Rosyjski mundial przeszedł do historii. Działo się sporo. Nie tylko na murawie. Sport.tvn24.pl wybrał najważniejsze i najciekawsze momenty fazy pucharowej mistrzostw świata.
Dobry kolega Cristiano Ronaldo
Do końca meczu pozostawało dwadzieścia minut. Urugwaj prowadził 2:1 po dwóch golach Edinsona Cavaniego. Portugalczykom w oczy zaglądało widmo porażki i wyrzucenia z turnieju już w 1/8 finału. Snajper PSG kulał, nie był w stanie opuścić boiska o własnych siłach, wskazywał na bolącą łydkę. Wtedy podszedł do niego Ronaldo, wziął pod ramię i odprowadził za linię końcową. Eleganckie zachowanie, za które publiczność nagrodziła go brawami. Zachowanie, za które kocha się sport.
Kylian Mbappe - najszybszy piłkarz świata
W meczu 1/8 finału przeciwko Argentynie młody Francuz zachwycił piłkarski świat. Ośmieszał Albicelestes, ogrywał jak tylko chciał, a mecz zakończył z dwoma golami. Jak na 19-latka wyczyn fenomenalny.
Ale to nie wszystko. Wywalczył też rzut karny po rajdzie, w którym osiągnął prędkość 38 km/h! To więcej niż średnia Usaina Bolta, w którym Jamajczyk pobił rekord świata na 100 m. Tak szybko jak młody gracz PSG nie biegał dotąd żaden innym piłkarz na świecie.
Belgia grała do końca
Odrobić dwubramkową stratę w regulaminowym czasie meczu fazy pucharowej mistrzostw świata to nie lada wyzwanie. Belgom udało się dokonać tej sztuki w spotkaniu 1/8 finału z Japonią. Czerwone Diabły przegrywały już 0:2, by z boiska zejść z wynikiem 3:2. Zostali w ten sposób dopiero drugą drużyną w historii. Pierwsi byli Portugalczycy. Oni w 1966 roku po 25 minutach ćwierćfinału przegrywali z Koreą Północną 0:3. Wtedy do pracy wziął się legendarny Eusebio (cztery gole) i skończyło się 5:3. Dwubramkową stratę odrobili też piłkarze RFN na mistrzostwach w 1970 roku w Meksyku, tyle że wygrali 3:2 nie w regulaminowym czasie, a dopiero po dogrywce.
Porządek po japońsku
Kultura Japończyków znana jest na całym świecie. Tamtejsi piłkarze pokazali klasę nawet po odpadnięciu z mistrzostw w dramatycznych okolicznościach. Chociaż byli załamani, to po powrocie do szatni idealnie ją wysprzątali.
日本人の良いところ
— tomoki (@tomoki_yasssn) 3 lipca 2018
by Priscilla Janssens pic.twitter.com/L5nvM39XUa
Złamana klątwa rzutów karnych
Koszmar rzutów karnych zaczął się w Turynie w 1990 roku, gdy w półfinale MŚ Anglicy musieli uznać wyższość RFN. Później Trzy Lwy odpadały w ten sposób z Euro 1996 (karnego nie strzelił obecny selekcjoner Gareth Southgate), MŚ 1998, Euro 2004 i MŚ 2006. Teraz to samo widmo zajrzało im w oczy w meczu 1/8 finału przeciwko Kolumbii. W trzeciej serii David Ospina obronił strzał Jordana Hendersona, ale piłkarze z Ameryki Południowej w dwóch kolejnych seriach pomylili się i zdjęli z Anglików klątwę.
Danijel Subaszić - pogromca rzutów karnych
Złote Rękawice dla najlepszego bramkarza turnieju zgarnął Belg Thibault Courtois, ale równie dobrze mogły one trafić do Subaszicia. Chorwacji nie byłoby w finale, gdyby nie jego fantastyczna postawa w dwóch kolejnych seriach rzutów karnych. W 1/8 finału przeciwko Danii golkiper wybronił trzy jedenastki. W ćwierćfinale dorzucił kolejną w konkursie rozgrywanym z Rosją. Obronione cztery karne w trakcie jednego mundialu - tego dokonali wcześniej tylko Niemiec Harald Schumacher i Argentyńczyk Sergio Goycochea. Tak pracuje się na miano pogromcy karnych.
Obrońcy prowadzą Francję. Jak 20 lat temu
Trójkolorowi wzięli Belgię sposobem. Wynik półfinału MŚ rozstrzygnęła główka Samuela Umtitiego, obrońcy, rzecz jasna. Sukces Francji w Rosji miał wiele twarzy. Nie tylko Umtitiego, ale i Benjamina Pavarda oraz Raphaela Varane'a. Pierwszy spektakularnie trafił w 1/8 finału z Argentyną (gol turnieju?), drugi w starciu o półfinał doprowadził do rozpaczy Urugwaj.
Trzy kolejne mundialowe mecze, trzy bramki trzech różnych obrońców. Trójkolorowi 20 lat temu przeżyli to samo. Na mistrzostwach w ojczyźnie skuteczni byli Bixente Lizarazu, Laurent Blanc oraz Lillian Thuram. W obu przypadkach, wyprzedzając fakty, kończyło się złotem.
Trzy dogrywki, 630 minut na mundialu
Słowem takiej drogi do finału nie przeszedł nikt. Chorwaci zapisali się w historii mistrzostw świata. W 1/8 finału rozprawili się z Danią (1:1, 3-2 w karnych), później wyeliminowali gospodarzy Rosjan (2:2, 4-3 w karnych), w półfinale zmogli Anglików (2:1, rzecz jasna, po dogrywce).
Wyczyn heroiczny, jeśli dodamy, że ekipa z Bałkanów każde pucharowe starcie zaczynała od 0:1. Trener Zlatko Dalić po ostatnim gwizdku z Wyspiarzami nie mógł się nadziwić, że żaden z jego wojowników nie chciał zejść z pola bitwy.
W szale radości stratowali fotoreportera
Chorwaccy piłkarze w starciu z Anglikami oszaleli po drugim golu, przybliżającym ich do wymarzonego finału. W 109. minucie dogrywki trafił Mario Mandżukić. Zawodnicy rzucali się na siebie jeden po drugim, zupełnie nie widząc, że tratują Yuriego Corteza, fotoreportera z Salwadoru, na co dzień pracującego dla meksykańskiego oddziału AFP.
A on, przygniatany coraz większym ciężarem, ani na moment nie spuścił palca ze spustu migawki. Jakby wiedział, że dzieją się rzeczy historyczne, że pojawiła się szansa na ujęcia, których nie będzie miał nikt inny. I pstrykał.
#CRO piled on top of the photographers after scoring a huge extra time goal pic.twitter.com/FPaDQoEepn
— Marcus Gilmer (@marcusgilmer) 11 lipca 2018
Strzelali aż miło. Takiego finału nie było od 60 lat
Nie było kalkulacji, wyczekiwania na jeden jedyny błąd rywali. Była za to walka na całego, z czego wyszło fantastyczne widowisko. Finał rosyjskiego mundialu wyłamał się z ram przyjętych dla takich meczów w ostatnich latach. W czterech pozostałych finałach w XXI wieku padło w sumie sześć goli. Czyli dokładnie tyle, ile zafundowali nam Francuzi i Chorwaci.
Autor: pqv,kz,kwoj / Źródło: sport.tvn24.pl