Dom dziecka i przemocy

Dom dziecka i przemocy
Dom dziecka i przemocy
Źródło: TVN24

Poniedziałek, 13 października Jedna z pracownic socjalnych w Domu Dziecka w Puławach w woj. lubelskim, chciała sprawdzić, czy nie dochodzi w nim do aktów przemocy. W anonimowych ankietach kilkoro dzieci napisało, że zostały uderzone przez wychowawcę. Jednak zainteresowanie się sprawą, przyniosło nieoczekiwany efekt. Z wyjaśnianiem przypadków przemocy, nie zrobiono nic, a kobieta straciła pracę. Teraz sprawą zajęła się prokuratura.

Wszystko zaczęło się pod koniec lipca, gdy do dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Puławach dotarła notatka służbowa, sporządzona przez jedną z pracownic socjalnych. W sprawozdaniu opisano wyznania dzieci, które mówiły, że w Domu Dziecka są bite, wyzywane i dręczone przez dyrektora placówki. W anonimowej ankiecie dzieci pisały o przemocy wobec wychowanków.

Dom pełen przemocy

Z zeznań byłych wychowanków wynika, że w Domu Dziecka już od dłuższego czasu dochodziło do przemocy. - Złapał mnie za gardło i rzucił mnie o ławkę, bo przyczepił się ze lałam jakąś wodę, a ja tylko firanki w tym czasie zawieszałam - mówi Olga, jedna z byłych wychowanic. O dramatycznej sytuacji w Domu Dziecka mówi także Ania. - Chciałam zawsze mieć dom rodzinę, ciepło, żeby ktoś mnie przytulił, a nigdy tego nie miałam, zamiast tego wyzywali, połowę wychowawców to ja bym z miłą chęcią wyrzuciła stamtąd - mówi ze łzami w oczach jedna z byłych wychowanic.

O zeznaniach dzieci jedna z pracownic socjalnych poinformowała dyrektora placówki , kilka dni później straciła pracę. Za jej zwolnieniem był także starosta.

Sprawa trafiła do prokuratury

Mężczyzna, który był wychowawcą od 10 lat i na którego wpływały skargi od wychowanków i wychowawców, został dyrektorem domu. Wychowankowie domu dziecka czują się zagrożeni, a kobieta, dzięki której sprawa wyszła na jaw nie może pogodzić się z taką decyzją.

Czytaj także: