Premium

Lód płynący ulicą, fioletowe słońce. "My tu na Sycylii wiemy, czym jest ukrop"

Kiedy strażacy z północy rozcinali powalone drzewa i ewakuowali z domów ludzi, którym zerwało dachy, ci z południa rozwijali węże z wodą i walczyli o każdy hektar płonącego lasu. Grad wielkości mandarynek, upał taki, że topią się kable, brak wody, prądu - wszystko to za sprawą jednej masy powietrza. - Mam nadzieję, że nie przekroczymy bariery 50 stopni Celsjusza, chociaż sam już nie wiem, dokąd nas to wszystko prowadzi - wzdycha Francesco, rodowity mieszkaniec Palermo.

Cerber - w mitologii greckiej ogromny pies strzegący wejścia do świata zmarłych. Najczęściej przedstawiany jako trzygłowa bestia z jadowitymi zębami.

Charon - w mitologii etruskiej demon śmierci, a w greckiej - bóg konających, bezlitosny starzec, który przewoził dusze przez rzekę Styks.

Dwa antycyklony, które w lipcu nadciągnęły nad Europę, zostały ochrzczone imionami tych mitycznych postaci nie bez powodu. Przyniosły ze sobą upały, jakich jeszcze nie było. Europejskie gminy i miasta biją własne rekordy ciepła.

18 lipca termometry w hiszpańskiej Katalonii pokazały aż 45,4 stopnia Celsjusza - po raz pierwszy w całej historii pomiarów. W ten sam dzień temperatura w Rzymie sięgnęła 42,9 stopnia, przebijając o ponad 2 stopnie ubiegłoroczny rekord (40,7 stopnia). 24 lipca termometry obserwatorium astronomicznego w Palermo odnotowały 47 stopni. Od 1865 roku, czyli od momentu kiedy w stolicy Sycylii zaczęto prowadzić regularne pomiary, nigdy nie było w tym miejscu tak gorąco.

Media pytają: czy pobijemy dotychczasowy europejski rekord ciepła? W 2021 roku w sycylijskiej miejscowości Floridia odnotowano 48,8 stopnia Celsjusza. Dwa tygodnie temu Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) po przeanalizowaniu dokładności pomiarów oficjalnie potwierdziła, że była to najwyższa temperatura zarejestrowana kiedykolwiek w Europie.

- Widzieliście kiedyś fioletowe słońce? - pyta dziennikarz włoskiej "Repubbliki". Są miejsca, w których ono powoli staje się normą. A my powinniśmy zacząć się przyzwyczajać do widoku ulicy, po której płynie rzeka pełna lodu, do tego, że lotnisko jest zamknięte, bo płonie teren przy pasie startowym albo do tego, że nie ma prądu, bo stopiły się kable biegnące pod asfaltem.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam