Robert Lewandowski miał być liderem, kapitanem, który poprowadzi Polaków do pierwszego od 32 lat awansu z mundialowej grupy, ale nic z tego. Naszego napastnika nie oszczędziły media w Niemczech, gdzie na co dzień występuje.
W niedzielny wieczór reprezentacja Polski została zmiażdżona w Kazaniu przez Kolumbię (0:3) i straciła szansę na udział w fazie pucharowej mistrzostw świata.
"Tschuessikowski, Lewandowski!" - rozpoczynają swój artykuł dziennikarze "Sport Bilda", a "tschuess" w języku niemieckim oznacza "do widzenia".
Nasi zachodni sąsiedzi piszą o kolejnej, po porażce z Senegalem, wielkiej plajcie Lewandowskiego i całej reprezentacji. "Napastnik Bayernu znów praktycznie nic nie pokazał, a chciał wykorzystać mundial jako wielką scenę do pożegnania Monachium" - stwierdzono.
Jeszcze trzy lata kontraktu
Dziennik przypomina, że Polak za pośrednictwem swojego agenta Piniego Zahaviego poinformował Bayern, że potrzebuje nowych wyzwań, że chce opuścić Bawarię. "Po tym występie w Rosji Lewa może się cieszyć, że jego kontrakt z Bayernem obowiązuje do 2021 roku" - skwitowano.
"Najlepszym sposobem na uciszenie głosów krytyki było zagranie możliwie najlepszego meczu i po prostu strzelanie goli" - napisano i przypomniano fatalną statystkę "Lewego" z mecz z Senegalem - tylko 32 kontakty z piłką i dwa strzały.
Na przeciwnym do Lewandowskiego biegunie znalazł się inny gracz Bayernu, Kolumbijczyk James Rodriguez. "James to zupełnie co innego!" - napisano i wystawiono mu najwyższą możliwą notę 1. Nic w tym dziwnego, rozgrywający zaliczył dwie asysty i bardzo mocno przyczynił się do wyrzucenia Polaków z mundialu.
Autor: pqv / Źródło: sport.tvn24.pl, sport.bild.de