- Pod koniec stycznia doznałam kontuzji i przez cztery miesiące nie mogłam biegać. Ale widocznie tak miało być, wszystko dobrze się skończyło. Jeśli życie pokazuje mi jakąś drogę, to muszę nią iść - powiedziała w "Faktach po Faktach" pięcioboistka Oktawia Nowacka, brązowa medalistka igrzysk w Rio.
- Wszyscy mi mówią, że biegłam cały czas uśmiechnięta, ale gwarantuję, iż to nieprawda. Przez cały dystans nie było mi do śmiechu, bo Chinka chciała mi wydrzeć medal - wspomina ostatnią konkurencję Nowacka.
Dodała, że atmosfera igrzysk ją oszołomiła. - Nie wiedziałam, że start na tak wielkiej imprezie dodaje tyle energii - śmieje się. Ale z końcówki niewiele pamięta. - Na ostatnim strzelaniu nie mogłam już niemal podnieść ręki, już byłam zakwaszona. Nie pamiętam nawet, jak strzelałam - przyznaje.
Rok zaczął się dla niej źle
Nowacka początek roku miała fatalny. - Pod koniec stycznia doznałam kontuzji i przez cztery miesiące nie mogłam biegać. A to konkurencja, w której czuję się najmocniejsza. Ale widocznie tak miało być, wszystko dobrze się skończyło. Jeśli życie pokazuje mi jakąś drogę, to muszę nią iść - uważa.
Nie przeraża jej liczba godzin, które musi poświęcać na przygotowania. - Moją pracą jest trening. Dodatkowo to jest pasja i coś, co lubię. Na pewno dzięki temu dużo zwiedziłam, poznałam wiele zakątków świata i wspaniałych ludzi - zapewnia.
Medalistka jest weganką, ale mimo to radzi sobie z dostarczeniem organizmowi niezbędnych mikro- i makroskładników. - Jem jak najmniej przetworzone rzeczy. Ale w sumie bardzo dużo, w dniu treningowym to około czterech tysięcy kalorii. Dużo strączków, bo nie jem mięsa. Coraz więcej ludzi rozumie już teraz, że da się tak żyć - ocenia.
Autor: iwan / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24