Barwne opowieści z życia komisji wyborczych

Barwne opowieści z życia komisji wyborczych
Barwne opowieści z życia komisji wyborczych
Źródło: tvn24

Spośród zarzutów o nieuczciwość stawianych komisjom wyborczym przez polityków, są też takie, które mówią o niewłaściwej ochronie kart z oddanymi już głosami. Dotarliśmy do barwnych opowieści i komentarzy samych komisji.

Przekornie można powiedzieć, że kto w tych wyborach wziął udział, to jakby przeszedł do historii. Na pewno na długo zostanie zapamiętane to, co działo się z głosami i to nie tylko w dniu wyborów.

Proces liczenia

Dla wyborcy głosowanie kończy się w momencie wrzucenia karty do urny. Przestaje ona być tylko i wyłącznie "jego głosem" - staje się częścią procedury. Tak zaczyna się długa droga głosu: z urny do powiatowych lub gminnych depozytów, gdzie wraz z innymi zabezpieczony i zaplombowany czeka na ewentualne powtórne przeliczenie w ramach protestów wyborczych.

Na początku jednak członkowie komisji, maksymalnie dziewięciu, segregują głosy na te oddane do sejmiku, na radę gminy, oraz na jej głównego włodarza i zaczynają liczyć. Ale to nie znaczy, że nasz głos przejdzie przez ręce każdego z nich.

- W zależności od tego ile ich jest, mogą się podzielić. Każda z osób zajmuje się poszczególną działką - mówi Piotr Majchrzak, sędzia i przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej w Poznaniu.

W praktyce liczącego sprawdza co najmniej jeden inny członek komisji. - No i jeśli coś się nie zgadza, bo człowiek jest omylny, ale i maszyna też, to siadamy i liczymy jeszcze raz - wyjaśnia Ewa Świętochowska, przewodnicząca komisji obwodowej 575 w Warszawie.

Stosy głosów

Tak z poszczególnych głosów powstają stosy, z podzielone na rodzaj samorządu, ale też na dany komitet czy partię. Stosy po przeliczeniu zamieniają się w protokoły z zebranymi liczbami głosów.

- Protokół komisja sporządza w trzech egzemplarzach, z czego jeden wywiesza do publicznej wiadomości - opisuje Andrzej Matys z Miejskiej Komisji Wyborczej w Białymstoku.

Drugi egzemplarz protokołu trafia do zaplombowanego worka, który wraz z kartami do głosowania jedzie do depozytu. Trzeci z głosami w zapieczętowanej kopercie, trafia do komisji terytorialnej i to ta trzecia kopia podlegała w tych wyborach ręcznej procedurze liczenia.

Arytmetyka i poza matematyką

- Są sprawdzane pod względem arytmetycznym... albo innym wykraczającym poza matematyczną weryfikację - mówi Majchrzak.

Terytorialne i wojewódzkie komisje - tak jak ta w Łodzi - przyjmowały protokoły osobiście, w razie wykrytych błędów zwracały je z prośbą o poprawkę i dopiero sporządzały protokoły zbiorcze. W tym czasie na poziomie gminy zabezpieczano worki z głosami. W Każdym miejscu nieco inaczej.

Protokoły zbiorcze trafią do archiwów, a nasze głosy 30 dni po zamknięciu procedury protestów zostaną zmielone.

Autor: kris/plw / Źródło: tvn24

Czytaj także: