Kontrowersyjną sytuację, po której padł gol, a którego sędzia nie uznał, polscy piłkarze oglądali po meczu z Czarnogórą wielokrotnie. Przyznali, że faktycznie arbiter z Holandii miał rację.
Rzecznik związku Jakub Kwiatkowski opublikował zdjęcie, na którym widać, jak biało-czerwoni po meczu wpatrują się w monitor i analizują, czy w 94. minucie gol na 2:1 dla Polski faktycznie padł w sytuacji, gdy Adrian Mierzejewski był na pozycji spalonej.
"Cały zespół patrzy czy był spalony" - podpisał obrazek umiszczony na Twitterze Kwiatkowski. Dopytywany, do jakiego wniosku doszli, odpowiedział: "Że niestety ale był".
Gol i ewentualne zwycięstwo przedłużały szanse polskich piłkarzy na awans do mundialu. A tak są one już tylko matematyczne.
Przepis nieubłagany
Piłka do siatki padła po dobitce Jakuba Błaszczykowskiego. Na pozycji spalonej był Adrian Mierzejewski, który dobijał strzał Łukasza Szukały z przewrotki. Gdy obrońca Steauy uderzał na bramkę, "Mierzej" miał przed sobą tylko jednego z defensorów gości, golkiper Czarnogórców Mladen Bozović znajdował się tymczasem dalej od swojej bramki niż pomocnik Trabzonsporu.
Co mówią przepisy w takiej sytuacji? "Zawodnik jest na pozycji spalonej, jeżeli znajduje się bliżej linii bramkowej przeciwników niż zarówno piłka jak i przedostatni zawodnik drużyny przeciwnej".
Innymi słowy: linię spalonego wyznacza przedostatni piłkarz broniącej się drużyny, czyli w tym przypadku był to bramkarz Bozović.
Sędzia Bjoern Kuipers niestety miał więc rację.
Widział, co chciał
Nie popisał się za to w 52. minucie, gdy nie podyktował rzutu karnego na wycinanym w polu karnym Waldemarze Sobocie. Holender uznał, że polski skrzydłowy chwilę wcześniej był na pozycji spalonej, gdy dogrywał mu piłkę Robert Lewandowski.
- Niestety, sędzia stanął na naszej drodze - złościł się już po meczu piłkarz FC Brugge.
Cały zespół patrzy czy był spalony pic.twitter.com/k3XlZoMwd7
— Jakub Kwiatkowski (@KwiatkowskiKuba) September 6, 2013
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl