Selekcjoner Adam Nawałka zabrał do Rosji 23 piłkarzy. Na boisko, choćby na kilka minut, wpuścił 21 z nich. Mundialowego debiutu nie doczekali się jedynie Bartosz Białkowski i Karol Linetty, a dziwić to może szczególnie w przypadku tego drugiego.
Polacy wracają z mistrzostw na tarczy. Po porażkach z Senegalem i Kolumbią oraz zwycięstwie z Japonią zajęli ostatnie miejsce w grupie H.
Piłkarzy, którzy w Rosji nie zawiedli próżno szukać. Wydaje się, że najmniej do zarzucenia sobie mogą mieć Bartosz Bereszyński, Maciej Rybus czy Łukasz Fabiański i Rafał Kurzawa, którzy zagrali jedynie w ostatnim meczu z Japonią. Swojej cegiełki do mundialowej klęski nie dołożyli Białkowski i Linetty, ale to dla nich marne pocieszenie.
Powtórka z rozrywki
Bramkarz Ipswich o rozczarowaniu raczej mówić nie może. W kadrze zadebiutował w tym roku, dopiero w wieku 30 lat. Dla niego sukcesem był sam wyjazd na mistrzostwa. Znał swoje miejsce w szeregu, wiedział, że walczyć o miejsce w bramce z Fabiańskim i Wojciechem Szczęsnym będzie mu trudno.
Zgoła inaczej wygląda sytuacja Linetty'ego. 23-latek nie był pewniakiem do gry w pierwszym składzie, ale z pewnością liczył na szansę. W eliminacjach zagrał w siedmiu z dziesięciu meczów. Jeszcze kilkanaście dni przed meczem z Senegalem wybiegł w pierwszym składzie na sparing z Chile. Wydaje się, że właśnie wtedy przegrał swoją szansę, bo został zmieniony już w przerwie.
Dla piłkarza Sampdorii Genua to powtórka z rozrywki. Dwa lata temu był w kadrze na mistrzostwa Europy. We Francji w trzech spotkaniach też na murawie nie spędził nawet minuty. Za to w ostatnim meczu eliminacji (2:1 z Irlandią w Warszawie) zagrał w podstawowym składzie.
Autor: pqv / Źródło: sport.tvn24.pl