Pierwszy mecz i od razu wielkie emocje. "Ostrogi" zaczęły finał NBA z wysokiego "c" i wygrały w słoneczym Miami z Heat. O zwycięstwie Spurs zadecydował rzut Tony'ego Parkera, który wpadł do kosza 5,2 sek. przed końcową syreną. Lidera "Ostróg" nie potrafił w tej akcji powstrzymać nawet genialny tego dnia LeBron James.
88 Miami Heat (Wschód) 92 San Antonio Spurs (Zachód)
Szalę na korzyść Spurs przechyliła celna "dwójka" Tony'ego Parkera z pięciu metrów. Jednak do końca nie wiadomo było, czy zostanie ona zaliczona. Sędziowie przez wiele minut przeglądali nagranie wideo, po obejrzeniu którego i tak ciężko było stwierdzić, czy Francuz oddał rzut przed syreną kończącą czas 24 sekund na rozegranie akcji. Ostatecznie rozstrzygnęli na korzyść filigranowego Parkera i Spurs.
Był to zresztą wyjątkowej urody rzut. Najpierw w trakcie dryblingu Parker stracił równowagę i spadł na kolano, kozłowania jednak nie przerwał. Wstał, prześlizgnął się obok wyskakującego do bloku Jamesa i w ostatniej chwili rzucił. Udało mu się, a Spurs wyszli na prowadzenie 92:88. - Rzut Tony'ego był jedną z tych rzeczy, które się czasem zdarzają. Mieliśmy szczęście - stwierdził żelazny rezerwowy "Ostróg" Manu Ginobili. Heat nie udało się już trafić i Spurs objęli prowadzenie w finałowej serii. Oprócz najlepszego na boisku Parkera świetnie zaprezentował się Tim Duncan. 37-latek, legenda San Antonio, po raz kolejny był jak nie do zdarcia cyborg. Amerykanin zdobył 20 punktów, miał 14 zbiórek, cztery asysty i trzy bloki. Imponujące jak na leciwego, ale wciąż wielkiego koszykarza.
Zabrakło im paliwa
Na nic zdał się trzeci w tym play-off triple-double Jamesa, który choć doskonale dzielił się piłką, to był pasywny w ataku. Zresztą świadczą o tym 18 zdobytych przez niego punktów. Motorem napędowym Heat był Dwyane Wade, który jednak, tak jak cała drużyna gospodarzy, zwolnił w czwartej kwarcie. - Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że w czwartej kwarcie wyglądaliśmy na troszkę zmęczonych. Tak jakbyśmy właśnie skończyli siedmiomeczową serię - zauważył Dwyane Wade. Ostatnia odsłona jak zwykle przesądziła o końcowym wyniku, a Spurs z żelazną konsekwencją wykorzystali słabszy moment koszykarzy "Żaru". Gospodarze przez ostanie 12 minut mieli wyraźne problemy z trafieniem do kosza i "Ostrogi" wygrały tą część 23:16. Na uwagę zasługuje również dokładność w rozgrywaniu piłki, jaką zaprezentowali zawodnicy gości, którzy w tym meczy popełnili tylko cztery straty. Co ciekawe, do 40. minuty meczu oba zespoły miały ich w sumie tylko dziewięć, ale wtedy rozkojarzony przez chwilę James popełnił dwie z rzędu. - Nie ma znaczenia jak na kategoryzujecie. Nie ważne, że mówicie, że jesteśmy starzy, doświadczeni, weteranami. Nadal się liczymy - podkreślił dumny Duncan. Podopieczni Popovicha to skrzętnie wykorzystali i wtedy wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Drugie spotkanie odbędzie się w niedzielę, także w Miami.
Najlepsi gracze: Heat: LeBron James - 18 pkt., 18 zb., 10 as. Spurs: Tony Parker (nasz MVP) - 21 pkt., 6 as., 0 strat
Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 1:0 dla Spurs
Autor: kris//twis / Źródło: sport.tvn24.pl