Futbolowa Francja wiele mu zawdzięcza, ale od dwóch lat pracuje na chwałę Belgii. Thierry Henry, bo o nim mowa, musi wyjść teraz z cienia. Obie reprezentacje zmierzą się w półfinale rosyjskiego mundialu.
Po ostatnim gwizdku Henry przybił piątkę z Romelu Lukaku. Później wyściskał się z jego kolegami. Dobre słowo miał również dla Neymara, wielkiego przegranego. Belgia świętowała awans do półfinału MŚ. Po największym spektaklu turnieju ograła 2:1 Canarinhos, rosnących przecież z każdym meczem. Henry cieszył się, choć już wiedział, że na drodze do wielkiego finału czekają Francuzi. O tym, co czuje 123-krotny reprezentant kraju, mistrz świata i Europy oraz strzelec 51 goli, można się tylko domyślać. Henry wywiadów unika. Konferencje prasowe? Nie ma mowy. Woli pozostać w cieniu. To w nim, szkoląc belgijskich napastników, czuje się najlepiej.
"To nie jest przedstawienie"
- To dziwne, że będzie po drugiej stronie - wyznał w telewizji TF1 Didier Deschamps, kolega z boiska i selekcjoner Les Blues. I dodał: - On jest kimś, kogo naprawdę cenię. Henry'ego do sztabu zaprosił Roberto Martinez, który objął reprezentację w 2016 roku, tuż po nieudanym Euro. Nieudanym, bo Belgów w ćwierćfinale ograła niedoceniana Walia. Udzielił wtedy pierwszego i zarazem ostatniego wywiadu. W publicznej telewizji wygłosił swoje credo. - Nie jestem menedżerem, ani jego asystentem. Jestem trzecim trenerem. To nie jest przedstawienie Thiery'ego Henry'ego. Jestem tu, aby pomóc selekcjonerowi i drużynie - podkreślił. Francuz do szatni z belgijskimi piłkarzami, wielkimi w swoich klubach, niespełnionymi w reprezentacji, wchodził jako gość z plakatów. "Nie wiem, czy kiedykolwiek słuchałem tak moich rodziców" - napisał w mediach społecznościowych Michy Batshuayi, 24-letni napastnik Chelsea, który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Borussii Dortmund. On plakat Henry'ego, rzecz jasna, miał.
Not sure I ever listened to my parents like this #Titi #LearnFromTheBest pic.twitter.com/kG3QV5xhLm
— Michy Batshuayi (@mbatshuayi) 29 sierpnia 2016
Nie przebiera w słowach
Henry przygląda się, potem rozmawia. Bierze ofensywnych graczy na bok i tłumaczy, co robią nie tak i jak to poprawić. Zdarza się, że nie przebiera w słowach. Żaden z graczy nie podważa jednak autorytetu wybitnego napastnika, bo sami widzą, że 40-latek ma rację. Przekonał się o tym Lukaku, który w Rosji wbił już cztery gole. - Ściśle ze sobą współpracujemy i uważam, że podniosłem swoje umiejętności. Wiele mu zawdzięczam przez ostatnie dwa lata - opowiadał 25-letni napastnik Manchesteru United. Na zgrupowaniach są nierozłączni. Między nimi często się widują po meczach Premier League i dyskutują. Lukaku zauważył, że wielcy gracze nie czekają, tylko sami kreują sobie sytuacje. I do tego dąży. - Powiedziałem już Henry'emu, że odkryłem jego technikę strzelania goli. Jeszcze jej nie opanowałem, ale to zrobię. Uczę się od niego sposobu poruszania się, jak znaleźć przestrzeń czy jak kontrolować piłkę - opowiadał innym razem Lukaku, przeżywający najlepsze momenty w kadrze. W 13 ostatnich występach brał udział przy 20 zdobytych bramkach.
Pieniądze? Nieistotne
Co mówią inni kadrowicze o Francuzie? - On jest idolem dla wszystkich w grupie - to pomocnik Youri Tielemans. - Jest dla nas bardzo ważny. Opowiada nam swoje futbolowe historie, które nas inspirują. Zawsze mówi o czymś, co okazuje się pomocne. Jego obecność, doświadczenie z mistrzostw świata ma pozytywny wpływ na drużynę - podkreślał przed turniejem w Rosji obrońca Toby Alderweireld. - Będzie chciał, żebyśmy wyszli na prowadzenie. Zawsze stara nam się pomóc w odniesieniu zwycięstwa - dodał Kevin De Bruyne, wybiegający już myślami do meczu z Francją. Henry nie pracuje dla pieniędzy. Stawka 2,5 tys. euro tygodniowo to nic w porównaniu z milionowym kontraktem z telewizją Sky. Jednak z bycia ekspertem, wymądrzającym się w studio, zrezygnował. Pensję od belgijskiego związku ponoć przekazuje na cele charytatywne. Nie wiadomo, czy zostanie po turnieju. Martinez nowy kontrakt do 2020 roku ma już w kieszeni. Henry pierwsze podchody związku o przedłużenie współpracy odrzucił. Najważniejsze jest teraz 90 albo 120 minut w Sankt Petersburgu we wtorek. - Cały kraj go zna. To ikona futbolu. Mamy jednak nadzieję, że nie ogra nas w półfinale. Jeśli wygramy, również będzie szczęśliwy, ponieważ jest Francuzem - stwierdził obrońca Trójkolorowych Lucas Hernandez. - Byłbym dumny, jeśli pokażę, że wybrał zły obóz - dodał napastnik Olivier Giroud.
Autor: kz/twis / Źródło: sport.tvn24.pl, guardian.com, Reuters