Jego twórczość doceniła prestiżowa "Gazeta Literacka" czy rosyjska wersja kultowego magazynu "Rolling Stone", gdzie miał swoją stałą rubrykę. Zdążył odejść od narodowych bolszewików, oskarżając Eduarda Limonowa o brak poglądów, słusznie - naczelną zasadą pisarza było przeżywane łotrzykowskich przygód, przeprowadzenie leninowskiej rewolucji oraz zaciąganie do łóżka coraz młodszych kobiet. Czyli przeciwnie niż Dugin. Kim naprawdę jest? Szamanem, mistycznym szaleńcem, a może najbardziej wpływowym ideologiem Kremla? Kuba Benedyczak zabiera czytelników w mistyczny świat Aleksandra Dugina, który, jak każda polityczna utopia, znalazł swój finał w masowej zbrodni.
Jeden z popularnych memów mówi o tym, że znany rosyjski ideolog Aleksandr Dugin, którego córka zginęła w zamachu bombowym pod Moskwą, jest mózgiem Putina, a przecież Putin ma alzheimera, więc wystarczy połączyć kropki. To oczywiście branżowy i średnio śmieszny mem jajogłowych zajmujących się stosunkami międzynarodowymi. Ma on ni mniej ni więcej oznaczać, że Dugin jest półwariatem, półlunatykiem, a nie żadnym tam profesorem i filozofem, zaś wszystkie krążące o nim opinie jako kremlowskim ideologu, najbardziej wpływowym myślicielu Rosji czy Rasputinie 5G na dworze Putina to czystej wody bzdura. Dugin to marginalny szaleniec. Koniec, kropka.
Owszem, Aleksandr Dugin to człowiek mem i disco myśliciel. W tym sensie, że kiedy widzisz tego przygarbionego faceta z długą brodą o wyglądzie archimandryty, pozbawionego poczucia humoru, za to grzmiącego niczym każąca ręka Boga i zaangażowanego w swoje filozoficzne tyrady jak Nick Cave na scenie, to i tak wiesz, jakie będzie zakończenie: nienawidzę liberastów i hedonistycznej gejropy, Rosja imperialna albo żadna, tylko prawosławie nas uratuje itd. Prawdą jest też, że Putin prawdopodobnie nigdy się z nim nie spotkał, zapewne nie czytał jego książek i artykułów, pewnie nie obejrzał go nawet na YouTube. Wszystko fajnie, tylko skoro Dugin to taki margines, dlaczego wyprzedził swoje czasy, a jego idee urosły do rangi polityki i propagandy państwowej Rosji? Dlaczego mówią nim Putin, polityczny establishment i propaganda telewizyjna? Oczywiście w sposób zwulgaryzowany i nie przywołując jego nazwiska, ale powtarzają dokładnie to samo, co pisze przez ostatnie 30 lat.
Margines, powiadacie?
Niedaleko pada jabłko od jabłoni
W nocy z soboty na niedzielę pod Moskwą 29-letnia Daria Dugina wracała z ojcem 60-letnim Aleksandrem Duginem z festiwalu "Tradycja", gdzie opowiadali o urokach russkiego miru, który, mówiąc w uproszczeniu, oznacza ideę zabierania przez Rosję wszystkich ziem, będących kolebką rosyjskiej cywilizacji i zamieszkałych przez etnicznych Rosjan.
Ojciec i córka jechali w osobnych autach. W miejscowości Odincowo, czyli sypialnym rejonie Moskwy, samochód Darii nagle eksplodował. Federalna Służba Bezpieczeństwa natychmiast oskarżyła o zamach ukraińskie służby, a w domyśle - prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Zachodni analitycy jako zleceniodawców wskazują Putina lub rosyjskie służby. Obie wersje mają swoje wady i zalety.
Dugin nie był zbyt znany w Ukrainie, więc zabicie go to dla Kijowa średni sukces propagandowy. Z drugiej strony, jeśli ukraińskie służby wywinęłyby Rosjanom taki numer pod samym nosem, to ośmieszyłyby rosyjski kontrwywiad i to na cały świat. Z kolei Putin i rosyjskie służby mogą coraz częściej uciekać się do tego typu zagrań, aby wzbudzić jeszcze większą nienawiść Rosjan do Ukraińców, tak dostać mandat do dalszego prowadzenia wojny, a może nawet powszechnej mobilizacji wojskowej. Poza tym zamach daje Putinowi pretekst do przeprowadzenia czystek wśród swoich ludzi pod pozorem ukarania ich za nieudolność w chronieniu własnych obywateli. Oczywiście zamach na Dugina - bo to prawdopodobnie o niego chodziło - mógł być wynikiem "banalnych" porachunków wewnątrz rosyjskich struktur siłowych, gdzie trwa nieustanna walka o pieniądze i wpływy oraz gdzie jedni Dugina uwielbiali, a inni mieli go powyżej uszu.
Pojawiły się również dwie teorie spiskowe. Niemiecki analityk Siergiej Sumlenny, były dyrektor Fundacji im. Heinricha Bölla w Kijowie, uważa, że zabójstwo córki zlecił ojciec, który chciał urzeczywistnić swoje idee, wypełnione okultyzmem i kultem śmierci za ojczyznę. Moim zdaniem to mało rzetelne podejrzenie, za to działające na korzyść samego Dugina i rosyjskiego reżimu, gdyż czyni z nich syjamskie Nosferatu, gdzie ideolog i władza działają wespół w zespół w czynieniu najgorszego, więc powinniśmy się ich bać.
Do zamachu przyznała się też nikomu nieznana do tej pory Narodowa Armia Republikańska, jakoby złożona z rosyjskich polityków i żołnierzy, walczących w partyzantce przeciwko Putinowi. Jest to prawdopodobnie fake stworzony przez ukraińskie służby, a wrzucony do kanału Telegram przez rosyjskiego opozycyjnego polityka na emigracji Ilję Ponomariowa. Zabrzmi to bardzo cynicznie, ale prawda o zabójstwie Darii Duginy nie ma znaczenia. Po pierwsze, i tak nie dowiemy się prawdy. Po drugie, władze rosyjskie niezależnie od wszystkiego będą o zabójstwo oskarżać Ukraińców, próbując zorganizować zamach odwetowy i kontynuując agresję na Ukrainę.
Po śmierci Darii Duginy do sieci wypłynęło wiele bezpardonowych memów. Na przykład Dugin patrzy na samochód stojący w płomieniach, a pod nim zdanie: "Kiedy sam robiłeś instalację gazową w samochodzie". Albo zdjęcie Darii Duginy z podpisem "piekło kobiet" czy "tata obiecał, że do końca życia będę jeździć suvem". Mój ulubiony to "Daria Dugina wykreślona z listy sankcyjnej Wielkiej Brytanii. Gratulujemy". Memowa makabreska wynika z tego, że denatka przez kilka ostatnich lat pod pseudonimem Płatonowa pełniła funkcję managerki ojca oraz dziennikarki i gadającej głowy propagandowych kanałów telewizyjnych. Popierała "rosyjską operację wojskową", odmawiała Ukraińcom człowieczeństwa i nawoływała do ich egzekucji oraz zaprzeczała rosyjskim zbrodniom w Irpieniu i Buczy, twierdząc, że to inscenizacja zachodnich służb. Podczas swojej podróży po okupowanym Donbasie napisała: "Filozofia rodzi się tam, gdzie współistnieje śmierć i życie, gdzie potrafimy przezwyciężyć to rozróżnienie. (…). Podróż do Noworosji doprowadziła mnie do podstaw filozofii: do myślenia przez wgląd i przez intuicję. To tam budowany jest właściwy stosunek do siebie i innych, tam kształtują się znaczenia naszego imperium. Rosja jest niezwyciężona, Rosja zbuntowała się przeciwko totalitarnemu liberalizmowi, który szerzy się na całym świecie".
W dalszej części tego artykułu zorientujecie się Państwo, że Daria jak papuga powtarzała ezoteryczne dyrdymały swojego taty. Nie wiadomo, jakie procesy zaszły w głowie tej inteligentnej dziewczyny, zainteresowanej niegdyś filozofią, literaturą piękną i muzyką. Jeszcze 10 lat temu Daria tworzyła muzykę elektroniczną, zagrała nawet set w słynnym moskiewskim klubie Chiński Pilot Dżao Da", gdzie występował chociażby Manu Chao. Niech epitafium dla finału życia Darii będzie jej ojciec, który na pogrzebie powiedział, że zginęła w imię imperium, narodu i zwycięstwa ojczyzny.
Aleksandr Dugin, który mówi łamiącym się głosem nad trumną rozerwanej na strzępy córki, że zginęła za imperium, to jego synteza we wszystkich wymiarach. Socjopatyczny patriota, fanatyk idei i rosyjskie dziecko Platona, bo - tak jak i starożytny filozof - Dugin poszukuje idealnego, a w gruncie rzeczy totalitarnego świata, gdzie mędrcy tacy jak on doradzają władcy wybranemu przez Boga -takiemu jak Putin - w imię skomponowania państwa dla piękna. Dugin to w swej istocie totalitarysta, pragnący utopijnego, tradycjonalistycznie pojmowanego piękna pod postacią russkiego miru, który zachwalał wraz ze swoją córką kilka godzin przed zamachem. Jeśli już teraz przecierają Państwo oczy ze zdumienia, czy przypadkiem nie przepisuję średniowiecznej rozprawy teologicznej o prawie, państwie, władzy i Kościele, to spieszę poinformować, że nie. Zabieram Państwa w mistyczny świat Aleksandra Dugina, który, jak każda polityczna utopia, znalazł swój finał w masowej zbrodni.
Uczciwy faszysta
Aleksandr Dugin urodził się w inteligenckiej sowieckiej rodzinie. Jego ojciec był generał lejtnantem i doktorem historii, mama zaś doktorem medycyny. Młody Dugin udowadnia, że należy z rezerwą podchodzić do młodych ludzi należących do twardych subkultur, bo to pierwszy sygnał, że w drugiej połowie dorosłego życia pojawi się u nich potrzeba skrajnych, najczęściej reakcyjnych poglądów.
18-letni i całkiem przystojny Aleksandr był jednak w swej subkulturowości uczciwy, bowiem od początku poszukiwał w ezoterycznym postfaszyzmie. Na początku u boku artystów - pisarzy i filozofów Gajdara Dżemala i Jewgienija Gołowina, z którymi spotykał się w komunalnym baraku. Ten ostatni nazywany był wtedy "mistycznym reichsführerem". Panowie pisali artykuły i broszury, czerpiąc z islamskiej mistyki, okultyzmu i alchemii, słowianofilstwa i faszyzmu, ale zawsze przeciwko Związkowi Radzieckiemu i zachodniemu liberalizmowi. Chodziło im o znalezienie "wiecznej Rosji", która zespala się z ludźmi wierzącymi w Boga w imię swojej nieskończonej wielkości. Dugin w latach 70. i 80. przechodził z jednej prawicowej grupy do drugiej i tak aż do rozpadu ZSRR. Choć był przeciwnikiem socjalistycznej ojczyzny, to kiedy w sierpniu 1991 roku doszło do puczu Janajewa, w którym KGB i część nomenklatury partyjno-wojskowej chciała ratować istnienie Związku Radzieckiego, stanął po ich stronie. Dotarło do niego, że traci swoje imperium, zatem należy je bronić, choćby czołgami. Dwa lata później, kiedy doszło do buntu rosyjskiego parlamentu przeciwko Borysowi Jelcynowi, także stanął przeciwko prezydentowi, którego uważał za liberalnego pachołka Amerykanów.
Ukraiński politolog Andriej Szechowcow, który zajmuje się skrajnie prawicowymi ruchami w Europie, i który sam w młodości należał do duginowskiej organizacji, powiedział, że gdyby Dugin kontynuował swoje pisanie z lat 80. i 90., byłby to oryginalny produkt publicystyczny na pograniczu politologii, filozofii, kultury, etnografii i wielu innych dziedzin. Przecież jego twórczość doceniła prestiżowa "Gazeta Literacka" czy rosyjska wersja kultowego magazynu "Rolling Stone", gdzie miał swoją stałą rubrykę. Niestety w nowej Rosji Dugin zaczął bawić się w politykę i geopolitykę, przez co z interesującego intelektualisty i publicysty podryfował w kierunku ideologa i propagandysty.
Pierwszym politycznym grzechem Dugina stało się współzakładanie Partii Narodowo-Bolszewickiej wraz ze znanym i tłumaczonym na Zachodzie pisarzem Eduardem Limonowem, który pod koniec lat 90. pojechał z karabinem wesprzeć Serbów w wojnie na Bałkanach oraz z Jegorem Letowem, ikonicznym wokalistą punkrockowego zespołu Obrona Cywilna, któremu w 2008 roku stanęło serce w wyniku nadużywania alkoholu. Narodowi bolszewicy planowali w drodze zamachu stanu przejąć władzę, aby zniszczyć antyludzką trójcę: liberalizm-demokracja-kapitalizm oraz przywrócić odgórnie sterowaną sowiecką gospodarkę i rosyjskie imperium od Władywostoku do Gibraltaru. W 2003 roku na moment przejęli dach budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale na tym zakończył się ich sukces, ponieważ państwo Putina bardzo brutalnie się z nimi rozprawiło, skazując setki narodowych bolszewików na długoletnie więzienie.
W międzyczasie Dugin zdążył odejść od narodowych bolszewików, oskarżając Limonowa o brak poglądów, co nie mijało się z prawdą - naczelną zasadą pisarza było przeżywane łotrzykowskich przygód, przeprowadzenie leninowskiej rewolucji oraz zaciąganie do łóżka coraz młodszych kobiet. Czyli przeciwnie niż Dugin. Ten w latach 90. poślubił Jewgienię Debriańską, pisarkę i aktywistkę ruchu LGBT, która dziś ma ochotę zapaść się pod ziemię z powodu małżeństwa z szurniętym ultrakonserwatywnym ideologiem. Następnie Dugin, jak każdy szanujący się konserwatysta, wziął rozwód i poślubił Natalię Mielentiewą, profesorkę filozofii Uniwersytetu Moskiewskiego, mamę zabitej kilka dni temu Darii.
Pod koniec lat 90. Dugin założył istniejący i kierowany przez niego do dziś Międzynarodowy Ruch Euroazjatycki oraz wydał swoją najważniejszą książkę "Podstawy geopolityki", co ukierunkowało jego biografię na resztę życia. Od tej pory stał się ideologiem euroazjanizmu, czyli w istocie rosyjskiej idei imperialnej, którą promował na różne sposoby. Od 1998 r. doradzał przewodniczącemu Dumy Państwowej Giennadijowi Selezniowowi z partii komunistycznej, przewodniczył ekspertom w Radzie Ekspertów ds. Bezpieczeństwa Narodowego przy Przewodniczącym Dumy Państwowej oraz należał do grupy ekspertów przy przewodniczącym Dumy Państwowej Siergieju Naryszkinie, który obecnie pełni funkcję szefa wywiadu zagranicznego. W latach 2008-2015 Dugin zarządzał katedrą stosunków międzynarodowych najważniejszej rosyjskiej uczelni, Moskiewskiego Uniwersytetu im. Łomonosowa. W tym czasie "Podstawy geopolityki" stały się podręcznikiem na Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji, gdzie wykuwana jest elita rosyjskiej armii oraz nowe koncepcje wojenne Rosji.
Dodatkowo Dugin bardzo blisko współpracuje z rosyjską odmianą telewizji Fox News, czyli Cargradem, gdzie również występowała jego córka. Właścicielem Cargradu jest ultraprawosławny multimilioner Konstantin Małofiejew, posiadający wpływy na Kremlu, dofinansowującym działanie telewizji. Małofiejew przez pół pogrzebu Darii Duginy siedział obok rodziców. Tak jak nie można traktować Fox News jako marginalnej telewizji, tak samo nie wolno robić tego z Cargradem, kanalizującym monarchistyczne, euroazjatyckie, nacjonalistyczne, postimperialne i prawosławne poglądy Rosjan. To jakieś 20-30 proc. populacji, której w atrakcyjny i nieco łagodniejszy sposób przekazuje się duginowską agendę.
Liberalizm jak jadowita żmija
Z ideami Dugina sprawa ma się tak samo jak z ogromnym basenem wypełnionym piłeczkami - niezależnie od tego, gdzie sięgniesz ręką, zawsze coś wyciągniesz. Rosyjski ideolog napisał kilkadziesiąt książek i setki artykułów, zna dziewięć języków obcych, przeczytał tysiące książek - w tym teologicznych i filozoficznych, których większość z nas nie rozumie albo nudzą nas po 10 stronach. A on je wchłania i szatańsko kompiluje, co powoduje, że publicznie wyraził opinię na niemal każdy temat. Kiedyś zapytano go o filmy Quentina Tarantino. W odpowiedzi popłynął z 10-minutowym wykładem, wyciągając z twórczości reżysera wnioski dotyczące postmodernizmu.
Wielu ludzi w Polsce zarzuca Duginowi pseudonaukowość. I to prawda. W swoim doktoracie z filozofii na temat ewolucji paradygmatycznych podstaw nauki zarzucał Newtonowi bluźnierstwo i nieznajomość idei różokrzyżowców - tajnego stowarzyszenia z XVII wieku. Natomiast Archimedesa, Euklidesa i Pitagorasa obwiniał o to, że przez nich ludzkość nie nauczyła się myśleć w kategoriach władzy i podporządkowania w hierarchii! Tylko że człowiek zajmujący się efektywnym komunikowaniem politycznym czy korporacyjnym powiedziałby: "no i co z tego, a od kiedy to w dobie social mediów, internetowego chaosu i programowego synkretyzmu, narracyjnie wygrywa zweryfikowana naukowość? Weźcie sobie Yuvala Noaha Harariego, Jordana Petersona lub Jacka Bartosiaka i nie zawracajcie gitary".
No więc Dugin bez zawracania gitary stworzył nowy system pojęć i znaczeń oraz dostosował poganizm, monarchizm, faszyzm, prawosławie i wszystkie stare rosyjskie idee imperialne do języka współczesności. Zgodnie z zasadą efektywnej komunikacji sprzedał światu opowieść na pograniczu baśni, ideologii, mitu, kazania, mowy motywacyjnej, utopii oraz projektu inwestycyjnego o nazwie "wielka Rosja". To nim zachwyciła się cała europejska nowa prawica i niestety nie tylko. To o nim powstało tysiące opracowań na całym świecie. Paradoksem pozostaje jedynie, że Dugin stał się bardziej popularny poza Rosją niż w swojej ojczyźnie. Co nie oznacza, że duginizm nie przeniknął do rosyjskiego myślenia.
Aleksandr Dugin to intelektualne dziecko lat 90. Jego matką jest trauma rozpadu sowieckiego imperium, a ojcem amerykański liberalizm. O ile jeszcze matkę z bólem zaakceptował, o tyle ojca i wszystkie jego pozamałżeńskie dzieci - amerykański triumfalizm, demokrację, indywidualizm i popkulturę - znienawidził całym sobą. W latach 90. uwziął się zwłaszcza na Zbigniewa Brzezińskiego, którego portret powiesił w swoim gabinecie, bo "należy szanować swojego największego wroga". Zresztą gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, trzydziestokilkuletni Dugin wsiadł do samolotu i poleciał do USA, by wziąć autograf oraz pogadać z nim jak Rosjanin z Amerykaninem. Brzeziński w swoim stylu, pisząc dedykację, życzył mu nowej pierestrojki.
Sęk w tym, że Dugin nienawidzi pierestrojki, a kiedy przeczytał najważniejszą książkę byłego doradcy prezydenta Cartera "Wielka szachownica", broda stanęła mu dęba, utwierdzając go w przekonaniu, że USA chcą zniszczyć Rosję raz i na zawsze. Trzeba przyznać, że w latach 90., na fali zwycięstwa USA w zimnej wojnie, Brzezińskiego rzeczywiście poniosło. W "Wielkiej szachownicy" nawypisywał geopolitycznych głupstw co niemiara. To dotyczące Rosji polegało na postulacie podziału jej na trzy części: "Dla Rosji zadaniem nadrzędnym jest modernizacja własnego społeczeństwa, a nie daremne próby odzyskania dawnego statusu światowego mocarstwa. Biorąc pod uwagę kolosalne rozmiary i heterogeniczność kraju, zdecentralizowany system polityczny oparty na gospodarce rynkowej najprawdopodobniej uwolniłby kreatywność mieszkańców Rosji i jej bogatych zasobów naturalnych. Luźna konfederacja obejmująca europejską część Rosji, Republikę Syberyjską i Republikę Dalekiego Wschodu ułatwiłaby Rosji nawiązanie bliższych więzi gospodarczych z sąsiadami. Każdy z tych trzech członków konfederacji miałby większe możliwości wykorzystania lokalnego potencjału twórczego, tłumionego przez wieki ciężką ręką moskiewskiej biurokracji. Z kolei taka bardziej zdecentralizowana Rosja nie byłaby tak podatna na wezwania do zjednoczenia się w imperium".
Do postulatu Brzezińskiego, brzmiącego niczym z epoki baroku, dołożył się oczywiście "Koniec historii" Francisa Fukuyamy, w której amerykański politolog przepowiedział dziejowe i definitywne zwycięstwo liberalnej demokracji i kapitalizmu nad wszystkimi innymi systemami, co jeszcze bardziej rozsierdziło Dugina. Oznaczało to bowiem nieskrępowaną ekspansję amerykańskich koncernów i amerykańskiego stylu życia, a także drenowanie Rosji przez zachodni kapitał i utratę własnej tożsamości w wyniku macdonaldyzacji świata. A ponieważ Dugin jest człowiekiem idei, lewitującym w obłokach transcendencji, macdonaldyzacja i koniec historii zawierały się dla niego w jednym słowie: liberalizm. Liberalizm stał się jego wrogiem od i wrogiem do oraz jadowitą żmiją, która kąsa inne cywilizacje i zatruwa swym jadem.
Liberalni wieśniacy
Centrum i podmiotem liberalnego myślenia jest jednostka. Według Dugina to kłamstwo i manipulacja. Żyjemy bowiem w epoce postmodernizmu, gdzie obrazy, informacje, reklamy, tweety oraz idee zmieniają się tak szybko, że percepcja jednostki nie nadąża. Zatem jej podmiotowość to jedynie symulakr podmiotu, co bardzo odpowiada liberalnym elitom, do których należą politycy, dyrektorzy organizacji pozarządowych i think tanków, a zwłaszcza szefowie korporacji, bo przecież liberalizm został stworzony przez kupców, którzy "najgłośniej chwalą swój przypalony towar". Tak więc "liberalny ideolog jest wieśniakiem, który zbanalizował filozofa i strącił go z piedestału", absolutyzując złudną wolę jednostki, którą podniósł do rangi prawa pod postacią demokracji, wolnego rynku i "praw człowieka". Dzięki temu stworzył sobie "wieśniaka drugiej kategorii", czyli konsumenckie bydło. Kanonizował figurę materialisty, egoisty i hedonisty, którego kosmos stanowi galeria handlowa, kosmetyczka i narkotyczna ekstaza w nocnym klubie. Konsumenckie bydło, które dąży wyłącznie do indywidualnego komfortu, jedzenia i rozrywki, stanowi zaprzeczenie tradycyjnego społeczeństwa, gdzie narcystyczny łajdak był ograniczany, tłumiony, a nawet wykluczany, ponieważ - jak twierdzi Dugin - moralność religijna dążyła do obalenia egoizmu poprzez relację człowieka z Bogiem. To przecież Bóg był podmiotem, a nie człowiek.
Liberalne elity, aby jeszcze bardziej zdezorientować wieśniaka drugiej kategorii, używają podstępnego sposobu dawania mu wolności totalnej poprzez ciągłe wyzwalanie go z kolektywnych tożsamości. Mówią mu, że nie musi więcej być berlińczykiem, Arabem, skinem, Rosjaninem czy świadkiem Jehowy ani nawet kobietą czy mężczyzną. We wtorek może być gejem, w środę buddystą, a w piątek dokonać operacji zmiany płci. W ten sposób z indywiduum tworzą dywiduum, czyli hybrydę człowieka, cyborga po operacji plastycznej, który sam nie wie, kim jest, bo wyzwolił się ze wszystkiego. Wolność totalna zaprowadziła go do totalitarnego zniewolenia. Ponieważ jednak liberalizm, aby żyć, musi ciągle z czegoś wyzwalać, potrzebna mu ekspansja globalna, bo Ameryka i Europa nie są nieskończone. Dlatego dla Dugina liberalizm to śmiertelnie jadowita żmija, która przypełza do granic Rosji, Etiopii, Chin czy Arabii Saudyjskiej i próbuje "wyzwolić" je z ich kolektywnych tożsamości. Rosję chce pozbawić jej rosyjskości, czyli historii, prawosławia, imperializmu i caryzmu. Dlatego, grzmi Dugin, na liberalizm amerykański trzeba pozamykać granice, a rosyjskich zwolenników liberalizmu wygnać z kraju lub zastosować wobec nich konserwatywny cancel culture.
Dla Dugina zachodnia międzynarodówka liberalizmu, którego stolica znajduje się w Waszyngtonie, oznacza zdalną zagładę rosyjskości. Jest jak wirtualne wyssanie oszczędności z konta bankowego i zmasowany atak hakerski, to wojna prowadzona metodami pokojowymi. Kiedy w Rosji doszło do największych w jej historii protestów w latach 2011-2012, Dugin dostał szału, ostrzegając, że właśnie nastąpił atak liberalnej żmii, która - pod płaszczykiem kolorowej rewolucji - atakuje rosyjski zdrowy organizm. Wyzwolenie z autorytarnego Putina i zaprowadzenie zachodniej demokracji byłoby tylko pierwszym krokiem do dalszego niszczenia Rosji przez liberalnego potwora. Nie trzeba chyba mówić, że Dugin potraktował dokładnie w ten sam sposób także pomarańczową rewolucję na Majdanie.
Rosyjscy barbarzyńcy
Na szczęście, powiada Dugin, w opozycji do liberalnego lewiatana stoi rosyjska archaika i barbaria,. Rosja bowiem znajduje się na etapie "archeomodernizmu". To stan, w którym archaiczność i nowoczesność współistnieją ze sobą, tworząc rosyjską wyjątkowość. Tutaj nie jest jak w Europie, gdzie pozytywizm następował po oświeceniu. W Rosji kilka epok nakłada się na siebie w tym samym czasie. Powoduje to, że putinowska Rosja stanowi mieszankę pogańskiego, postkomunistycznego ateizmu, zamordystycznej modernizacji, którą przeprowadził Stalin w formie industrializacji i zamiany tradycji na świat techniki i nauki, a jednocześnie Rosja to nadal barbaria. "My wszyscy - Rosjanie, Serbowie, Tatarzy itd. - reprezentujemy żywioł barbarzyński. Barbarzyństwo to życie, to sakralny świat tradycji. Mieszkamy w szałasach, bijemy w bębny, pijemy wódkę, a przeciw nam naciera Daniel Bell, postmodernizm, informacyjne społeczeństwo postprotestanckie, Nowy Światowy Porządek".
Rosyjski barbarzyńca odrzuca indywidualizm, wolny rynek i neutralność światopoglądową, za to interesuje go "fanatyzm oraz erotyczny wręcz zachwyt rosyjskimi ideami, które nas upijają". Rosyjski barbarzyńca potrzebuje idei. Nawet Związek Radziecki według Dugina był państwem o charakterze religijnym, tylko zamiast Boga czczono naród i wodzów radzieckich - "zobaczcie, ile mistycyzmu we wczesnym komunizmie, a jednocześnie ile miłości do tradycji i naszego konserwatyzmu. Duch rosyjski zawsze szuka jakichś ideałów, w które będzie wierzył, szuka wyższej reguły danej przez Boga". Dugin często nazywa rosyjskiego barbarzyńcę rycerzem Bizancjum, który kompletnie różni się od protestanckiego kupca. Rosjanin chce walczyć, zdobywać siłą napierającej hordy. Jest honorowy, ale nie ma głowy do interesów. W przeciwieństwie do zachodnioeuropejskiego kupca, który nie zna pojęcia honoru, za to umie w pieniądze i handel.
Oczywiście rosyjskiej barbarii znacznie bliżej do stepowej Azji Centralnej niż do Europy, stąd wszelkie jelcynowskie i wczesnoputinowskie pomysły integracji z NATO i Unią Europejską to dla Dugina wierutna bzdura. Przeznaczeniem Rosji jest Azja - wielka, rozległa, pierwotna i autorytarna. Łącząca archaikę i nowoczesność - wystarczy popatrzeć na stepy i nowoczesne miasta Kazachstanu. To w Azji Rosja musi zainwestować swe zasoby, energię i pieniądze. A skoro już się na to zdecyduje - na przykład w postaci Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej - to jasnym jest, że barbaria musi zmiażdżyć liberalną żmiję, która stara się wedrzeć do wnętrza Euroazji. "Trwa wielka walka między Bizancjum a Rzymem, Rusią a Zachodem, euroazjatyzmem a atlantyzmem, socjalizmem a kapitalizmem, barbarzyństwem a cywilizacją".
W geopolitycznym starciu euroazjatycka cywilizacja lądowa, zwana heartlandem - której serce i mózg stanowi Rosja - toczy nieustanny bój o swą suwerenność z anglosaską cywilizacją morza, czyli rimlandem, bo ta co jakiś czas próbuje opanować przestrzeń euroazjatycką. Co trzeba zrobić, aby wygrać w tym starciu? Najważniejsze to zachować swoją odrębność. Podmiotem w euroazjatyckiej cywilizacji zamiast jednostki ma być kolektywny Rosjanin, przywiązany do swych korzeni - ojczyzny, prawosławia, historii i absolutystycznej władzy, która tworzy symfonię z Cerkwią. Sojusz ołtarza z tronem predestynuje Rosję do działań wyższego rzędu. Rosja jako Trzeci Rzym i następczyni Bizancjum to katechon, czyli siła powstrzymująca nadejście antychrysta, którym dziś jest zmakdonaldyzowany, hedonistyczny Zachód i wyniszczający jednostkę liberalizm. Władca państwa katechonu posiada - proszę, nie śmiej się Drogi Czytelniku - dwa ciała: fizyczne i mistyczne. To drugie oznacza charyzmę i odwagę do realizacji większych celów - wysyłania człowieka na Księżyc, szerzenia światowej rewolucji komunistycznej, obrony świata przed ukraińskim neonazizmem i rzucenia wyzwania całemu Zachodowi. Władca posiadający dwa ciała jest oczywiście całkowicie suwerenny wobec innych państw i organizacji międzynarodowych, takich jak ONZ czy OBWE. Innymi słowy, powinien mieć wszystko w nosie, jeśli uzna, że działa w sprawach wyższego rzędu.
Skoro Rosja jest chodzącym dobrem, działającym w imieniu Boga, to rosyjski imperializm jest "geopolityczną magią", będącą wyrazem tęsknoty za absolutem i kompulsywnym dążeniem do Boga. Dlatego też Putin ma psi obowiązek zebrać do kupy wszystkie rosyjskie ziemie, zamieszkałe przez rosyjski etnos, w tym wschodnią Ukrainę oraz odzyskać Kijów, będący kolebką cywilizacji rosyjskiej. Dugin przyrównuje to do soteriologii, czyli nauki o zbawieniu ludzkości przez Chrystusa. Putin niczym Chrystus zbawia Rosjan żyjących poza granicami ojczyzny. Po drugie, skoro Rosja chroni świat i euroazjatycką przestrzeń przed zachodnim antychrystem, to dla Dugina "kijowski reżim" jest kijem wsadzonym w rosyjskie szprychy, czyli ustanowionym przez USA "reżimem neonazistowskim w przebraniu liberalnej demokracji". Prędzej czy później antychryst "banderowskimi" rączkami dokona ludobójstwa Rosjan, więc ta musi jak najszybciej działać, ratując swych rodaków od fizycznego unicestwienia - a więc znowu religijny cel wyższego rzędu.
Kwestia suwerenności władcy to oczywiście kalka z niemieckiego filozofa Carla Schmitta, po którego sięgali hitlerowcy w III Rzeszy. Dla Schmitta suwerenny jest ten lider, który w nadzwyczajnych okolicznościach podejmuje decyzje, opierając się wyłącznie na swojej woli i rozumie. W nadzwyczajnych okolicznościach nic nie jest bowiem ściśle określone przez prawo, praktykę i historyczne precedensy. Ceną wolności władcy jest wojna, ale nie może się jej bać. Dugin przywołuje Hegla, twierdząc, że panem jest ten, kto rzuca wyzwanie śmierci, a tym samym wchodzi do strefy życiowego ryzyka, zaś paniczny strach przed wojną prowadzi do niewolnictwa. Stąd też, kiedy w 2014 r. wybuchła wojna w Donbasie, Dugin krzyczał w rosyjskiej telewizji: "zabijać, zabijać, zabijać", bo przecież suweren w nadzwyczajnej sytuacji wojennej nie powinien okazywać litości i wahania. Nie trzeba chyba wspominać, że sytuację nadzwyczajną władca zawsze może sobie wykreować oraz że Dugin przez osiem lat wojny w Donbasie ani razu "nie rzucił wyzwania śmierci". Zachował się mniej więcej jak król Harold ze "Shreka", który mówi do swoich żołnierzy: "wielu z was zginie, ale to ofiara, którą jestem gotowy ponieść".
Szaman potrzebny od zaraz
To teraz zejdźmy na ziemię i odpowiedzmy na pytanie, kim jest pan Dugin w rosyjskim systemie politycznym. Przede wszystkim ideologicznym attaché na Europę i Amerykę oraz zagranicznym wysłannikiem rosyjskiego wywiadu. Andriej Szechowcow mówi, że jeśli wywiad lub rosyjska telewizja potrzebują na Zachodzie sprzyjającego Rosji politologa, dziennikarza, komentatora, działacza politycznego lub społecznego, wyszukuje go właśnie Dugin, posiadający ogromny talent tworzenia międzynarodowego prawicowego networkingu. Z kolei dziennikarz portalu Meduza Andriej Piercew twierdzi, że Dugin posiada dwie role. Pierwsza - jako utalentowany gawędziarz ma wpływać na umysły Rosjan, którzy oglądając telewizję, nie rozróżniają, kto jest politologiem, kto deputowanym, a kto pracownikiem organizacji pozarządowej i ministerstwa. A skoro Rosjanie nie rozróżniają who is who, to Putin pośrednio mówi do nich tak: "nie chcecie mnie, to popatrzcie, kto może przyjść na moje miejsce" i wskazuje ludzi pokroju euroazjatyckiego mnicha z brodą. I wówczas wybór staje się oczywisty.
Rosyjski politolog Fiodor Kraszeninikow uważa, że "nawet gdyby Dugin przez całe życie marzył o wojnie, wojna nigdy nie zaczęłaby się od jego pragnień, przemówień i artykułów. Wojnę rozpoczął Putin i wojskowo-polityczne kierownictwo Rosji". To prawda, tylko że wpływ Aleksandra Dugina na establishment ma nieco inny charakter. Znany i posiadający znajomości na Kremlu dziennikarz Siergiej Dorenko, nazywany telewizyjnym killerem, pisał w swojej książce o bliskich związkach Dugina z siłowikami, a zwłaszcza z Igorem Sieczinem, szefem Rosnieftu. Nie chodzi tu nawet o to, że wojskowi czy ludzie służb zasięgają opinii Dugina, ale znają jego poglądy i uznają za pożyteczne dla formowania umysłów kadetów, szeregowych funkcjonariuszy i Rosjan w ogóle. Co więcej, źródła opozycyjnego portalu Meduza przyznają, że Dugin mógł pośrednio wpływać na poglądy Putina dotyczące sytuacji międzynarodowej i Ukrainy, ponieważ "funkcjonariusze służb bezpieczeństwa i wojska przekazywali mu idee Dugina jako własne". Jeden z rozmówców Meduzy, bliski administracji prezydenta, nazwał Dugina "influencerem, którego idee przesunęły się z marginalnych do mainstreamowych". "W chwili obecnej Dugin jest ideologiem nie dlatego, że cokolwiek dyktuje Putinowi, ale dlatego, że jego poglądy w dużej mierze pokrywają się z poglądami Kremla, więc można nazwać go ideologiem 'operacji specjalnej'" - twierdzi wspomniany rozmówca.
Oczywistym jest, że cyniczny oportunista Putin w nosie ma duginowską soteriologię, komponowanie państwa dla piękna i walkę z antychrystem. Podobnie zresztą elity struktur siłowych. Tylko że nieczytanie Dugina i odrzucenie jego parareligijnych bredni to jedno, a myślenie i mówienie Duginem to drugie. Najważniejszy postulat Dugina, a więc skierowanie Rosji w kierunku Azji, został spełniony. Dzisiaj nawet umiarkowani analitycy, chociażby prestiżowego czasopisma "Russia in Global Affairs", piszą, że od czasu okcydentalnych reform Piotra Wielkiego Rosja wzięła od Europy, co tylko mogła, a teraz czas porzucić stracone złudzenia na wspólną przyszłość. Przyszłość Rosji to Azja, a więzi z Europą zostały bezpowrotnie zerwane. To samo, tylko innym językiem, mówi Putin i szef MSZ Siergiej Ławrow. Tak oto po kilkuset latach wewnętrznej rosyjskiej szarpaniny między zapadnikami a euroazjatami zwyciężyli ci drudzy. I z pewnością na bardzo długo.
Antychryst w postaci Zachodu to najważniejsza figura codziennego prania mózgu przez państwową propagandę: Zachód chce zepsuć Rosję, Zachód chce zniszczyć Rosję, Zachód walczy z Rosją do ostatniego Ukraińca, Zachód ze swoimi gejowskimi ślubami, patchworkowymi rodzinami, laicyzmem, tchórzliwym antymilitaryzmem to antycywilizacja. Zachód to, tamto, siamto i owamto. I nie są to cytaty z Dugina, lecz przełożenie słów rosyjskich elit z Putinem na czele. A przy tym Putin, choć wciąż powstrzymuje się przed szerzeniem własnego kultu o charakterze religijnym - na razie ma to "jedynie" formę portretów, kubków i t-shirtów - to posiadł władzę carską i niekwestionowaną. Ciekawy byłby eksperyment, jak by Rosjanie zareagowali, gdyby koronował się na monarchę wedle życzeń Dugina.
To także Putin nieustannie powtarza, że naród rosyjski (czytaj: on sam) jest suwerenny wobec kogokolwiek na tej planecie, a jak będzie trzeba, to bombą atomową obronią swoją suwerenność. To przecież Dugin w pełnej krasie. Już nawet nie wspominam o ciągłych atakach Putina na liberalizm, ciągłym podkreślaniu przez niego wyjątkowości i osobnej drogi Rosji, a także uporczywym straszeniu państw zachodnich, że w razie potrzeby zostaną zniszczone, bo Rosja niczego i nikogo się nie boi. Chyba jedyne, co odróżnia Putina i jego kolegów od Dugina, to powtarzanie z uporem maniaka, że to Zachód zaatakował Rosję, a ta się jedynie broni. Dugin, tak jak w przypadku faszystowskich subkultur, jest jednak bardziej szczery - według niego imperializm i ekspansja Moskwy leżą w jej DNA. To imperatyw moralny i przeznaczenie tego pięknego, euroazjatyckiego mieszańca.
Nie ulega wątpliwości, że Aleksandr Dugin jest faszystowskim szamanem. To tragedia dla Rosji i świata, że państwo zajmujące 1/8 lądowej powierzchni globu postępuje podług szamańskich idei. Już samo pisanie o rosyjskim ideologu oznacza zwycięstwo Dugina, ponieważ to czysto rosyjska specyfika. W Stanach Zjednoczonych pracują setki tysięcy filozofów i politologów. Niektórzy z nich mają najdziwniejsze poglądy, a jeszcze inni przynależą do najbardziej postrzelonych ruchów społecznych, think tanków i organizacji. Ale nikt nigdy nie wpadł na pomysł, że USA potrzebny jest twórca narodowej idei. A w Rosji, niczym w okresie caratu, wciąż trwają poszukiwania. Kandydatów ustawiło się wielu, a na końcu mainstream opanował ezoteryczny, sekciarski szamanizm. Niestety. W Rosji, cokolwiek by się nie działo, szaman ideologii jest potrzebny od zaraz. I zawsze na propsie.
Autorka/Autor: Dr Kuba Benedyczak prowadzi na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z feminizmu w popkulturze. Na co dzień dziennikarz i analityk zajmujący się Rosją i sprawami międzynarodowymi, a także związkami popkultury i polityki. Współpracuje m.in. z Radiem 357 i "Nową Europą Wschodnią".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images