Brak świadomej zgody na stosunek seksualny oznacza już w kilkunastu krajach Unii Europejskiej, że doszło do przestępstwa zgwałcenia. Tymczasem w polskim Kodeksie karnym nadal widnieje archaiczna definicja zgwałcenia, która pochodzi z lat 30. ubiegłego wieku. Posłanki Lewicy chcą zmiany zgodnej z zapisami tzw. konwencji stambulskiej, którą Polska ratyfikowała w 2015 roku. - To brak swobodnie wyrażonej zgody na obcowanie płciowe powinien być podstawą ponoszenia odpowiedzialności karnej, Polska jest w tyle za Europą - przekonuje posłanka Anita Kucharska-Dziedzic. Projekt zmiany ustawy jest gotowy. Kiedy wejdzie w życie?
Wrocław, koniec października ubiegłego roku. Sąd skazał ginekologa za zgwałcenie 19-letniej pacjentki i molestowanie drugiej na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata i dozór kuratora. Wyrok jest nieprawomocny. Mimo że wobec ginekologa od trzech lat toczyła się sprawa karna, jeszcze w listopadzie ub.r. leczył w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym i prowadził zajęcia ze studentkami oraz studentami medycyny na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Obie instytucje twierdziły, że nie miały informacji o śledztwie prokuratury.
CZYTAJ WIĘCEJ: GINEKOLOG SKAZANY ZA GWAŁT NA PACJENTCE PO WYROKU PROWADZIŁ ZAJĘCIA NA UCZELNI I PRACOWAŁ W SZPITALU >>>
Łódź, maj 2023 roku. Rusza proces byłego pracownika łódzkiej filmówki, oskarżonego o zgwałcenie kobiety podczas imprezy zorganizowanej przez uczelnię. O zdarzeniu poinformowały prokuraturę władze filmówki. Podejrzany został zwolniony z pracy w trybie dyscyplinarnym. Nie czuje się winny. - Na pewno nie doszło do zdarzenia, które można by było zakwalifikować jako zgwałcenie. W swoich wyjaśnieniach oskarżony będzie przedstawiał swoje stanowisko. Jego ogląd jest zupełnie inny niż w treści zarzutu stawianego przez prokuraturę - mówił jego obrońca Maciej Lenart na sądowym korytarzu.
To zaledwie dwa przypadki z ostatniego roku, o których głośno było w mediach. Trzeba jednak zaznaczyć, że do takich przestępstw, dokonanych przez osoby obce, dochodzi rzadko. Według raportu Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER z 2016 roku zatytułowanego "Przełamać tabu - prawa ofiar przemocy seksualnej w Polsce" napaść przez nieznajomego to zaledwie 8 procent wszystkich zgłoszeń. Ponad 80 procent osób, które doświadczyły gwałtu, znało swojego oprawcę (22 procent kobiet doświadczyło gwałtu ze strony partnera, a 63 procent ze strony byłego partnera). Do przemocy seksualnej dochodzi najczęściej we własnym domu, zdarza się tam 55 procent gwałtów.
Między innymi to, że osoba poszkodowana zna gwałciciela, ma wpływ na niską zgłaszalność przestępstwJoanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet w fundacji Feminoteka
Raport Fundacji STER wyróżnia też inne przyczyny, dla których osoby poszkodowane nie zgłaszają zgwałcenia na policję czy do prokuratury. To głównie strach, wstyd, przekonanie, że nikt osobie pokrzywdzonej nie uwierzy. Ale jest też inny powód - archaiczna definicja prawna przestępstwa zgwałcenia. Bardzo często dzieje się tak, że zdarzenia nie można zakwalifikować jako zgwałcenia, bo nie spełnia definicji z zapisu w Kodeksie karnym.
- Na przykład dzieje się to wtedy, gdy osoba poszkodowana nie broniła się aktywnie. A przecież wiemy, że bardzo wiele osób, które doświadczyły zgwałcenia, ze strachu jest w stanie paraliżu i zamrożenia ciała, które uniemożliwiają obronę czy krzyk - wyjaśnia Joanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet w Fundacji Feminoteka.
Świadoma zgoda i zapis sprzed prawie stu lat
Eksperci uważają, że niska zgłaszalność przestępstw na tle seksualnym wynika nie tylko ze wstydu czy strachu osoby poszkodowanej przed wtórną wiktymizacją, a więc obwinianiem jej za zaistniałe zdarzenie, ale już na gruncie prawnym sama definicja zgwałcenia jest niewystarczająca.
- Aktualna definicja zgwałcenia została stworzona prawie sto lat temu, na początku lat 30. ubiegłego wieku i w niemal niezmienionej formie funkcjonuje w Kodeksie karnym do dziś. Według niej zgwałcenie ma miejsce wtedy, gdy ofiara stawia opór - wyjaśnia Danuta Wawrowska, adwokatka.
Chodzi o art. 197 par. 1 Kodeksu karnego, który definiuje przestępstwo zgwałcenia wówczas, gdy dochodzi do niego w wyniku przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu.
Brzmi on następująco:
Kolejne paragrafy tego artykułu KK mówią o wymiarach kary, gdy do zgwałcenia dochodzi m.in. ze szczególnym okrucieństwem, wobec osoby małoletniej, członków rodziny (dzieci, rodzeństwa) czy kobiet w ciąży, traktują też o gwałtach dokonywanych przez kilka osób, nagrywanych oraz tych, których następstwem jest śmierć człowieka (za co grozi dożywocie).
Niezmienne w każdej z tych sytuacji jest jedno: do zgwałcenia dochodzi wtedy, gdy osoba poszkodowana stawia opór.
Definicja z polskiego Kodeksu karnego, z lat 30. ubiegłego wieku, odbiega od standardów unijnych, które zostały zapisane w Konwencji o przeciwdziałaniu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. konwencji stambulskiej). Chodzi dokładnie o art. 36 tego dokumentu, który Polska ratyfikowała w 2015 roku.
Artykuł 36 konwencji stambulskiej mówi o tym, że do przestępstwa zgwałcenia dochodzi wtedy, gdy do stosunku seksualnego dochodzi bez zgody osoby poszkodowanej. Dodatkowo zgoda musi być wyrażona świadomie.
Zapis brzmi następująco:
Definicję zgwałcenia zmieniło już kilkanaście krajów Unii Europejskiej, w tym m.in. Szwecja, Irlandia, Islandia czy Hiszpania. Niedługo dołączą do nich nasi sąsiedzi z Czech.
Pierwszym krajem, który oparł definicję zgwałcenia na braku świadomej zgody, była w 2018 roku Szwecja.
Dwa lata później Reuters informował, że odsetek wyroków skazujących w Szwecji wzrósł o 75 procent. Agencja podała także, że według badań zebranych przez szwedzką klinikę ratunkową dla ofiar gwałtów aż 70 procent poszkodowanych doznało reakcji "zamrożenia ze strachu". Chodzi o to, że w stanie silnego stresu mózg przełącza się w trzy tryby alarmowe: walkę, ucieczkę i zamrożenie. Zamrożenie to ostateczny mechanizm obronny w sytuacji zagrożenia.
Według danych Szwedzkiej Krajowej Rady ds. Zapobiegania Przestępczości (Brå) liczba zgłoszeń gwałtów wzrosła z 4895 w 2017 roku do 5930 w roku 2019.
Mało zgwałceń czy błędne statystyki?
Jak wyglądają najnowsze statystyki w Polsce? Według danych Komendy Głównej Policji, w 2021 roku wszczęto 2257 postępowań w sprawie zgwałcenia, stwierdzono 1081 przestępstw, a wykryto 955 (czyli w przestępstwie stwierdzonym ustalono przynajmniej jednego podejrzanego w zakończonym postępowaniu przygotowawczym).
Najnowsze dane GUS ze stycznia 2024 roku przedstawiają liczbę osób poszkodowanych przestępstwem zgwałcenia w 2022 roku (według Kodeksu karnego). To 1124 osoby. GUS dzieli dane ze względu na płeć i wiek - i tak w 2022 roku ofiarą gwałtu padły 1043 kobiety i 70 mężczyzn. Wśród mężczyzn najwięcej osób poszkodowanych odnotowano w grupie najmłodszej - chłopców w wieku do lat 16 (48 osób poszkodowanych), a wśród kobiet - w wieku od 30 do 49 lat (281 osób poszkodowanych). Niewiele mniej poszkodowanych kobiet, bo 270, było w grupie wiekowej do lat 16.
Według statystyk Niebieskiej Linii, służącej do zgłaszania przypadków przemocy, dane te nie oddają prawdziwej skali zjawiska - rocznie w Polsce ma dochodzić do ok. 30 000 zgwałceń.
Dlaczego rozbieżności są tak duże?
Z raportu Fundacji STER wynika, że ponad 90 procent kobiet doświadczyło w swoim życiu jakiejś formy przemocy seksualnej. Aż 87 procent kobiet doświadczyło jakiejś formy molestowania seksualnego, a 37 procent brało udział w "czynności seksualnej", której nie chciało (np. były to pocałunki czy tak zwany petting). Co czwarta kobieta ma za sobą doświadczenie próby gwałtu, co piąta zaś doświadczenie gwałtu. Prawie połowa kobiet została zgwałcona więcej niż raz, duży odsetek przestępstw to gwałt małżeński. Większość kobiet, bo aż 95 procent, nie zgłosiła przestępstwa na policję czy do prokuratury.
Statystyki wyroków skazujących za zgwałcenie również nie zachęcają do szukania sprawiedliwości w sądach. Aż 40 procent wyroków to wyroki w zawieszeniu. Natomiast prawie 70 procent spraw o gwałt jest umarzanych.Danuta Wawrowska, adwokatka
Takie dane podaje Centrum Praw Kobiet oraz Feminoteka. Już w 2019 roku Feminoteka alarmowała: "Najczęstsze wyroki za gwałt, to wyroki w zawieszeniu (między 30 a 40 procent). Kary między 5 a 10 lat dostaje zaledwie 13 procent gwałcicieli. Najczęściej skazywani są na dwa lata, z czego niemal 60 procent w zawieszeniu".
Prawo nie stoi po stronie pokrzywdzonych
W 2020 roku interpelację do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w sprawie konieczności zmiany prawnej definicji zgwałcenia napisały cztery posłanki Koalicji Obywatelskiej: Aleksandra Gajewska, Barbara Nowacka, Małgorzata Kidawa-Błońska i Monika Wielichowska.
W uzasadnieniu wskazały, że "wedle przepisów polskiego prawa karnego konieczność wyrażenia zgody na jakąkolwiek czynność seksualną w ogóle nie jest brana pod uwagę. Definicja skupia się na użyciu przemocy, podstępu czy groźby przez sprawcę oraz konieczności wyrażenia oporu przez ofiarę". A definicja ta nie stoi po stronie osób poszkodowanych.
Odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości?
Ówczesny sekretarz stanu Marcin Warchoł (dziś poseł Suwerennej Polski) przekonywał, że obecna definicja jest właściwa.
"Analizując potrzebę dostosowania znamion przestępstwa zgwałcenia do przepisów Konwencji poprzez wprowadzenie przesłanki braku zgody ofiary, należy zauważyć, że polski porządek prawny po pierwsze wprowadza przestępstwo zgwałcenia jako zachowanie polegające na przełamaniu oporu ofiary, czyli de facto sankcjonuje zachowanie podjęte pomimo sprzeciwu ofiary - zatem podjęte pomimo zwerbalizowanego braku zgody. Po drugie ustawowe unormowania przestępstwa zgwałcenia pozostają otwarte na interpretację zgodną z Konwencją i w danych okolicznościach faktycznych czynu sąd ma możliwość uwzględnienia braku zgody ofiary, rozumianej jako niewyrażenie wprost akceptacji".
Adwokatka Danuta Wawrowska już dwa lata temu wraz z posłanką Lewicy Anitą Kucharską-Dziedzic przygotowała projekt zmiany definicji prawnej zgwałcenia. Projekt leży w sejmowej zamrażarce.
Polska definicja opiera się w tej chwili na konieczności przełamania oporu albo użycia przemocy przez sprawcę. Nowa definicja wprowadza pojęcie autonomii seksualnej, a więc stosunek płciowy ma być dobrowolny. Obecne prawo działa przeciwko osobom pokrzywdzonymDanuta Wawrowska, adwokatka
- Projekt jest gotowy do wzięcia, definicja prawna zgwałcenia powinna zostać jak najszybciej zmieniona. Jesteśmy do tego zobowiązani, w polskim prawie musi pojawić się zapis, który mówi o tym, że najważniejszym elementem w definiowaniu przestępstw seksualnych jest brak zgody na seks u osoby pokrzywdzonej. Od 1 października 2023 roku Unia Europejska jest oficjalną stroną konwencji stambulskiej. To zaś przekłada się na legislacje rządów krajowych i kolejne kraje zmieniają swoje prawo, aby zapewnić wszystkim kobietom w całej UE równą ochronę przed gwałtem, bez względu na to, gdzie mieszkają lub gdzie podróżują w UE - mówi mecenas Wawrowska.
Zapis proponowany przez posłanki Lewicy dotyczy zmian w Kodeksie karnym, m.in. w przywołanym już art. 197 par. 1, gdzie pojawia się definicja zgwałcenia.
Po zmianie Kodeksu karnego przepis ten miałby brzmieć następująco:
Poza zmianą prawną definicji zgwałcenia podniesieniu uległby też wymiar kary. Teraz kara wynosi od 2 do 15 lat, w nowym prawie byłaby to kara pozbawienia wolności na okres nie krótszy niż trzy lata.
Prawniczki podkreślają, że w nowej definicji zgwałcenia chodzi też o ochronę wolności oraz autonomii seksualnej ofiar.
Pojęcie wolności seksualnej wyjaśnia prawniczka prof. Monika Płatek w "Opinii w przedmiocie pojęcia gwałtu (przestępstwa zgwałcenia) w kontekście prawa Unii Europejskiej oraz ratyfikowanej przez Polskę Konwencji Stambulskiej". Dokument powstał w 2020 roku na zlecenie Biura Analiz Sejmowych.
"Wolność seksualna zawiera się w możliwości wyrażenia sprzeciwu. Ogranicza się do "NIE znaczy NIE". Wskaźnikiem braku zgody jest obecność przemocy, groźby karalnej czy podstępu. (…) Wolność seksualna zakłada, że człowiek ma prawo odmówić zgody na relację seksualną. Ma prawo do niezgody, do wyrażenia sprzeciwu, powiedzenia: "nie".
A czym jest autonomia seksualna? Prof. Płatek pisze, że oznacza ona autonomiczną, nieprzymuszoną, pozytywną zgodę na zbliżenie. "Wyraża się w "TAK znaczy TAK" i dopóki jej brak, nie ma podstaw do zakładania, że istnieje wola na zbliżenie".
Danuta Wawrowska tłumaczy, że w tej chwili prawo jest ułomne.
Gdyby w Polsce prawo było takie, jak w 16 krajach krajach UE, w których obowiązuje definicja oparta na zgodzie, to osoby poszkodowane nie byłyby tak bezbronne. Teraz istnieje domniemanie zgody na seks i to ofiara musi to domniemanie obalić. Czyli czym jest kobieta? Przedmiotem, skoro ustawodawca z góry przyjmuje, że ona się zgadza na seks.Danuta Wawrowska, adwokatka
Prawniczka podkreśla też, że cała procedura zgłoszenia przestępstwa, a potem postępowania karnego, jest traumatyczna dla osoby poszkodowanej.
- Mało tego, jak już osoba skrzywdzona przejdzie przez ten koszmar postępowania przygotowawczego i pytań: "A dlaczego pani się tak ubrała?", "Po co pani tam poszła?", to później w postępowaniu sądowym sprawca dostaje żenująco niską karę, ponieważ w polskich przepisach gwałt jest nadal występkiem, a nie zbrodnią. Co to oznacza? Sądy zawieszają wyrok i ten wyrok jest zwykle w dolnej granicy zagrożenia, czyli dwa lata - wyjaśnia mecenas Wawrowska.
Inny wektor
Jak nowe prawo zmieniłoby sytuację osób poszkodowanych?
- Przede wszystkim nie narusza się już na gruncie definicji prawnej podmiotowości osoby pokrzywdzonej. Przestawia się wektor prowadzonego postępowania: nie zwraca się uwagi na to, czy krzyczała, biła, kopała i drapała, bo tylko czynny opór powodował, że to domniemanie było obalone. Ważne będzie tylko, czy sprawca miał zgodę. Trzeba będzie przestawić procedury i prowadzących postępowania w sprawach zgwałcenia na inne tory: "Czy sprawca uzyskał zgodę?" Koniec kropka - wyjaśnia mecenas Wawrowska.
Joanna Gzyra-Iskandar zaznacza, że fundamentalna zmiana dotyczy wykrywalności gwałtów. Bo definicja, która obowiązuje obecnie, nie obejmuje zdecydowanej większości przypadków zgwałceń.
Teraz osoba, która tego gwałtu doświadczyła, musi wykazać, że została do seksu zmuszona poprzez przemoc fizyczną, groźbę karalną albo podstępem. I jeżeli któryś z tych czynników nie zaszedł, a sądy też je rozumieją bardzo różnie, to sądy po prostu potrafią uznać, że gwałtu nie byłoJoanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet w Fundacji Feminoteka
Ale pojawiają się też głosy, że nowa definicja otworzy drogę do fałszywych oskarżeń.
- Fałszywe oskarżenia w tej kategorii przestępstw z uwagi na ich charakter i rodzaj chronionego dobra zdarzają się bardzo rzadko i nie skutkowały skazaniem osoby pomówionej. W krajach, w których zmieniono definicję zgwałcenia na opartą na zgodzie, nie odnotowuje się również takich przypadków. To zaś wskazuje na konieczność zmian w postulowanym w projekcie kierunku - przekonuje mecenas Wawrowska.
Kto jest na "tak", a kto na "nie"
Pytam posłankę Lewicy Anitę Kucharską-Dziedzic o to, czy jest szansa na poparcie zmiany Kodeksu karnego w Sejmie.
- Coraz więcej osób ma świadomość wagi tej sprawy. Nawet na prawicy, w środowiskach katolickich, jest wiedza o tym, że definicja, którą mamy, nie chroni osób pokrzywdzonych, a gwałciciele chodzą wolno. Ostatnio pozytywnie o propozycji tej zmiany kolejny raz pisał Tomasz Terlikowski. Kiedy wniosłam projekt, pozytywnie o nim wypowiedziała się ekspertka Klubu Jagiellońskiego [kojarzony z konserwatystami think tank, na swojej stronie klub określa się jako "chadeckie środowisko polityczne" - red.]. W wielu prywatnych czy kuluarowych rozmowach słyszałam wsparcie od przedstawicielek i przedstawicieli PiS i ich koalicjantów. Zwracali uwagę, że wytyczne Sądu Najwyższego w ostatnich latach też wskazują na brak zgody jako kluczowy w uznawaniu zgwałcenia. Jedynie posłowie Konfederacji są zdecydowanie na "nie" - mówi Kucharska-Dziedzic.
Dzwonię do posłanki Konfederacji Kariny Bosak. Twierdzi, że nie wie nic na temat sprawy.
Dzwonię do Tomasza Terlikowskiego, publicysty RMF24.
- Popieram tę zmianę, bo mamy już zaawansowaną wiedzę z psychologii i psychotraumatologii. Znane są przypadki, że w chwilach silnego stresu i poczucia zagrożenia osoba poszkodowana doznaje paraliżu i się nie broni - mówi Terlikowski. - To nie może być dowodem na to, że gwałtu nie było.
Pytam Anitę Kucharską-Dziedzic, czy jest szansa na zmianę definicji zgwałcenia jeszcze w tym roku.
- Zakładam, że podobnie jak kilka lat temu, z również kluczowym dla bezpieczeństwa kobiet i zawartym w konwencji stambulskiej izolowaniem sprawcy przemocy domowej, także i w przypadku definicji zgwałcenia będzie ponadpartyjna i ponadklubowa zgoda na zmianę i projekt wejdzie w życie w ciągu kilku miesięcy - mówi posłanka Lewicy.
Autorka/Autor: Iga Dzieciuchowicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kaspars Grinvalds/Shutterstock