Piątek, 26 sierpnia Na pół dnia zmieniły się w modelki. Piękne stroje, charakteryzacja i profesjonalna sesja zdjęciowa sprawiły, że trzy nastolatki z Centrum Onkologii zapomniały o swojej chorobie. - W studio zawsze dzieje się magia - zapewnia Aneta Rostkowska z Fundacji "Herosi", która zorganizowała sesję.
Klaudia, Ola, Kamila, Weronika - dla czterech nastolatek marzenia stały się rzeczywistością. Dziewczyny trafiły do studia fotograficznego na profesjonalną sesję zdjęciową, gdzie każda z nastolatek mogła stać się kim tylko zechciała. - Będę przebrana i ustylizowana na lata 20. i będę miała takie rękawiczki długie - opowiada Ola. Czemu akurat lata 20? - To był na pewno piękny czas – uważa.
Sesja dla młodych dziewczyn była jednak sporym wyzwaniem. Wszystkie walczą z rakiem. I raczej rzadko chcą się fotografować. - My zaproponowaliśmy im co innego: zobaczcie, ucharakteryzujemy was, w ogóle nie będzie widać, że jesteście chore. I dlatego tak chętnie chcą brać udział w tych zdjęciach – mówi Aneta Rostkowska z Fundacji "Herosi".
Parę chwil i jest obłędna
Pełna charakteryzacja sprawiła, Że dziewczyny zapomniały o tym, co na oddziale nastolatki boli najbardziej: że tracą brwi, rzęsy i włosy. Przed aparatem udowodniono im, że są piękne. - W studio zawsze dzieje się magia, bo wchodzą dzieci, po których widać od razu, gołym okiem, że są chore, a po charakteryzacji wychodzą jak zupełnie zdrowe, fajne dzieciaki - dodaje Rostkowska.
Klaudia początkowo była nieśmiała, potem... dostała perukę. - Początkowo siebie nie poznałam, ale z każdą chwilą jest coraz lepiej! – cieszyła się. Równie uśmiechnięta była mama Klaudii - Parę chwil i jest obłędna! - zachwycała się pani Grażyna.
Cale popołudnie jest tylko dla nich
Podczas leczenia każde dziecko marzy o jednym: żeby choć kilka godzin móc spędzić inaczej i gdzie indziej. Fundacja "Herosi" to marzenie postanowiła spełnić, choć do końca nie było wiadomo, którzy pacjenci będą mogli w sesji zdjęciowej uczestniczyć.
- Nowotwór jest niestety taką chorobą, że nigdy nic nie wiadomo, dziecko się czuje dobrze, a na drugi dzień jest gorzej, więc naprawdę ze składem było ciężko do ostatniej chwili – przyznaje Magdalena Kasak z fundacji. Ale takie sesje zdjęciowe organizacja zamierza powtarzać. - Głównie chodziło na o to, żeby sprawić dzieciom przyjemność, żeby wyrwać je ze szpitala i cale popołudnie jest tylko dla nich – zapewnia fotograf Anna Powierza.
Będą kolejne sesje
Zdjęcia z poprzedniej sesji długo wisiały na oddziale. Anioły, gwiazdy rocka czy księżniczki miały wszystkim pacjentom, którzy trafiają do szpitala, przynieść nadzieję i pokazać, jacy są piękni. - To jest zdecydowanie wsparcie dla innych dzieci, pokazanie im, ze nie wszystko się musi źle skończyć, że można normalnie żyć, że można spełniać swoje marzenia i to jest najważniejsze – mówi mama Oli, pani Ewa.
Teraz fundacja szukać będzie miejsca, w którym zorganizuje wielką wystawę fotografii, tak żeby każdy mógł zobaczyć małych pacjentów nie tylko z perspektywy szpitalnego łóżka.