Decyzja komitetu technicznego FIFA o przyznaniu Lionelowi Messiemu Złotej Piłki - nagrody dla najlepszego gracza mistrzostw świata - zaskoczyła chyba nawet samego zainteresowanego. Jeśli Argentyńczyk nie potraktował tego wyróżnienia jako złośliwość, to powinien za nie podziękować swojemu partnerowi z zespołu. To Javier Mascherano był najlepszym zawodnikiem Albicletes, a także całego turnieju.
Messi rozpoczął turniej obiecująco. W meczu z Bośnią zdobył swoją drugą i jednocześnie pierwszą od ośmiu lat bramkę na mistrzostwach. Później było jeszcze lepiej. Kolejne trzy gole - decydujące o zdobyciu trzech punktów w spotkaniach z Iranem i Nigerią - rozbudziły apetyty kibiców do maksimum. To miał być turniej gwiazdora Barcy, Messi miał w końcu dorównać geniuszowi Diego Maradony.
Tyle, że w fazie pucharowej błyszczeli inni, choćby Holender Arjen Robben, Kolumbijczyk James Rodriguez, czy niemiecki joker Andre Schuerrle. Całą trójkę przebił jednak Mascherano, nazywany przez kibiców "El Jefecito", czyli "szef" - serce, płuca i mózg Albicelteses, jednym słowem architekt największego mundialowego sukcesu Argentyny od 24 lat.
Człowiek od zadań specjalnych
W samym finale ekipa z Ameryki Południowej długimi momentami była od Niemców drużyną lepszą, stwarzała sobie więcej sytuacji i częściej potrafiła przyprawić rywala o szybsze bicie serca. Jedna statystyka okazuje się jednak dla niej bezlitosna - przez całe spotkanie zawodnicy Alejandro Sabelli nie oddali na bramkę Neuera celnego strzału. Pudłował Gonzalo Higuain, pudłował Rodrigo Palacio, a Messi próbował uderzać sporadycznie.
To żadne zaskoczenie. Bombardujący bramkę rywali Messi, to w fazie pucharowej obrazek widziany niezwykle rzadko. Argentyńczycy dotarli do finału dzięki świetnej grze w defensywie. Łącznie z ostatnim meczem grupowym gola stracili dopiero po 485 minutach, co jest nowym rekordem mundialu. W rolę człowieka od zadań specjalnych wcielił się Mascherano. Klubowy kolega Messiego brał udział w niemal każdej ofensywnej akcji swojego zespołu, na turnieju więcej podań od niego zaliczyli tylko dwaj Niemcy - Toni Kroos i Philipp Lahm. Gracz Barcelony również świetnie wspomagał środkowych obrońców. Był liderem na boisku i poza nim, pełniąc niejako rolę łącznika między Sabellą i piłkarzami.
Robben nie podskoczył
W trzech meczach fazy pucharowej był dla Argentyńczyków tym, kim Messi w pierwszych spotkaniach. Na wyżyny wspiął się w półfinale, gdy niemal w pojedynkę zatrzymał Holendrów. Symbolem triumfu Albcelestes i kapitalnej gry pomocnika było zablokowanie uderzenia Arjena Robbena, gdy jego zespół miał już nóż na gardle. Kilkanaście minut później przed konkursem jedenastek tak potrafił zmobilizować bramkarza Sergio Romero, że ten wybronił kolegom awans do finału. Zneutralizowanie Robbena ma również inny wymiar. Holender był najrówniej, ale też najefektowniej grającym zawodnikiem całych mistrzostw. To drugie kryterium jest na tyle istotne, że musiało stanowić klucz przy decyzji komitetu technicznego FIFA. Messi czarował przecież udanymi dryblingami (w całych mistrzostwach miał ich 39, najwięcej spośród wszystkich zawodników), a do bramki trafiał w spektakularny sposób. Oprócz tego miał też najwięcej kluczowych podań - 21.
Lepszej szansy nie będzie
Robben w meczu z Kostaryką był najczęściej faulowanym piłkarzem, a mimo to i tak stworzył niemal wszystkie bramkowe sytuacje swoim kolegom. Gdyby nie kapitalny półfinał w wykonaniu Mascherano, to pewnie on starałby się w niedzielę rozmontować niemiecką maszynę, a Złota Piłka nie wpadłaby w ręce Messiego.
Świeżo zgarniętą statuetkę 27-letni gwiazdor może wrzucić do pękającego już w szwach swojego worka z indywidualnymi trofeami. Cztery lata temu zdobywcą tej nagrody został Diego Forlan. Różnica polega na tym, że Urugwajczyk skakał z tego powodu z radości, a nasyconemu takimi wyróżnieniami Messiemu może ona tylko przypominać o zaprzepaszczonej szansie na zrównanie się z Maradoną. Chyba największej w karierze. Za cztery lata na mundialu pewnie zagra, ale wtedy może zabraknąć 30-letniego już Mascherano.
Autor: Tomasz Gosz / Źródło: sport.tvn24.pl