Tłumy kibiców, dźwięki z "Rocky'ego", chóralne śpiewy i kwiaty czekały na Anitę Włodarczyk. Złota medalistka olimpijska i rekordzistka świata wróciła z Brazylii.
Włodarczyk z małym opóźnieniem wylądowała na stołecznym lotnisku. W końcu drzwi w hali przylotów się uchyliły i mistrzyni się pojawiła. Wyszła razem z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim.
Były bukiety kwiatów i zasłużone "Sto lat". - Tego się nie spodziewaliśmy. Takiego przywitania jeszcze nie miałam. Mam nadzieję, że nie ostatnie. Jest moment wzruszenia. Dziękuję za to, że byliście ze mną w najważniejszym dniu mojego życia. Czas zacząć świętowanie - stwierdziła złota medalistka.
Anita swoje zadanie wykonała, ale wakacji jeszcze nie ma. Najpierw Memoriał Kamili Skolimowskiej 28 sierpnia. Co teraz? - Dzisiaj odpoczywam, jutro odpoczywam, w sobotę idę na trening. Muszę się trochę poruszać, bo od poniedziałku nic nie robiłam. Jestem bardzo zmęczona - zdradziła.
To nie wszystko. - Przede wszystkim muszę najeść się polskiego jedzenia - szczerze przyznała.
Tęskni też za igrzyskami oglądanymi z drugiej strony. - Wrócę do domu i będę mogła je oglądać, bo tam, w apartamentach, nie mieliśmy telewizorów - zapowiedziała.
Nokaut w kole
Włodarczyk w olimpijskim kole zdeklasowała konkurencję. Prowadziła już po pierwszej kolejce finału. Wpierw pobiła rekord olimpijski, później rozprawiła się z najlepszym wynikiem świata. Ze sporym zapasem pokonała barierę 82 m.
Wicemistrzyni straciła do niej sześć metrów.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl