Premium

"Mamy konkordat, lekcje religii dla chętnych w szkole muszą być i będą"

Choć nie minęło jeszcze sto dni rządów nowej demokratycznej koalicji, jedni już narzekają, że w sprawie religii w szkołach dzieje się za mało, a drudzy już teraz wzywają do walki w obronie katechezy. Co takiego obiecała rządząca koalicja i czy ma zamiar te obietnice spełnić?

32 - tyle lat minie w tym roku od ponownego wprowadzenia nauki religii do szkół. Z kolei od 17 lat ocena z tego przedmiotu wlicza się do średniej na świadectwie.

Zarówno wśród przeciwników, jak i zwolenników religii w szkole słychać głosy, że czas na dyskusję na temat tego, po co młodzieży takie zajęcia, i co powinno się na nich dziać.

- Miejsce religii jest w kościele - mówią jedni.

- To jedyny przedmiot, w którym nie chodzi o punkty i egzaminy, a o rozmowę o życiu - ripostują drudzy.

- Dwie godziny lekcji religii to przesada - mówiła 13 grudnia w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 ministra edukacji Barbara Nowacka. - Dlatego moja propozycja będzie polegała na ograniczeniu lekcji religii do jednej godziny płatnej z budżetu państwa. Jeżeli będzie decyzja samorządu, rodziców, że chcieliby tych godzin więcej, będzie to ich decyzja, także finansowa - zapowiedziała.

Dwa miesiące po objęciu władzy Nowacka wypowiada się mniej zdecydowanie. Zapytana na konferencji prasowej 13 lutego w Rzeszowie o ograniczenie liczby godzin katechezy, odpowiedziała: - Nie wykluczamy żadnego wariantu. To wymaga dużej decyzji koalicyjnej, w którym kierunku zmierzamy.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam