Stefan Hula rok temu nie przyciągał uwagi mediów, a w trakcie próby przedolimpijskiej w Pjongczangu upadł. Teraz był blisko podium igrzysk, a na pytanie, czy wierzył w to, że jego sytuacja może się tam odmienić, odparł: Tak. Po to przecież ciężko trenuję.
Hula ma już 31 lat, a poprzedni sezon Pucharu Świata zakończył na 32. miejscu. Znalazł się w kadrze na ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Lahti, jego starty w Finlandii zostały jednak ograniczone do serii treningowych. 12 miesięcy później był liderem po pierwszej serii olimpijskiego konkursu na obiekcie normalnym. Ostatecznie zajął w nim piąte miejsce. I nie jest tym zdziwiony.
Zaważyły detale
- W zeszłym roku, kiedy tu upadłem, powiedziałem sobie, że wrócę i będzie dobrze. Wierzyłem w to i pracowałem, by dać z siebie to, co najlepsze - podkreślił. Choć podium było tak blisko, nie czuje złości, że ostatecznie na nim nie stanął. - Nie jestem ani zły, ani rozczarowany. Po prostu to przetrawię. To jest dla mnie naprawdę bardzo dobry czas. Ten wynik pokazuje, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Detale zaważyły, że tak się to skończyło - ocenił. - Było blisko, ale co zrobić? Piąte miejsce i tak jest wspaniałe. Jest dla mnie wielkim sukcesem. Była szansa na więcej, ale akceptuję to, co ostatecznie mam. Będę walczył dalej - dodał.
Siedział sobie w ciepełku
Od początku przeprowadzenie sobotnich zawodów mocno utrudniał wiatr. Prowadzący po pierwszej serii Hula nie myślał jednak o tym, że konkurs może zostać przerwany, a za końcowe uznane wyniki z półmetka. - Nie myślałem o tym. Starałem się wtedy zachować spokój. Siedziałem sobie w ciepełku, więc nie było źle - przyznał. Hula w drugiej próbie nie skoczył tak dobrze, ale wydawało się, że i tak stanie na podium. Było inaczej, według aparatury miał bardzo korzystne warunki i odjęto mu aż 18,2 punktów za wiatr. - Przyznaję, że nie czułem, aby wiało aż tak mocno. Tak policzyło i co zrobisz? Można gdybać, ale po co? Ja jestem z siebie zadowolony - podsumował.
Autor: rk / Źródło: PAP