Babcia dałaby Szczęsnemu tylko żółtą kartkę

Babcia Wojtka Szczęsnego wspomina początki wnuka
Babcia Wojtka Szczęsnego wspomina początki wnuka
Źródło: TVN24,

Janina Szczęsna-Ignaczak, matka Macieja i babcia Wojtka Szczęsnych, nie ukarałaby wnuka w meczu z Grecją tak surowo jak hiszpański sędzia. - Ale mój syn Maciej mówi, że się należała. Ja nie jestem fachowcem - przyznaje w rozmowie z "Faktami po południu" TVN24. Zaznacza jednak, że piłką się interesuje i całkiem nieźle na niej zna.

Janina Szczęsna-Ignaczak zaprosiła reporterkę "Faktów po południu" TVN24 do siebie. Pokazała zdjęcia z rodzinnego archiwum i opowiedziała o początkach kariery polskiego bramkarza.

- Dzieci (Wojtek i Janek) trenowały na glinianym klepisku, na którym nie było trawy, tylko górki i dołki. Cud, że żadne nie złamało nogi. Jak był upał, tumany kurzu wznosiły się w niebo, nawet trener żartował, że dostaną pylicy - wspomina babcia Wojciecha Szczęsnego.

"Bramkarz nie jest cudotwórcą"

Dodaje, że Wojtek gimnazjum kończył jeszcze w Polsce. Potem, w wieku 16 lat pojechał do Londynu. - Trzy lata chodził do szkoły przy Arsenalu, zaczynał dzień od szkoły. Główny nacisk był na angielski, ale były też inne przedmioty- mówi.

O samym Euro mówi, że to "fantastyczne święto". Zapewnia, że ogląda mecze. Widziała też pierwsze spotkanie Polski - z Grecją, w którym Wojciech Szczęsny dostał czerwoną kartkę. - Mój syn (Maciej Szczęsny) powiada, że się należała. Chociaż ja bym dała żółtą, ale nie jestem sędzią ani fachowcem - ocenia. - Bramkarz nie jest cudotwórcą, jest tylko człowiekiem - dodaje.

Autor: jk//bgr/k / Źródło: tvn24

Czytaj także: