Reprezentacja Niemiec, obrońcy mistrzowskiego tytułu, miała wszystko w swoich rękach. Aby wyjść z grupy, w ostatnim meczu musiała tylko wygrać ze słabiutką Koreą Południową. Nic z tego. Nie potrafiła strzelić jej nawet gola, a w końcówce sama straciła dwa. Odpada z turnieju, tak szybko po raz pierwszy w historii.
Niemcy przed meczem w Kazaniu mieli trzy punkty i byli na drugim miejscu w grupie. Kalkulować nie chcieli. Wygrywając wysoko, nie musieli się bowiem oglądać na drugi mecz w tej grupie - Meksyku ze Szwecją.
Postawa mistrzów świata była zagadką. Kibice zastanawiali się, czy zobaczą drużynę niemrawą, jak ta z inauguracyjnego spotkania z Meksykiem, czy może grającą z pomysłem i stwarzającą okazję, co przełożyło się na wygraną ze Szwecją.
W pierwszej połowie piłkarze Loewa kompletnie rozczarowali. Mieli piłkę, ale nie mieli kontroli and meczem. Grali niedokładnie, a gdy już przedostawali się pod koreańską bramkę brakowało im dokładności. Ku zaskoczeniu, o wiele bardziej gorąco było po drugiej stronie boiska.
Po strzale z rzutu wolnego Jung Wooyounga, wcale nie takim groźnym, piłkę przed siebie wypuścił bramkarz Manuel Neuer. Niemiec musiał się ratować, ofiarnie rzucił się pod nogi szykującego się do dobitki Son Heungmina i w ostatnim momencie wybił futbolówkę na rzut rożny. Kilka minut później Son Heungmin miał kolejną szansę. Tym razem po zamieszaniu w polu karnym huknął niedaleko obok bramki.
O tym, że coś złego dzieje się z drużyną, dobrze wiedział trener Niemców Joachim Loew. Już w pierwszej połowie kazał się rozgrzewać trzem piłkarzom, w tym Thomasowi Muellerowi, który pierwszy raz w tym turnieju zaczął mecz na ławce.
Mimo sygnału ostrzegawczego drugą część obrońcy tytułu zaczęli w tym samym składzie. W pierwszych minutach po przerwie wydawało się, że coś w ich grze drgnęło. Mieli dwie świetne szanse. Najpierw strzał główką Leona Goretzki z kilku metrów zatrzymał bramkarza, za chwilę potężne uderzenie Timo Wernera przeleciało obok bramki.
Loew zareagował po kilku minutach. Na boisko wpuścił Muellera, dał też szanse Mario Gomezowi, który dał świetną zmianę w starciu ze Szwecją. Niemcy atakowali, ale odważniej zaczęła robić to też Korea. Wyprowadzała kontry, czasami bardzo obiecujące. Brakowało jej jednak dojrzałości i jakości. Klasowy zespół na jej miejscu zamieniłby przynajmniej jedną na gola.
Niemcy mogli mówić o ogromnym szczęściu pod swoją bramką. Na nie liczyli też chyba w polu karnym rywala. Czas im uciekał, a ich styl gry się nie zmieniał. Przed szesnastką Korei wymieniali mnóstwo podań, tyle że nijak to się miało do stwarzania sytuacji.
Próbowali prawie wszyscy
W pewnym momencie bezradni zaczęli się chwytać najprostszych sposobów. Z dystansu uderzał Toni Kroos, potem Mueller, a jeszcze później Maro Reus. Żaden strzał nie trafił nawet w bramkę. Kilka minut przed końcem zaczęła się gra o wszystko. Pod bramką przeciwnika znalazł się stoper Mats Hummels. Pozycję miał kapitalną, tyle że uderzył barkiem. Koreański bramkarz nie musiał nawet interweniować, zrobił to za chwilę, gdy znów próbował, tym razem z kilkunastu metrów, Kroos.
W doliczonym czasie stało się dla Niemców najgorsze. Rywale znaleźli się w ich polu karnym. Mieli rzut rożny. Po zamieszaniu do siatki trafił Kim Young-Gwon. Radość Korei przerwał arbiter, odgwizdując pozycję spaloną. Po chwili dostał jednak sygnał, że ofsajdu mogło nie być. Sprawdził na powtórce. Tak, okazało się, że przed strzałem Kima piłkę otarła się od Kroosa. Gol został uznany.
Zapłakali
Niemcy mieli sześć minut. Rzucili się do ataku. Nawet bramkarz Neuer. Był w polu karnym Korei, gdy piłka została wybita pod jego bramkę. Dopadł do niej Heung-Min Son. I strzelił do pustej bramki.
Niemcy zapłakali. Ostatnie sekundy niczego nie zmieniły.
W drugim meczu Szwedzi niespodziewanie wysoko 3:0 pokonali Meksyk. I to te dwie drużyny zagrają w 1/8 finału. Ekipa Trzech Koron jako drużyna z pierwszego miejsca. Obie reprezentacje poznają rywali wieczorem, po meczach w grupie E.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl