To jest szokująca wiadomość. Wiadomość, w którą trudno uwierzyć. Paweł Fajdek - czyli dominator i hegemon rzutu młotem - którego w Rio interesowało tylko i wyłącznie olimpijskie złoto, zawalił eliminacje. Nie wszedł do finału, w drugich igrzyskach z rzędu. Nie będzie walczył o medal.
Równo dziesięć najlepszych wyników tego sezonu należy do niego. Jego są też dwa tytuły mistrza świata. Wygrywa i wygrywa. Wszedł na pułap niedostępny dla innych. Na tak wysoki, że rzucił wyzwanie Jurijowi Siedychowi i zapowiedział, że odbierze mu rekord świata, który od 1986 roku wynosi niewyobrażalne 86,74 m. - Nie trzeba mnie przekonywać, że taki rzut jest w moim zasięgu. Tu w grę wchodzi czysta fizyka, czyli obszerność ruchu. Technika i jeszcze raz technika - mówił sport.tvn24.pl tuż przed igrzyskami.
Jak w zwolnionym filmie
Już w Rio - w eliminacjach - pierwszy rzut spalił. W drugim było marne 71,33, w trzecim, ostatniej szansy, równie marne 72,00. Rzucał przedziwnie. Anemicznie, zamiast dynamicznie. Jak w zwolnionym filmie. Jak nie on. Załamany położył się na tartanie i ukrył twarz. Minimum dające automatyczny awans do finału wynosiło 76,50. Najlepszy rzut Fajdka z tego roku to 81,87. Ten dziesiąty - 80,10. Z grupy A nikt w eliminacjach nie uzyskał automatycznego awansu, Polak zajął w niej 7. lokatę. Prawo startu w finale ma 12 najlepszych zawodników eliminacji. Trzeba było czekać na wyniki w grupie B. Z małymi nadziejami, bo szanse były jedynie teoretyczne. I szybko okazało się, że Polak z rywalizacji odpada. Stało się to - o zgrozo - po próbie Wojciecha Nowickiego, brązowego medalisty mistrzostw świata 2015. On był tym szóstym z grupy B, który rzucił dalej od kolegi z reprezentacji. A w trzeciej kolejce uzyskał 77,64 i wygrał eliminacje.
Prosił o dwa udane rzuty
W roku 2012 Fajdek wybierał się do Londynu po olimpijski medal. I zawalił te zawody popisowo – spalił trzy próby w eliminacjach, szybko spakował walizeczkę i wrócił do domu. Zawodnik zdenerwował się na swoją głupotę i w rozmowie ze sobą użył słów wulgarnych. - E tam, Miałem do tych eliminacji zupełnie nieodpowiednie podejście. Jak do finału, a to duży błąd. Zamiast na spokojnie rzucić, wrócić do pokoju i zebrać siły na walkę o medale, postawiłem na agresję. Stąd trzy spalone próby - opowiadał. W sporcie uczą tylko porażki, więc taka klapa przydała się Fajdkowi bardzo. Był na siebie tak wściekły, że już rok później wywalczył, troszkę na pocieszenie, złoto mistrzostw świata w Moskwie – jako najmłodszy młociarz w dziejach. – Trudno powiedzieć, co by było, gdybym olimpijski medal zdobył już w Londynie. Może by mi odbiło? Rozmawiałem na ten temat z psychologiem. Trudno się zmobilizować, skoro najważniejszy cel dla sportowca został osiągnięty. Powiedziałem sobie, że zacznę od złota mistrzostw świata i będę miał co ścigać. W Rio proszę tylko o dwa udane rzuty – jeden w eliminacjach, drugi w finale. Tam nie chcę rekordu świata, chcę tylko wygrać – opowiadał Fajdek przed wylotem do Brazylii w rozmowie ze sport.tvn24.pl.
Trener sięgnął po leki
Jego trener Czesław Cybulski podchodził do sprawy ostrożnie. - Przecież w Londynie stać go było na bardzo wysokie miejsce, a skończył z zerem na koncie. Teraz nie mówię, że wybieramy się po złoto. Mówię, że jedziemy tam po medal. Paweł jest mądrzejszy, rozważniejszy, potrafi się skoncentrować i luźno, czyli tak, jak trzeba, zakręcić młotem - zapewniał. Po zawalonych eliminacjach w Londynie Cybulski sięgnął po leki. Jest trenerem sędziwym, w czerwcu obchodził 81 urodziny. - Nie powinien się denerwować - mówił wtedy Fajdek.
Wyniki Pawła Fajdka z tego sezonu. Ostatni raz skończył konkurs z wynikiem poniżej 72 m w lipcu 2010. #Rio2016 pic.twitter.com/RpaRTmmY7Y
— Michał Szadkowski (@miszowaty) 17 sierpnia 2016
Autor: Rafał Kazimierczak / Źródło: sport.tvn24.pl