Za oficjalny dokument, który może być interesujący dla zwykłego obywatela i powinien mu zostać na życzenie udostępniony, uznaje się nie tylko pisma i maile, ale także notatki, zdjęcia, prezentacje multimedialne, raporty, umowy, a nawet historie przeglądania stron w wyszukiwarce internetowej. Ze Szwecji dla Magazynu TVN24 pisze Katarzyna Tubylewicz.Artykuł dostępny w subskrypcji
W jednym z kryminałów Lizy Marklund - "Czerwona wilczyca" - dziennikarka śledcza Annika Bengtzon udaje się do kancelarii rządu i prosi dyżurnego strażnika o wgląd w korespondencję minister kultury, Kariny Björnlund. Strażnik nie wydaje się zdziwiony, nie stuka się w głowę, nie prosi o legitymację dziennikarską, ani o żaden inny dokument.