Chociaż werdykty Komitetu Noblowskiego rzadko nie są zaskoczeniem, tym razem Norwegowie zadziwili wszystkich, łącznie z laureatem. Pokojowa Nagroda Nobla powędrowała do Baracka Obamy, prezydenta USA, który obecnie prowadzi dwie wojny.
Chociaż prezydent swój urząd sprawował zaledwie kilka miesięcy, Komitet już uznał, że zrobił wiele dla pokoju na świecie. Jak wytłumaczono, prezydentura Obamy stwarza dobrą perspektywę na pokój. Złośliwi mówili o tym, że to raczej Nobel na zachętę dla anty-Busha.
Sam Obama zdawał sobie sprawę z emocji, które wzbudziły jego laury. Najpierw najwyraźniej zmieszany mówił, że nie jest Nagrody godzien, by to samo powtórzyć odbierając Nobla w Oslo.
Tam też nastąpiła kolejna niespodzianka – Obama wygłosił przemówienie, którego, jak podkreślali komentatorzy, szacowny Komitet Noblowski raczej się nie spodziewał. Prezydent państwa prowadzącego dwie wojny wystąpił z obroną przemocy, mówiąc, że czasem trzeba jej użyć by zapobiec jeszcze większej przemocy.
Tym samym anty-Bush według wielu przeistoczył się w Busha bis, ku zmartwieniu samego zainteresowanego, którego popularność w kraju i na świecie spada zbyt szybko, niżby sobie tego z pewnością życzył.
Tekst: Maciej Tomaszewski Wideo: Tomasz Kaliszewicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Kaliszewicz; źródła: Reuters, TVN24