić. - Wygląda na razie na to, że ktoś się na nas uwziął. Jakiś spisek - oburzał się kilka dni temu Adrian. Jego brat wypowiadał się w podobnym tonie. - Przez 10 lat trenowałem dla naszego kraju, 20 lat spędziłem na treningach i nigdy się nie dopingowałem. I nagle wyskakują mi z taką informacją - przyznał zdziwiony. Prezes PZPC życzy Zielińskim, żeby udowodnili, iż to jakieś nieporozumienie. Ale Kołecki podkreśla: - Ciężar dowodu jest po stronie zawodników. Jeśli rzucają takie oskarżenia, muszą to udowodnić. Jestem sercem za tym, żeby im się udało.
Adrian zapowiedział, że po powrocie do Polski uda się do prawnika i będzie bronił swojego imienia.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl