Stefan Horngacher dostał propozycję nowej, czteroletniej umowy z Polskim Związkiem Narciarskim - zdradził po przylocie z Pjongczangu Adam Małysz. Po sezonie szkoleniowcowi kończy się kontrakt, a chętnych na jego zatrudnienie nie brakuje.
Nikt nie ma wątpliwości, że wielkie sukcesy polskich skoczków, którzy na igrzyskach w Korei Południowej wywalczyli złoto (Kamil Stoch) i brąz (drużyna), są w dużej mierze zasługą Horngachera.
- Tajemnica jest w ludziach. Ten człowiek, który stoi po mojej lewej stronie, stworzył niesamowity zespół trenerów i zawodników, którzy wykonują swoje zadania - powiedział po przylocie do kraju Stoch, wskazując na austriackiego szkoleniowca. Biało-Czerwoni widzą zasługi Horngachera i chcą nadal z nim pracować.
Rozmawiają
W ostatnim czasie głośno mówi się, że polskiego selekcjonera chcieliby mieć u siebie Niemcy. Wcześniej pisano o zainteresowaniu Austriaków. 48-letni trener zapewne mógłby tam liczyć na większe pieniądze, niż w Polsce. Nie wyklucza jednak, że zwiąże się nowym kontraktem z PZN.
Na temat swojej przyszłości Horngacher wypowiedział się zaraz po przylocie z Korei, na warszawskim lotnisku.
- Nic nie jest w stu procentach pewne - przyznał. - Mamy teraz czas, żeby porozmawiać. Pracujemy nad tym z Adamem Małyszem i prezesem Apoloniuszem Tajnerem. Mieliśmy pierwszą rozmowę w Pjongczangu i sądzę, że po ostatnim konkursie w Planicy wszystko się wyjaśni - wyjaśnił Austriak.
Obiecał Małyszowi
Optymistą jest Małysz. To on był wielkim zwolennikiem zatrudnienia w Polsce Horngachera i miał wpływ na tę decyzję. Teraz, jak wszyscy, chce kontynuacji dobrej współpracy.
- Wszystko jest na dobrej drodze - powiedział dyrektor sportowy związku. - Oczywiście, że się boimy, czy on nie odejdzie. Ale trener Horngacher obiecał mi, że jeśli by była taka decyzja, to dwa miesiące wcześniej da mi znać. Na razie nic nie powiedział, a już mamy prawie marzec. Kontrakt Stefana jest do końca sezonu. Prezes zaproponował mu nowy, czteroletni. Na razie trwają rozmowy - wyjaśnił Małysz.
Pasmo sukcesów
Horngacher ma kontrakt z PZN od 24 marca 2016 do 1 maja 2018. W naszym kraju po raz pierwszy w karierze dostał szansę prowadzenia kadry A. Wcześniej był wyłącznie asystentem - w Austrii i Niemczech. Pracował też przez dwa lata w Polsce, od sezonu 2004/05, z zespołem B i wówczas juniorzy, m.in. Stoch i Żyła, zdobyli srebrny medal MŚ w drużynie. Pomagał także wyjść z dołka Martinowi Schmittowi w 2006 roku, będąc wówczas jego osobistym trenerem.
Po objęciu posady w Polsce wydobył potencjał ze wszystkich zawodników. Potrafił do nich dotrzeć i ocenić mocne i słabe strony.
Pod jego wodzą Biało-Czerwoni już przed rokiem odnieśli historyczny sukces - po raz pierwszy w historii zdobyli drużynowe mistrzostwo świata. W tej samej imprezie w Lahti brąz w konkursie indywidualnym na dużej skoczni wywalczył Piotr Żyła. Wcześniej w tym sezonie Stoch zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, Żyła był drugi, a Maciej Kot czwarty. Po raz pierwszy w historii Biało-Czerwoni zdobyli też Puchar Narodów - dla najlepszej reprezentacji sezonu.
Dumny z zespołu
Także obecny sezon to pasmo sukcesów Polaków. Przed igrzyskami Stoch triumfował w TCS, wygrywając wszystkie cztery konkursy. Lider kadry zgarnął też srebro na MŚ w lotach w Oberstdorfie, a drużyna zajęła na nich trzecie miejsce. Medale igrzysk w Pjongczangu dopełniają te medalowe żniwo.
- Medal olimpijski jest zawsze spełnieniem marzeń. Jestem dumny, że mogę trenować taki zespół – powiedział w czwartek Austriak. I miejmy nadzieję tak będzie przez następne cztery lata.
Autor: dasz/TG / Źródło: sport.tvn24.pl, Fakty TVN, PAP