Wtorek, 6 lipca 23-letnia kobieta zmarła w szpitalu w Gnieźnie tuż przed prostym zabiegiem chirurgicznym. Po tym, jak pacjentce miejscowo podano znieczulenie jej serce nagle się zatrzymało. Zrozpaczony mąż i rodzice pytają, jak to możliwe. Dyrektor szpitala złożył zawiadomienie do prokuratury, bo lekarze także nie wiedzą, dlaczego kobieta zmarła.
Kobieta miała przejść prosty zabieg udrożnienia przegrody nosowej w szpitalu w Gnieźnie. - Była zdrowa, nie miała żadnych dolegliwości, nie brała tabletek – podkreśla Łukasz Bachora, mąż zmarłej Pauliny.
Tym bardziej rodzina nie może zrozumieć, dlaczego kobieta nagle zmarła, i to nim doszło do zabiegu. - W wypadku ludzie giną, cierpi człowiek, no ale to wypadek, a tu poszła na nos, tak jakby poszła do dentysty wyrwać ząb i nie wróciła – mówi, nie kryjąc łez Jolenta Zdrojewska, matka zmarłej Pauliny.
Sekcja nic nie dała
Dr Włodzimierz Pilarski, dyrektor szpitala w Gnieźnie zapewnia, że nie było żadnych przeciwwskazań do zabiegu. - W trakcie podawania tego środka znieczulenia miejscowego do przegrody nosowej doszło do nagłego zgonu – opisuje okoliczności, w jakich zmarła kobieta.
Wszyscy mieli nadzieję, że sprawę wyjaśni sekcja zwłok zarządzona przez prokuraturę. Ale tak się nie stało. - Nie udało się ustalić jednoznacznie przyczyny zgonu – przyznaje Piotr Gruszka, Prokurator Rejonowy w Gnieźnie.
I dodaje: - Pobrano wycinki do badań histopatologicznych, pobrano również krew do badań toksykologicznych.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego zdrowa osoba zmarła pod czujnym okiem lekarzy, mają dać dodatkowe badania zlecone przez śledczych.
mac/tr