Przed początkiem mistrzostw raczej ostrożnie oceniano ich szanse. Tymczasem ci w niedzielę zmierzą się z Francją o złoty medal. - Jestem pewien, że to my będziemy w niedzielę tworzyć historię - powiedział na ostatniej konferencji prasowej przed finałem selekcjoner Portugalii Fernando Santos.
Francuzi triumfowali w mistrzostwach Europy w 1984 (u siebie) i 2000 roku (w Belgii i Holandii). Między pierwszym i drugim sukcesem upłynęło 16 lat. Teraz są bliscy tego, aby po identycznym okresie znów cieszyć się z tytułu. W obu poprzednich przypadkach Trójkolorowi wygrali w półfinale z... Portugalią. W finale jednak jeszcze ze sobą nie grali.
- To pierwszy finał pomiędzy Portugalią i Francją. Jestem pewien, że to my będziemy w niedzielę tworzyć historię. Będzie to mecz pomiędzy dwoma wielkimi drużynami. My skupiamy się na sobie, na tym co mamy do zrobienia, nasza strategia to znalezienie sposobu, aby wygrać mecz - powiedział na konferencji prasowej Santos.
Mieszanka da sukces?
Jego zespół wielokrotnie krytykowany był za styl na tym turnieju. Przez fazę grupową Portugalczycy przebrnęli z trzema remisami (!). Takie wyniki po 90 minutach utrzymywały się też w spotkaniach 1/8 finału z Chorwacją i ćwierćfinale z Polską. W tym pierwszym o awansie Selecao zadecydował gol w dogrywce, a w tym drugim lepiej egzekwowane rzuty karne. Pierwszą wygraną w regulaminowym czasie zespół Santosa odniósł dopiero w półfinale - Walią.
- Zawsze jesteśmy przekonani do swojej pracy. Chcę, aby Francuzi nadal mówili, że wygraliśmy niezasłużenie. A my wrócimy do domu szczęśliwi. Jesteśmy mieszanką młodości i doświadczenia. W zespole są zawodnicy, którzy są przyzwyczajeni do wygrywania. Wierzę, że wszystko, co robimy będziemy kontynuować w niedzielę - podkreślił portugalski szkoleniowiec.
O swoim sobotnim rywalu także powiedział coś dobrego. - Francja pokazała całą swoją jakość w meczu z Niemcami, wygrała w ich stylu. Nie sądzę, że przeciwko nam wdrożą podobny plan. Myślę, że wyjdą silni i spróbują postawić nas pod presją - uważa Santos.
Pepe trenował
Dobrą wiadomością dla niego jest powrót Pepe. Obrońca Realu urazu doznał w ćwierćfinałowym meczu z Polską. Nie zagrał w środę w półfinale przeciwko Walii. Do soboty ćwiczył tylko indywidualnie.
- Wszystko jest już w porządku. Jestem do dyspozycji trenera. Mam nadzieję, że będę w stanie pomóc mojej drużynie w wygraniu trofeum - powiedział na konferencji prasowej Pepe.
Początek niedzielnego finału w Paryżu o 21.
Autor: lukl / Źródło: sport.tvn24.pl