|

Fundator i prezes milczą, wiceprezes zarzuca kłamstwo posłankom. Co Megafon ma wspólnego z edukacją?

SEJM Szumilas i Lubnauer
SEJM Szumilas i Lubnauer
Źródło: TVN24

Ministerialna komisja oceniła, że przyznanie dotacji byłoby "sprzeczne z zasadą racjonalności i gospodarności przy wydatkowaniu środków publicznych". Mimo to założona przez prawnika z Kancelarii Prezydenta fundacja Megafon dostała od ministra Czarnka 4,5 mln zł na zakup nieruchomości. Fundacja zapewniła w swoim wniosku, że "prowadzi rozmowy z właścicielem". Właściciel domu twierdzi, że nigdy nie rozmawiał z nikim z fundacji.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Swoją fundację zarejestrowali zaledwie 10 miesięcy wcześniej. A już 4 listopada 2022 roku Przemysław Czarnek przyznał im jedną z najwyższych dotacji w swoim programie. Równe 4,5 miliona złotych. Tylko Fundacja Polska Wielki Projekt dostała więcej.

Co zrobiło takie wrażenie na ministrze edukacji, skoro powołani przez niego eksperci opiniujący wniosek fundacji, byli wyjątkowo krytyczni? Nie wiemy, czy były to nazwisko fundatora - prawnika z Kancelarii Prezydenta albo nazwisko prezesa - byłego prawnika z Kancelarii Prezydenta.

Do nich jeszcze wrócimy.

Każdy podpunkt oceniony negatywnie

Fundacja na rzecz Wspólnych Spraw "Megafon" wnioskowała o 4,8 miliona złotych. Eksperci MEiN oceniający wniosek byli krytyczni. Stwierdzili, że fundacja nie wykazała wystarczająco "znaczenia tej inwestycji dla polityki oświatowej państwa". Uznali też, że wnioskowane środki nie są adekwatne do zakresu planowanych prac.

Ocena komisji składała się z dziesięciu podpunktów. Każdy podpunkt osobno dostał negatywną ocenę.

Komisja wskazała m.in., że fundacja nie ma wystarczającego potencjału instytucjonalnego oraz że "w szeregu realizowanych projektów niewielki fragment swojej działalności poświęca na rzecz wspierania systemu oświaty i wychowania. Jego działania skierowane są bardziej na pomoc innym grupom społecznym niż tych objętych systemem oświaty". Eksperci napisali też, że "wnioskowana inwestycja w dużej części odbiega od ram niniejszego programu". Co więcej, wnioskodawca, czyli fundacja Megafon, nie przedstawił operatu szacunkowego nieruchomości. Innymi słowy komisja nie miała podstaw, by ocenić, czy 4,5 miliona za taki dom to adekwatna cena.

Jak wskazali eksperci, fundacja "nie zrealizowała żadnej inwestycji ze środków publicznych" i nie przedstawiła też żadnego wkładu własnego.

Dlatego przyznanie dotacji Megafonowi, zdaniem oceniających, "mogłoby zostać uznane za sprzeczne z zasadą racjonalności i gospodarności przy wydatkowaniu środków publicznych".

Ale to nie przeszkodziło ministrowi Czarnkowi w przyznaniu dotacji. Fundacja na rzecz Wspólnych Spraw "Megafon" otrzymała 4,5 miliona złotych na zakup nieruchomości. Nie dostała natomiast pieniędzy (300 tysięcy złotych) na wyposażenie.

Mimo negatywnych ocen ekspertów otrzymali dotacje
Źródło: TVN24

"Innowacyjne metody kształcenia"

"Rodzina polska na przestrzeni wieków", "Podział obowiązków domowych", "Pozycja ojca, matki i seniora w dawnej i dzisiejszej rodzinie", "Wolny czas na wsi i w mieście" - to tylko niektóre propozycje zajęć "wspierających system oświaty", jakie Fundacja na rzecz Wspólnych Spraw "Megafon" planuje w nieruchomości, którą kupi za pieniądze z MEiN. Chce w niej utworzyć Międzypokoleniowe Centrum Edukacyjne, którego "głównym założeniem jest integracja międzypokoleniowa".

Organizacja zapowiada, jak czytamy we wniosku do MEiN, że "rozszerzy ofertę" systemu oświaty o "innowacyjne metody kształcenia wykraczające poza ramy edukacji formalnej". Nie wyjaśnia, na czym te innowacje mają polegać i w jaki sposób będą wykraczać poza te ramy. Proponuje np. serię warsztatów "Pokoleniowa wymiana doświadczeń", które mają służyć "wymianie doświadczeń na temat modelu prowadzenia rodziny, kultury pracy i życia codziennego" oraz podzieleniu się "spostrzeżeniami, tradycjami rodzinnymi i sposobami na budowę trwałych więzi rodzinnych".

Ich grupą docelową mają być "osoby w każdym wieku". 

W ramach programu proponuje "schematy zajęć", takie jak np. "Święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc wczoraj i dziś", "Wpływ Internetu i Telewizji na życie rodzinne", "Wakacje i spotkania na trzepaku czy przed komputerem", "Aktywny wypoczynek, na boisku czy w klimatyzowanej siłowni" oraz "Praca na swoim, państwowym lub u osoby prywatnej".

"Owocem tego ma być wypracowanie kilku modeli współczesnej rodziny, w której da się połączyć samorealizację zawodową każdego z jej członków z efektywnym i rodzinnym spędzaniem czasu wolnego" - czytamy we wniosku.

Fundacja planuje też np. wspólne zajęcia dla młodzieży i seniorów, których efektem ma być "stworzenie mini słownika synonimów pokoleniowych, np. cool-znakomity itp.".

Międzypokoleniowe Centrum Edukacyjne, jak czytamy we wniosku do MEiN ma być miejscem dla wszystkich. Oferta będzie kierowana do młodzieży, seniorów, osób z niepełnosprawnościami oraz uchodźców z Ukrainy. "Wszystko nieodpłatne i dostępne dla zainteresowanych" - piszą przedstawiciele Megafonu. MCE będzie też służyć "do działań wychowawczych o charakterze pozaformalnym".

O jakie działania chodzi? Fundacja nie precyzuje.

Justyna Suchecka-Jadczak: 23 organizacje miały negatywną ocenę w pierwszym etapie
Źródło: TVN24

Autorzy wniosku zapewniają, że "do prowadzenia zajęć zaangażowani zostaną wybitni specjaliści, eksperci, ludzie kultury oraz liderzy opinii". Piszą też, że uczestnicy warsztatów będą mieli możliwość pozyskiwania wiedzy od "najlepszych polskich naukowców i wybitnych postaci życia publicznego". Nie wskazują jednak ani jednego nazwiska.

Nie informują też, jak często miałaby się odbywać takie warsztaty, dla jak wielu osób byłyby przeznaczone ani w jaki sposób chcieliby dotrzeć do potencjalnych uczestników.

Nie wyjaśniają, skąd wezmą środki finansowe na organizację tego przedsięwzięcia.

- Poziom banałów, jakimi posługiwali się autorzy wniosków do ministerstwa, uzasadniając potrzebę poszczególnych działań, które chcą realizować w nieruchomościach zakupionych za miliony złotych, jest porażający - mówiła nam Anna Czyżewska, prezeska Federacji Mazowia, skupiającej organizacje pozarządowe działające na terenie województwa mazowieckiego, która zapoznała się również z planami fundacji Megafon.

"Została powiedziana nieprawda"

Twarzą organizacji jest wiceprezes Tomasz Piesiecki, poruszający się na wózku absolwent zarządzania i działacz na rzecz osób z niepełnosprawnościami.

W ostatni wtorek Tomasz Piesiecki był w Sejmie, gdzie włączył się w konferencję posłanek opozycji opowiadających dziennikarzom o "willi plus". Zarzucił Katarzynie Lubnauer i Krystynie Szumilas (byłej minister edukacji) mówienie nieprawdy i wręczył im portfolio dokonań swojej fundacji.

- Państwo prowadzą tak naprawdę grę polityczną i chcąc uderzyć w pana ministra, uderzają w fundacje, które działają na rzecz osób, które tego potrzebują, na rzecz osób niepełnosprawnych - stwierdził.

- Dostaliśmy od pana portfolio fundacji. Czytam, jakie są zadania tej fundacji. Konsultacja i rehabilitacja dla dzieci z SMA, pomoc prawna, warsztaty fizjoterapii ruchowej, wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego, pomoc osobom niepełnosprawnym, "megafon- watch". Żaden z tych celów nie świadczy o tym, że fundacja prowadziła działalność na rzecz edukacji - odpowiedziała Lubnauer. - My oceniamy sposób wydatkowania pieniędzy, a nie to, że robicie dobrą lub złą robotę dla społeczeństwa, bo niewątpliwie pomagacie osobom niepełnosprawnym. Ale konkurs był nie o tym. Konkurs był o edukacji.

Piesiecki zwrócił się do dziennikarzy: - Zobaczcie, państwo. Tutaj mamy cykliczne szkolenia, jak integrować i nie wykluczać. To jest opis działań w formie edukacji, czyli chcemy edukować osoby pełnosprawne, jak zintegrować osoby pełnosprawne z niepełnosprawnymi. Aby nie było podziałów między osobami niepełnosprawnymi a pełnosprawnymi. To jest jeden z wielu projektów, które organizacja prowadzi. Została powiedziana nieprawda. Pani poseł wraz z panią minister powiedziały, że nie mamy żadnego doświadczenia w edukacji.

Wiceprezes fundacji Megafon dyskutował z posłankami w Sejmie
Źródło: TVN24

- To eksperci ministra edukacji dali negatywną opinię fundacji Megafon - podkreślała Szumilas. - To nie my, jako posłowie, zdecydowaliśmy, że tej czy innej fundacji nie należą się pieniądze. To nie my mówimy, że fundacje te prowadzą działalność niezgodną z celami konkursu.

Piesiecki: - Dlaczego panie posługują się nieprawdą? W TVN-ie jest pokazywana nieruchomość, na którą fundacja nie otrzymała dofinansowania i wycofała wniosek. Dlaczego teraz fundacja na tym cierpi? - pytał.

- Dokładnie ten budynek jest umieszczony w dokumentach, które dostaliśmy od ministerstwa jako wniosek fundacji. Nie dostaliśmy dokumentów, że budynek został zmieniony - odparła Lubnauer.

"Zarząd podjął rozmowy"

O co chodzi z tą nieruchomością?

Fundacja Megafon we wniosku złożonym do MEiN deklarowała chęć zakupu nieruchomości położonej przy ulicy Pustułeczki na warszawskim Ursynowie. Jako załącznik złożyła odpis zwykły jej księgi wieczystej.

Kilkakrotnie pytaliśmy fundację o adres nieruchomości, którą ostatecznie zamierza zakupić z pieniędzy od ministerstwa. Jedyna informacja, jaką uzyskaliśmy, to że "fundacja analizuje publicznie dostępne ogłoszenia nieruchomości". 

Po publikacji artykułu "Willa plus. Publiczne pieniądze dla organizacji bliskich PiS" zwrócił się do nas właściciel domu wskazanego we wniosku. Poinformował, że żadna fundacja nie miała zamiaru kupić jego posiadłości i nie płaci mu pieniędzy. 

Tymczasem przedstawiciele fundacji Megafon napisali we wniosku (we wrześniu 2022 r.): "Zarząd fundacji podjął rozmowy z właścicielem nieruchomości w celu ustalenia jej stanu technicznego. Stan ten nie budzi żadnych zastrzeżeń".

- Na etapie składania wniosku nie oglądałem tej nieruchomości w środku osobiście. Później, po zapoznaniu się z dokumentacją budynku oraz wizytą na miejscu, zobaczyłem, że budynku nie da się w pełni przystosować dla potrzeb osób z niepełnosprawnościami - mówił nam 1 lutego wiceprezes Piesiecki.

Właściciel nieruchomości, którą Megafon pierwotnie wskazał we wniosku, poinformował nas, że nigdy nie widział się ani z prezesem Markiem Hryniewiczem, ani z wiceprezesem Piesieckim. - Nie miałem kontaktu z tymi ludźmi i nie wiem, kim są - wyjaśnia. - W zeszłym roku próbowaliśmy sprzedać nieruchomość za pośrednictwem agencji nieruchomości, która przyprowadzała oglądających. To budynek, w którym prowadzimy klinikę stomatologiczną. Osoby z fundacji miały go oglądać latem, ale nie było ich na nią stać, ponieważ wystawiłem nieruchomość za 4,5 miliona złotych, ale netto. Brutto to było ponad 6 mln złotych, więc nie mieliśmy nawet podstawy do rozmów - zaznacza.

wit 2 suski
Willa plus. Marek Suski pytany o dofinansowania dla fundacji związanych z PiS
Źródło: TVN24

Prawnicy z Kancelarii Prezydenta

Fundację na rzecz Wspólnych Spraw "Megafon" założył Tomasz Kulikowski, dyrektor Biura Interwencyjnej Pomocy Prawnej i Listów w Kancelarii Prezydenta RP. Będąc fundatorem, Kulikowski ma uprawnienia do wyboru zarządu i zmiany statutu fundacji. To on wybrał Piesieckiego na wiceprezesa organizacji kilka miesięcy po jej założeniu.

Zadzwoniliśmy do Kulikowskiego, nie chciał rozmawiać. Poprosił, byśmy kontaktowali się z fundacją.

Prezesem fundacji jest Marek Hryniewicz, radca prawny wcześniej zatrudniony w kancelarii, były podwładny Kulikowskiego. To on ma dostęp do kont bankowych fundacji, przygotowywał jej wniosek do MEiN i koordynuje jej działalność. Hryniewicz nie występuje w mediach, od początku pracy nad serią artykułów dotyczących "willi plus" unikał rozmowy z nami i nalegał na "utrzymanie formy pisemnej". Na nasze pytania wysłane mailem nie odpowiedział.

Tomasz Kulikowski był kluczową osobą w projekcie "DudaPomoc", będącej częścią kampanii wyborczej Andrzeja Dudy w 2015 r. Miała ona, jak czytamy w portalu niezależna.pl, "rozwiązywać problemy zwykłych obywateli, których nie stać na pomoc prawników w sytuacji konfliktu z instytucjami publicznymi". Z "DudaPomocy" powstało później Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej w kancelarii.

Jednego ze spotkań z Dudą, w Siemiatyczach, w województwie podlaskim, w 2016 roku słuchał właśnie Tomasz Piesiecki. Prezydent objeżdżał wtedy miasta, których nie zdążył odwiedzić podczas kampanii ani w pierwszym roku kadencji.

Piesiecki jako dziecko uległ poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Pijany sprawca nie miał ubezpieczenia OC, dlatego poszkodowanemu przysługiwało jedynie odszkodowanie i renta z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.

Do czasu.

Czarnek i Szumilas w Sejmie. Wymiana zdań na temat "willi plus"
Źródło: TVN24

Kiedy Piesiecki miał 24 lata, został bez środków do życia. Fundusz stwierdził, że wyczerpał już środki z tzw. sumy gwarancyjnej i utracił prawo do renty. Piesiecki przegrał w dwóch instancjach sądowych. Nie było go stać na prawnika, który podjąłby się jego sprawy przed Sądem Najwyższym. Termin na złożenie kasacji minął.

Jak czytamy w artykule "Rozgrywający. Sylwetka Tomasza Piesieckiego" kwartalnika "Więź", Piesiecki wtedy, w październiku 2016 r., złapał Dudę mocno za rękę i poprosił o rozmowę.

Wytłumaczył mu swoją sprawę i przekazał dokumenty. Duda - jak pisał dziennikarz Jakub Halcewicz-Pleskaczewski - obiecał poparcie inicjatywy ustawodawczej, która poprawiłaby sytuację osób z niepełnosprawnościami bez dostępu do świadczeń. "Odpowiedni dokument wpływa do Senatu w ciągu dwóch tygodni" - czytamy w "Więzi".

Ale wcześniej, w styczniu 2016 r., Piesiecki spotkał się w tej sprawie z ówczesnym Rzecznikiem Praw Obywatelskich Adamem Bodnarem, który prowadził regionalne konsultacje z organizacjami pozarządowymi w całej Polsce.

Okres był szczególny: "Wiadomości" TVP tygodniami atakowały sektor pozarządowy. Premier Beata Szydło grzmiała, że państwowe pieniądze dostają "fundacje podporządkowane politykom poprzedniego obozu rządzącego". Zapowiedziała wtedy utworzenie Narodowego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego, które miałoby "uporządkować całą tę sferę". - Zapewniłoby to większą transparentność funkcjonowania organizacji pozarządowych i wydawania tych pieniędzy - mówiła Szydło.

To z tego pomysłu wykluł się później Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, nadzorowany przez wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego. Instytut dotował też organizacje ludzi powiązanych z Megafonem, do czego jeszcze wrócimy.

Jak Narodowy Instytut Wolności rozdziela dotacje? Materiał z 2019 roku
Źródło: TVN24

Bodnar pomaga Piesieckiemu

- To było niesprawiedliwe. Przepisy przewidywały wtedy za niską sumę gwarancyjną - mówi nam Adam Bodnar.

Takich osób jak Piesiecki, które przez lukę prawną zostały pozbawione ochrony oraz środków na leczenie, rehabilitację i utrzymanie, było wtedy kilkadziesiąt. Kolejnym kilkuset za chwilę groziła podobna sytuacja.

Rzecznikowi Praw Obywatelskich przysługiwał dłuższy termin na złożenie kasacji - do sześciu miesięcy. Zaskarżył więc orzeczenie dotyczące Piesieckiego do Sądu Najwyższego i zwrócił się do Senatu o zmianę przepisów ubezpieczeniowych. Wysłał też swoich ludzi do komisji parlamentarnych, żeby argumentowali za inicjatywą ustawodawczą, która mogłaby rozwiązać problem wyczerpywania się sum gwarancyjnych. We wrześniu 2016 r. - a więc przed spotkaniem Piesieckiego z Dudą - senacka komisja praw człowieka, praworządności i petycji opowiedziała się za inicjatywą.

W sprawie Piesieckiego z kolei RPO podnosił przed SN, że odpowiedzialność państwa wobec młodego człowieka, który od ponad dwóch dekad zmaga się z niepełnosprawnością, do której się nie przyczynił, nie powinna wygasnąć. Zwłaszcza że gdyby Piesiecki uległ wypadkowi kilka miesięcy później, miałby prawo do dużo wyższej sumy gwarancyjnej (akurat zmieniły się przepisy). RPO powołał się na artykuł 32 konstytucji, czyli prawo do równego traktowania przez władze publiczne i zakaz dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym. W maju 2017 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację Bodnara i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.

W 2019 r., dzięki zabiegom Piesieckiego i Bodnara, Sejm zmienił ustawę o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli w taki sposób, żeby poszkodowane ofiary wypadków komunikacyjnych nie traciły wsparcia finansowego.

Od tego momentu Piesiecki zbliżył się do obozu władzy i zaczął częściej pojawiać się w mediach. Na Facebooku widzimy go na zdjęciach m.in. z Jarosławem Kaczyńskim, prezydentem Andrzejem Dudą, premierem Mateuszem Morawieckim, wicepremierem Jackiem Sasinem, ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem, europosłanką Beatą Szydło, ministrą rodziny i polityki społecznej Marleną Maląg czy obecną sędzią Trybunału Konstytucyjnego, a wtedy posłanką PiS Krystyną Pawłowicz.

W Kancelarii Prezydenta Tomasz Piesiecki spotkał też Hryniewicza. - Bliżej poznałem Marka w połowie 2021 r. i wtedy pojawiła się inicjatywa wspólnego działania i założenia fundacji. Chciałem rozszerzyć swoją działalność na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Zaprzyjaźniliśmy się z Markiem, jest to człowiek w podobnym wieku i empatyczny. Wielu ludzi postrzega osoby niepełnosprawne jako niezaradne, w jego podejściu nie odczułem tego. Wyraziłem chęć działania - mówi Piesiecki. Podkreśla, że razem z prezesem swoje funkcje pełnią nieodpłatnie w ramach wolontariatu. 

Na tropie samorządów

To głównie na akcje Piesieckiego w Białymstoku powołuje się Megafon we wniosku do MEiN. Wśród działań autorzy wymieniają m.in. "interwencyjną pomoc prawną dla niepełnosprawnego, którego miasto chce eksmitować z lokalu socjalnego" czy "dostarczenie wózków dla niepełnosprawnych uchodźców z Ukrainy".

"W ramach pomocy osobom z niepełnosprawnościami w Białymstoku Fundacja przeprowadziła również interwencyjną naprawę elektrycznego wózka inwalidzkiego w Wielką Sobotę" - czytamy.

Megafon organizował też "stoisko z atrakcjami podczas Dnia Dziecka na Stadionie Miejskim w Białymstoku". "Promocja działań Fundacji na rzecz najmłodszych oraz lokalnej społeczności połączona była z malowaniem dzieciom twarzy, zaplataniem bokserskich warkoczyków z kolorowych włosów, pokazami baniek mydlanych, występem animatora oraz wyjątkowym koncertem pani Julii Klukowskiej" - czytamy we wniosku.

czarnek
Czarnek: trwa festiwal nienawiści, chamstwa, hejtu
Źródło: TVN24

W ubiegłym roku organizacja rozpoczęła "ogólnopolskie badanie jakości i warunków zatrudnienia w administracji samorządowej" pod hasłem #megafonwatch. Efektem tych "działań" jest profil "strażniczy" na Twitterze (w chwili publikacji tego tekstu obserwuje go siedem osób). Dowiadujemy się, że w ramach "mówienia głośno o ważnych sprawach" przedstawiciele fundacji zapytali władze Olsztyna, ile nagród otrzymali wiceprezydenci miasta w okresie od 1 stycznia 2020 roku do 20 kwietnia 2022 roku.

Wcześniej podobne pytania zadali samorządowcom ze Szczecina, Kielc, Rzeszowa, Wrocławia, Białegostoku, Zielonej Góry, Poznania, Krakowa, Łodzi i Warszawy. W żadnym z tych miast nie rządzi PiS. 

Te same samorządy Megafon pytał o liczbę zatrudnionych urzędników.

Kadry

We wniosku do MEiN przedstawiciele fundacji Megafon wskazali też "zasoby kadrowe", których "doświadczenie i kwalifikacje pozwalają na prawidłową realizację projektu". Oprócz samego prezesa wymienili też Krystiana Jaworskiego oraz Anetę Markowską. Nie wskazali, czy te osoby pełnią w fundacji jakieś funkcje ani czym mają się w niej zajmować.

Krystian Jaworski to prezes Fundacji Instytut Rzeczypospolitej im. Pawła Włodkowica. Organizacja ta dostała w październiku 150 tys. zł dofinansowania z ministerstwa edukacji w ramach "Programu Wsparcia Edukacji".

Niedługo później dostała też 300 tys. zł od MEiN na projekt "budowy międzypokoleniowej solidarności". Fundacja była też dotychczas mocno dofinansowywana przez podległy wicepremierowi Piotrowi Glińskiemu Narodowy Instytut Wolności (NIW): w 2020 r. otrzymała 1,1 mln zł na trzy projekty, w 2021 r. - 1,7 mln zł na pięć.

W latach 2019-2020 prezesem fundacji był Krzysztof Szczucki, obecny prezes Rządowego Centrum Legislacji, który do lutego 2020 r. pełnił też funkcję głównego specjalisty w Biurze Prawa i Ustroju w Kancelarii Prezydenta RP.

Czyli tam, gdzie pracował Hryniewicz i ciągle dyrektorem jest Kulikowski.

W Fundacji Instytut Rzeczypospolitej im. Pawła Włodkowica ciągle pracuje też żona Szczuckiego Jolanta, psychoterapeutka. Szczucki odpowiada też m.in. za Akademię PiS, czyli cykl "zajęć, warsztatów i wykładów, które mają na celu zaktualizować wiedzę osób, które zajmują najpoważniejsze stanowiska na szczeblu centralnym i lokalnym lub też przygotowują się do nich".

21 stycznia w Akademii PiS minister Czarnek wygłosił wykład pt. "O przyszłości edukacji i nauki".

Z kolei Aneta Markowska, jak wskazuje fundacja Megafon, jest sekretarzem Stowarzyszenia "Patria Nostra" z Olsztyna, które dostało dofinansowywanie z MEiN w ramach "Programu Wsparcia Edukacji" oraz dotację z Narodowego Instytutu Wolności.

Fundacja Megafon w opisie swoich zasobów kadrowych nie poinformowała, czy współpracuje z jakimikolwiek wolontariuszami.

"Niesprawiedliwość"

Tomasz Popiel z Fundacji "Pomerdało mi się", która zajmuje się m. in. wsparciem dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, mówi: - Jest mi ogromnie przykro i czuję niesprawiedliwość, gdy słyszę takie historie jak ta. Ja też przygotowuję wnioski projektowe i staram się o dotacje. Największymi grantami, gdzie nie trzeba mieć własnego wkładu, i organizacje czekają na pojawienie się konkursu, jest NoweFio i PROO z Narodowego Instytutu Wolności. To duże pieniądze, maksymalnie 600 tysięcy złotych. Pierwszy jest na działalność statutową, drugi grant na instytucjonalną. Przygotowanie wniosków zajmuje mnóstwo czasu. I teraz, jak słyszę pana Czarnka, że on powołał niezależnych ekspertów do oceny wniosków, ale nie musi się ich słuchać, bo on decyduje, to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.

Jak tłumaczy Popiel, w NIW wnioski ocenia dwóch ekspertów i mają do przyznania po 50 punktów. - Ostatnio trzeba było dostać 97,5 punktu, żeby przyznano grant. Ja miałem 92. W głowie mi się nie mieści, że piszący wnioski w konkursie MEiN w rzeczywistości nie musieli wskazywać dokładnej lokalizacji lokali do kupna czy później ją swobodnie zmieniać. Jest to absurdalne. Ja muszę udowodnić, że budynek jest mój lub mam umowę na minimum pięć lat. Wiedza, że nie wszystkich obowiązują takie zasady, odbiera zapał do pracy. Siedzisz tygodniami nad wnioskiem, musisz podać takie szczegóły, że potem, jak realizujesz wniosek, to masz znikome szanse manewru. Na przykład robię teraz projekt z pomocy psychologicznej i dopłacam z własnych pieniędzy na autokary, żeby dzieci do mnie przyjechały, ponieważ jak pisałem wniosek, paliwo było po 5 złotych. A w konkursie MEiN hulaj dusza - mówi Popiel.

Czytaj także: