Oddaję krew, a "państwo nią handluje"? Co sprzedajemy, co zyskujemy

shutterstock_2305884533
shutterstock_2305884533
Źródło: Peter Porrini/Shutterstock
"Sprzedają nawet naszą krew", "państwo handluje krwią Polaków" - komentują internauci, oburzeni opublikowanymi danymi, ile Polska zyskuje na sprzedaży nadwyżek osocza. Wielu jest zaskoczonych, że na bezpłatnie oddawanej przez nich krwi ktoś potem "robi biznes". To nie tak. Wyjaśniamy.
Artykuł dostępny w subskrypcji

"W Małopolsce pilnie jest potrzebna krew: O Rh-; AB Rh-. Nie da się jej wyprodukować, ale możesz się nią podzielić". "Potrzebna krew dla dziewczynki z rodziny druha OSP Wólka Modrzejowa". "Mieszkaniec Solca Kujawskiego, który został ranny po ataku nożownika, potrzebuje krwi". "Szamotulski szpital prosi dawców krwi o pomoc". "Pilnie potrzebna krew 0 Rh-, B Rh-"... To tylko przykładowe komunikaty z ostatnich tygodni o brakach krwi, które można było przeczytać w internecie. Wszyscy je znamy. Regularnie słyszymy bowiem apele o oddawanie krwi - zawsze jej gdzieś brakuje. Dlatego takie zdziwienie i oburzenie w mediach społecznościowych wywołały ostatnio informacje o tym, jakoby "Ministerstwo Zdrowia robi biznes na sprzedaży krwi".

Czytaj także: