Chorwaci stoją przed historyczną szansą. Do finału mistrzostw świata doprowadził ich bohater nieoczywisty. Po Zlatko Daliciu nikt się nie spodziewał cudów, a on jest już bohaterem nie tylko swojej rodzinnej miejscowości, której bronił podczas wojny bałkańskiej, ale i całej Chorwacji.
Chorwacja fazę grupową przeszła śpiewająco. 2:0 z Nigerią, imponujące 3:0 z Argentyną i na koniec 2:1 z Islandią. Później była droga przez mękę. Trzy dogrywki, dwie zwycięskie serie jedenastek (z Danią oraz Rosją) i złoty gol Mario Mandżukicia w 109. minucie półfinału z Anglią.
Drużyna Dalicia wykuwała finał przez bite 630 minut. Żadna reprezentacja jeszcze nigdy w historii mundialu takiej drogi nie przeszła. Po pokonaniu Wyspiarzy Dalić śmiał się na konferencji prasowej, że żaden z jego piłkarzy nie chciał zejść z boiska.
Kadrę spotkał na lotnisku
Okoliczności jego zatrudnienia były niezwykłe. Poprzedni selekcjoner Ante Cacić został wylany na finiszu eliminacji. Davor Suker, były wybitny napastnik, dziś prezes krajowej federacji, tłumaczył, że nie miał wyboru. Drużyna Cacicia w czterech ostatnich meczach wywalczyła ledwie cztery punkty.
Suker sięgnął po Dalicia, kandydata nieoczywistego, wręcz sensacyjnego. Nowy trener nawet nie chciał negocjować. Od razu ruszył na lotnisko w Zagrzebiu, gdzie spotkał się z piłkarzami. Kadra leciała właśnie na kluczowy mecz do Kijowa. Odmieniona Chorwacja ograła 2:0 Ukrainę, zapewniając sobie miejsce w barażu. W nim zdeklasowała Greków. Dalić w pracy się zatraca. Jest detalistą. Piłkarzy, czy to swoich, czy rywali, rozkłada na czynniki pierwsze. W ten sposób zbudował autorytet. Z zawodnikami ma dobre relacje, choć potrafi być wobec nich bezwzględny. Przekonał się o tym Nikola Kalinić. Krnąbrny napastnik w starciu z Nigerią odmówił wejścia na boisko, wymigując się kontuzją, więc został wyrzucony z drużyny. Dziś może sobie pluć w brodę.
W środku wojny
Trudno, żeby Dalić pracował inaczej. Piłkarzem, a raczej defensywnym pomocnikiem był bardzo przeciętnym, dla wielu kibiców wręcz anonimowym. Karierę, przeplataną kontuzjami, skończył w wieku 34 lat. Sam o sobie mówił, że może brakowało mu talentu, ale na pewno nie charakteru. Nie tylko w futbolu. W 1992 roku wybuchł konflikt na Bałkanach. 26-letni Dalić, zawodnik Velezu Mostar, zetknął się z wojną. Bronił Livna, bośniackiego miasta, gdzie się urodził. Przez trzy miesiące był członkiem Chorwackiej Rady Obrony (HVO). Co prawda nie walczył na linii frontu, odpowiadając głównie za sprawy logistyczne, ale do dziś w Livnie jest fetowany. Rodzinne strony odwiedza zresztą regularnie, bo żyją tam jego rodzice oraz starsza siostra z młodszym bratem.
W NK Varazdin zakończył piłkarską karierę i rozpoczął trenerską. Fachu uczył się od Miroslava Blazevicia, który z Chorwatami sięgnął po brąz mundialu w 1998 roku. Pełnił również funkcję dyrektora sportowego, potem znowu asystenta, m.in. przez pięć lat w chorwackiej młodzieżówce. Później trenował m.in. Dinamo Tirana, wygrywając nawet Superpuchar Albanii.
W 2010 roku wyjechał do Arabii Saudyjskiej. Przyznał, że musiał ruszyć w nieznane, żeby coś sobie udowodnić. Bez rodziny bywało ciężko, ale się zawziął. Po czterech latach przeprowadził się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z Al Ain dotarł w 2016 roku do finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Nad Zatoką Perską do dziś pamiętają o swoim byłym trenerze.
Thanks UAE! pic.twitter.com/k7skssuy7d
— Zlatko Dalić (@DalicZlatko) 21 czerwca 2018
Dalić do kraju wrócił po siedmiu latach. Po kilku miesiącach z wymarzoną ofertą zadzwonił Suker. W niedzielę 51-letni selekcjoner razem m.in. z Mandżukiciem, Domagojem Vidą, Ivanem Rakiticiem czy Dejanem Lovrenem, czyli z piłkarzami, których kiedyś spotkał w młodzieżówce, spróbują zawładnąć futbolowym światem. Na ich drodze stanie Francja. - On stworzył atmosferę "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", atmosferę rodzinną. Dalić jest prawy, uczciwy, nigdy nie kłamie. Piłkarze idą za nim - podkreślił 83-letni Blazević. I dodał: - Nie może być nic piękniejszego. Jestem bardzo szczęśliwy, że mój uczeń osiągnął więcej.
Autor: kz / Źródło: sport.tvn24.pl, tportal.hr, vecernji.hr, PAP