|

Ty nie hejtujesz, ty nienawidzisz. Widzisz różnicę?

- Przemoc to nie muszą być czyny, to mogą być słowa. Jeśli idziesz ulicą i zaczynasz z tłumem wykrzykiwać ksenofobiczne hasła, to też jesteś sprawcą przemocy - ocenia Jacek Purski z Instytutu Bezpieczeństwa Społecznego.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- "Radykalny" znaczy "zły"? - pytam na wstępie Jacka Purskiego z Instytutu Bezpieczeństwa Społecznego (IBS). Mamy rozmawiać o radykalizacji, a wiem, że na co dzień przedstawia ją jako zjawisko zagrażające Polsce. Widziałam jego wykłady.

- Samo "radykalny" nie oznacza "zły" - zaczyna Purski. - Ale radykalny, zmierzający przez ekstremizm do terroryzmu, jest już na dobrej drodze do zostania tym "złym" - dodaje.

Już wiem, że to nie będzie rozmowa z prostymi odpowiedziami i rozwiązaniami.

- W debacie publicznej używamy słowa "radykalny" bardzo swobodnie. Często wtedy, gdy mamy na myśli osobę o wyrazistych poglądach - mówi Purski. - Sam uciekam od określeń takich jak "młodzież staje się radykalna" i mówię raczej, że "polaryzuje się" w poglądach. Robię to, bo rzeczywiście uważam, że radykalizacja w Polsce jest poważnym problemem i nie chcę, byśmy umniejszali wagę tego słowa - dodaje.

I od razu odsyła mnie do inicjatywy Radicalisation Awareness Network, za którą stoi Komisja Europejska. Według niej radykalizacja to proces, w którym osoba - lub grupa osób - zaczyna przyjmować skrajną, opartą na różnych formach przemocy ideologię lub przekonania. To odrzucenie przyjętego przez ogół społeczeństwa status quo i negowanie podstawowych wartości demokratycznych oraz rosnąca skłonność do używania przemocy dla osiągnięcia celów ideologicznych.

- I my naprawdę mamy taki problem z młodymi ludźmi? - upewniam się.

- Wiem, że może się wydawać, że Polska jest zieloną wyspą, wolną od radykalizacji i terroryzmu. Ale to nieprawda. To, że nie było u nas dotąd spektakularnego wybuchu, bo to zwykle przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o aktach terroru, jest kwestią, którą można rozważać w kategoriach szczęścia albo przypadku. A jeśli dołożymy do tego rosnącą liczbę przestępstw motywowanych nienawiścią, to będziemy mieli pełny, już nie tak piękny krajobraz. I mówię to jako ekspert od radykalizacji - zastrzega Purski. - By takim zdarzeniom i postawom świadomie zapobiegać, potrzebujemy systemowych działań i wczesnej prewencji. A zacząć warto od nauczycieli - podkreśla.

Proste odpowiedzi na trudne pytania

IBS, w którym działa Purski, to fundacja, która zajmuje się tematyką bezpieczeństwa w społeczeństwie. Tworzą ją eksperci i trenerzy zajmujący się edukacją antyterrorystyczną i zarządzaniem w sytuacjach kryzysowych. Wśród nich są m.in. byli żołnierze GROM-u, policjanci, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Swoją wiedzą często dzielą się na różnego rodzaju warsztatach.

- Jednym z elementów naszych spotkań jest pokazanie nauczycielom tego, co znaleźliśmy na rozpoznaniu wokół ich własnej szkoły - opowiada Purski. - Gdy pokazujemy im wlepki i napisy z nienawistnymi hasłami czy rasistowskimi symbolami, które widać na ich ogrodzeniach, budynkach, a nawet w ich wnętrzach, często przecierają oczy. To zwykle homofobiczne i ksenofobiczne napisy, symbole takie jak krzyże celtyckie. Znaczeń niektórych z nich nawet nie znają. Ale gdy poznają, szybko orientują się, że nie mówimy o wydumanym problemie. Radykalizacja młodzieży już następuje w ich murach - podkreśla.

Szacki: szkoda, że państwo oddało najważniejsze święto organizacjom radykalnym
Źródło: TVN24

Radykalizacja jest możliwa, bo osoby młode w naturalny sposób szukają odpowiedzi na trudne pytania dotyczące tożsamości, takie jak: "kim jestem?", "na czym mi zależy", "jakie są moje wartości?".

- Rzecz w tym, że często szukają tych najprostszych odpowiedzi - zauważa Purski. - W Polsce nie uczymy ich weryfikowania informacji, czytania mediów, krytycznego myślenia. Tymczasem to właśnie te kompetencje są elementami prewencji w zapobieganiu radykalizacji. Czymś, co przekłada się na poszanowanie dla demokracji - dodaje.

Na taki podatny grunt - bez odpowiedniej edukacji medialnej i obywatelskiej - wchodzą ci, którzy z premedytacją posługują się teoriami spiskowymi i fake newsami. Osoby, które chcą manipulować młodzieżą, wykorzystując na przykład retorykę "my i oni".

- Myślę, że efekty tego zobaczymy na ulicach Warszawy 11 listopada - przewidywał Purski [rozmawialiśmy kilka dni wcześniej - red.]. - Już teraz jestem przekonany, że będzie tam wielu młodych ludzi, którzy chcą zamanifestować swojego poglądy…

- I to źle? - przerywam.

- Manifestowanie poglądów samo w sobie złe nie jest - przyznaje Purski. - Ale czy wszyscy uczestniczący w marszu będą rozumieli znaczenie i konsekwencje wykrzykiwanych haseł? Czy będą czuli, że ktoś może próbować wykorzystać ich do swojego politycznego zysku? I że może to robić, posługując się językiem polaryzacyjnym, mową nienawiści, a nawet używając retoryki bliskiej ugrupowaniom ekstremistycznym? Czy to wszystko rozpoznają? Obawiam się, że nie. A mówimy o poważnych kwestiach. W końcu radykalizacja jest oparta na przemocy. Przemoc to nie muszą być czyny, to mogą być słowa. Jeśli idziesz ulicą i zaczynasz z tłumem wykrzykiwać ksenofobiczne hasła, to też jesteś sprawcą przemocy - podkreśla.

Choć tegoroczny marsz - na tle tych w ubiegłych latach - przebiegał stosunkowo spokojnie, to nie brakowało na nim nienawistnych haseł i transparentów. Co, jak podkreślają eksperci, nie jest bez znaczenia dla procesu radykalizacji.

Zbędni i uciszani

Badania przeprowadzone w ramach trwającego cztery lata międzynarodowego programu DARE, w którym Polskę reprezentowali badacze z Collegium Civitas, potwierdzają, że szczególnie narażeni na indoktrynację środowisk radykalnych są ludzie młodzi. Pracę polskiego zespołu koordynował dr Paweł Kuczyński - socjolog specjalizujący się w badaniu i analizie ruchów społecznych. Z powstałego pod jego redakcją raportu "Społeczny wymiar radykalizacji - czynniki wpływające na proces radykalizacji młodych ludzi" dowiadujemy się, że są nimi przede wszystkim nierówności społeczne i kwestie tożsamościowe.

Zradykalizowaną młodzież łączy poczucie krzywdy. "Młodzi ludzie czują, że są zbędni i nie liczą się w życiu publicznym, zawodowym i politycznym. Podkreślają także, że mają poczucie bycia 'uciszanymi'" - czytamy w podsumowaniu.

Procesowi radykalizacji sprzyja komunikacja w sieci, a zwłaszcza w mediach społecznościowych. Osoby, z którymi rozmawiali badacze z zespołu DARE, zgodnie twierdziły, że zetknęły się z informacjami o charakterze radykalnym, nawet jeżeli aktywnie ich nie szukały.

Jak wynika z ubiegłorocznego raportu Europolu dotyczącego sytuacji i trendów terrorystycznych w Unii Europejskiej, w ciągu ostatnich kilku lat to łatwo dostępne szyfrowane aplikacje do przesyłania wiadomości, takie jak WhatsApp lub Telegram, były powszechnie wykorzystywane do koordynacji, planowania ataków i przygotowywania kampanii terrorystycznych.

Macie ochotę krzyknąć: "Jesteśmy w Polsce! O jakim w ogóle terroryzmie mowa"? Przyznaję, ja przez chwilę miałam.

Ale wtedy Purski powiedział: - To ja zadam ci pytanie. Jaka jest różnica między osobą, która planuje zamach, przygotowuje się do niego, idzie w planowane miejsce, ma materiał wybuchowy i on nie wybucha, a osobą, która zrobiła dokładnie to samo, tylko na koniec doszło do wybuchu? Bo dla mnie nie ma żadnej różnicy". I tu przypomina głośne sprawy z ostatnich lat: ludzi, którzy przynieśli materiały wybuchowe na Marsz Równości w Lublinie, oraz mężczyznę, który wszedł z materiałami wybuchowymi do autobusu we Wrocławiu.

Lubelska prokuratura o zarzutach dla małżeństwa
Lubelska prokuratura o zarzutach dla małżeństwa (materiał archiwalny z października 2019 roku)
Źródło: TVN24

Ten inny, ten obcy

- To w takim razie kto jest "wrogiem"? Kim są "oni" dla polskich radykałów? - chcę wiedzieć.

Purski podkreśla, że nie ma łatwych odpowiedzi. - Zajmuję się tym tematem od 20 lat i dostrzegam coraz wyraźniej, że ten "inny", "obcy" ciągle się zmienia - mówi. - Najwyraźniej widzę to właśnie wtedy, gdy przyglądam się szkołom. Ten "inny" to kiedyś był Żyd albo Rom. Później członek społeczności LGBT+. Na szkolnych korytarzach parę lat temu "ty geju" funkcjonowało jako określenie pejoratywne, potem zaczęło tracić na popularności i niestety znów wraca. A do tego coraz więcej nauczycieli opowiada mi, że w użyciu jako obelga znalazł się zwrot "ty uchodźco". Człowiek, który ucieka, szuka schronienia, potrzebuje pomocy, stał się tym złym, gorszym. Właśnie tym obcym - zauważa Purski.

Jego zdaniem jednak to, kto aktualnie jest "innym", jest drugorzędne. - Praktyka pokazuje przecież, że "przeciwnik" może być sztucznie zdefiniowany i stworzony. Bardzo często obcy to figura, osoba, z którą młody człowiek nigdy się nie spotkał - podkreśla.

Purski przywołuje przykład Stanisława Czerczaka, który dziś jako ekspert często prowadzi szkolenia z przeciwdziałania radykalizacji w środowisku młodzieżowym, ale sam w latach 90. był związany z ruchem neofaszystowskim oraz pseudokibicowskim. - On mówi wprost: "będąc skinheadem 20 lat temu, nie znałem żadnego geja, Wietnamczyka, osoby czarnej, a Żyda? Jego znałem tylko z książek. I mimo to zostałem skinem" - opowiada historię kolegi Purski.

Gdy mówię mu, że to może oznaczać, że również ci młodzi ludzie, którzy 11 listopada będą wykrzykiwać nienawistne hasła, też z tego wyrosną, grzecznie mi przerywa.

- Nie wyrosną tak łatwo, bo na takich demonstracjach spotkają ludzi, którzy nie są tam dlatego, że się boją na przykład uchodźców, tylko są tam dlatego, że tych uchodźców nienawidzą - przekonuje Purski. - Ci ludzie mają precyzyjną ideologię, którą świadomie chcą wtłoczyć innym do głów. Chcą, by ich hasła były powielane, młodzi ludzie do nich dołączali, a potem z czasem brali udział w kolejnych mniej lub bardziej zorganizowanych aktach przemocy. I znów, tu jest miejsce dla szkoły, żeby ten proces przerwać - przypomina.

Jego zdaniem w Polsce wzrost postaw radykalnych ma związek ze stadionami. - Nawet ostatnio mogliśmy zobaczyć stadionowe oprawy z wyrazami wsparcia dla Janusza Walusia [w 1993 roku zastrzelił Chrisa Haniego, jednego z liderów partii komunistycznej w RPA, do dziś odsiaduje za to wyrok - red.] - zauważa. - Należy zastanowić się, na co pozwalamy i na co się godzimy jako demokratyczne państwo prawa. Czy gloryfikowanie terrorysty jest w porządku? Myślę, że jeśli zapytać o to kogokolwiek poza Polską, to nie miałby wątpliwości. Ci sami ludzie, którzy mówią, że "sprawa Walusia nie jest jednoznaczna", przekonują, że "eksperci zajmujący się ekstremizmem i radykalizacją są politycznie umotywowani". Te hasła, bez zagłębiania się w nie, są łatwymi sloganami do powtarzania. I dlatego musimy uczyć młodzież je analizować - postuluje Purski.

Druga rocznica śmierci Pawła Adamowicza
Źródło: TVN24

Nazwij rzeczy po imieniu

Purski wraca pamięcią do tego, co się wydarzyło w Polsce po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. - Włodarze różnych miast natychmiast postanowili walczyć z hejtem, wprowadzając do szkół warsztaty na ten temat - wspomina. Ale zaraz dodaje: - I super, tylko że to jest mało, by przeciwdziałać radykalizacji, bo nie ma charakteru systemowego. W telewizji świetnie brzmi: "od dziś walczymy z mową nienawiści". Ale ja, gdy coś takiego słyszę, myślę raczej: a wy też nie będziecie jej od jutra stosować na przykład na konferencjach prasowych? Radykalizacja, a jej ofiarą jest prezydent Gdańska, to zbyt złożony proces, by rozwiązać go jedną kampanią społeczną czy godziną warsztatów.

Purski zachęca, by nazywać sprawy po imieniu. - Weźmy dyskusje o "hejcie", bo to dobry przykład spłycania poważnego problemu społecznego - zachęca. - Na szkoleniach z nauczycielami często robię z nimi takie ćwiczenie. Biorę sobie jakąś "ofiarę" i mówię: od jutra będę panią hejtował. A potem mówię jeszcze raz: od jutra cię nienawidzę. Czujesz różnicę, ten bagaż emocjonalny? - dopytuje.

Dlaczego to ważne? W artykule naukowym z 2017 roku "Psychologia mowy nienawiści", którego autorami są psychologowie społeczni: Michał Bilewicz, Wiktor Soral, Mikołaj Winiewski oraz Magdalena Skrodzka, czytamy: "Biorąc pod uwagę konsekwencje kontaktu z mową nienawiści, można przypuszczać, że przekłada się on również na ogólny wzrost radykalizacji politycznej".

Badacze zwracają uwagę, że za takim związkiem mogą stać różne mechanizmy. Na przykład częsty kontakt z przemocą wobec grup mniejszościowych może zwiększać poziom uprzedzeń wobec nich i przez to skłaniać do popierania partii głoszących hasła przeciwko grupom mniejszościowym. "Częsta ekspozycja na mowę nienawiści może również odwrażliwiać i sprawiać, że hasła głoszone przez radykalne grupy zaczną być postrzegane jako w mniejszym stopniu łamiące obowiązujące normy" - oceniają badacze.

Zespół psychologów analizował sondaże, w których pytano o poparcie dla partii głoszących radykalne hasła - antysystemowe (ograniczenie roli państwa, likwidacja biurokratycznych instytucji, rewizja elit rządzących) oraz nacjonalistyczne, ksenofobiczne, homofobiczne i antyeuropejskie. I o ile analizy na próbie dorosłych nie wykazały, aby osoby często spotykające się z mową nienawiści cechowały się większym poparciem dla partii nacjonalistycznych lub antysystemowych, to w przypadku młodzieży taką zależność obserwujemy. "Duży kontakt z mową nienawiści koreluje z sympatią dla partii nacjonalistycznych (...). Młodzież często napotykająca nienawistne wypowiedzi w większym stopniu deklarowała poparcie dla partii głoszących hasła narodowej jedności i sprzeciw wobec promowania wielokulturowości" - czytamy w artykule.

Mowa nienawiści może być jednym z pierwszych symptomów radykalizacji. Podobnie jak zrywanie kontaktów czy nawiązywanie nowych, ale też tak proste rzeczy, jak zmiana sposobu ubierania się. I rzeczywiście często to nauczyciele zauważają te rzeczy jako pierwsi.

- Powinni mieć jednak wsparcie pomocy społecznej, lokalnej policji, władz samorządowych - podkreśla Purski. - Razem mamy szansę, by wychować pokolenie, które rozumie ból wynikający z nienawiści, ma w sobie empatię i czuje się odpowiedzialne za innych - przekonuje.

dla Igora
Mural miał walczyć z mową nienawiści. Został zdewastowany
Źródło: ZZK we Wrocławiu

Lekcja z Augsburga

Jako przykład dobrej, systemowej praktyki przeciw radykalizacji Purski podsuwa to, co mógł zaobserwować podczas wizyty w Augsburgu.

- Zamiast stawiać tam mur wokół ośrodka dla uchodźców, którzy trafili do miasta, zdecydowano, by zakwaterować ich w opuszczonym domu seniora - opowiada. - Ludziom, którzy się tam wprowadzili, dano możliwość pracy i zarabiania w hostelu wydzielonym z części budynku. Każdy z pokoi przygotował inny artysta, a ludzie chcieli tam mieszkać, by obcować ze sztuką. Z czasem mieszkańcy tego miejsca zaczęli prowadzić kawiarnię. Każdy mieszkaniec Augsburga dostał zaproszenie na kawę! Później do szkół zaczął jeździć teatr, który opowiadał o losach przyjezdnych. Proste, miękkie sposoby. Najlepsza wczesna prewencja to rozmowa - dodaje.

- I oni nie mają radykałów? - nie dowierzam.

- Oczywiście, że mają. Miasto ma problem i z fundamentalnym islamem, i ze skrajną prawicą, ale mają ten problem rozpoznany - podkreśla Purski. - Wiedzą, że aby im zapobiegać, muszą działać u podstaw. I jest wielka szansa, że dzięki działaniom skierowanym do młodych kolejne pokolenia będą na radykalizację mniej podatne. Są przygotowani - wskazuje.

W Polsce swoją strategię walki z radykalizacją próbuje budować np. Dąbrowa Górnicza. Prezydent miasta Marcin Bazylak już w grudniu 2019 roku chwalił się: - Mowa nienawiści, akty agresji spowodowane radykalizacją poglądów to te zjawiska, które staramy się wyeliminować z naszej przestrzeni. Profilaktyka i edukacja to nasz najważniejszy oręż w walce z radykalizacją i związaną z nią przemocą. Grupa, którą tworzymy, ma zająć się monitorowaniem agresywnych zachowań. Będziemy organizować warsztaty dla uczniów, współpracować z policją i organizacjami społecznymi, by edukować na temat tych zagadnień, bo niewiedza i brak edukacji obywatelskiej skutkują zaostrzeniem nastrojów i reakcji.

Choć część działań pokrzyżowała pandemia, to urzędnicy przeszli już szkolenia i podejmują wspólne działania. Koncentrują się zarówno na reagowaniu na poszczególne incydenty o charakterze ksenofobicznym, jak i na wczesnej prewencji radykalizacji. Spotkania z ekspertami w dziedzinie przeciwdziałania radykalizacji z całej Europy i analiza konkretnych przypadków, dobrych praktyk i rozwiązań systemowych, otworzyły urzędnikom oczy na szerokie i wielowymiarowe możliwości działania.

Przeprowadzono szkolenia dla wszystkich dyrektorów placówek oświatowych, wkrótce mają być przeszkoleni ich pracownicy. - Miasto czuje, jak ważny jest to temat i po zakończeniu projektu planuje kontynuację działań grupy. W ramach prac pojawiają się pomysły nowych, międzysektorowych działań. Grupa wie, że jest gotowa na reagowanie i rozumie, że czas na prewencję jest już teraz - ocenia Purski. A miastu pomagali pomagali właśnie specjaliści z Instytutu Bezpieczeństwa Społecznego.

Mowa nienawiści i atak na mniejszości seksualne
Źródło: TVN24

Koronawirus a radykalizacja

Purski twierdzi, że specjaliści, z którymi na co dzień pracuje, będą coraz bardziej potrzebni. To dlatego, że jego zdaniem poczucie zagrożenia, wywołane pandemią COVID-19, może zwiększyć popularność ultrakonserwatywnych, tradycjonalistycznych i hierarchicznych koncepcji politycznych. Może się to przełożyć na rozwój ugrupowań skrajnie prawicowych i większą częstotliwość występowania teorii spiskowych, takich jak "White Genocide" ("ludobójstwo białej rasy") czy "Great Replacement" ("wielkie zastąpienie" - chodzi o zastąpienie rasy białej przez inne). Operują nimi obecnie podmioty współtworzące amerykański alt-right, europejski ruch tożsamościowy ("Identitarian Movement"), neonaziści, neofaszyści, a także spora część podmiotów amerykańskiej i europejskiej skrajnej prawicy.

- Opowieści o "wielkim zastąpieniu" kilka lat temu nie były chwytliwe, ale koronawirus niestety znów je uruchomił - zauważa Purski.

Psycholog społeczny prof. Michał Bilewicz, który był jednym z autorów przywołanego wcześniej artykułu, ostatnio brał udział w polsko-niemieckich badaniach, w których sprawdzano, w jakim stopniu poczucie zagrożenia COVID-19 przełożyło się na wzrost postaw autorytarnych. - I to, co najciekawszego z nich wyszło, to że u Polaków poczucie zagrożenia COVID-19 przełożyło się na wzrost autorytarnej agresji, czyli nienawiści do obcych, wszelkich "dewiantów", odstępców - mówi badacz. I dodaje: - Ale nie przełożyło się na wzrost autorytarnego posłuszeństwa, czyli takiego ślepego posłuszeństwa wobec przywódców, autorytetów, władzy. W Niemczech z kolei było odwrotnie - u osób, które najbardziej się bały, wzrosło autorytarne posłuszeństwo, ale nie autorytarna agresja.

2009N392XR PIS DNZ MIKOLAJEWSKA
Polacy a chęć niesienia pomocy uchodźcom
Źródło: TVN24

Prof. Bilewicz zwraca uwagę, że w literaturze psychologicznej często pisze się o tym łącznie. W tej narracji autorytarna agresja i autorytarne posłuszeństwo to dwa elementy składowe prawicowego autorytaryzmu i idą zawsze w parze. Ale jego zdaniem to tak nie działa. - Jeśli ludzie nie ufają swojemu państwu, że ono jest w stanie skutecznie zwalczyć epidemię, to wtedy zamiast posłuszeństwa pojawia się sama agresja - twierdzi. Jego artykuł na ten temat znajduje się właśnie w jednym z czasopism psychologicznych - "Political Psychology".

Chcesz wiedzieć więcej?

Specjaliści z Komisji Europejskiej zauważają, że ideologia jest nieodłączną częścią procesu radykalizacji, której podstawą jest często religijny fundamentalizm. Niemniej radykalizacja rzadko jest napędzana wyłącznie przez ideologię lub religię. Często - to spójne z wynikami badania w projekcie DARE - zaczyna się od osób sfrustrowanych swoim życiem, społeczeństwem lub polityką wewnętrzną i zagraniczną swoich rządów. Nie ma jednego profilu osoby, która byłaby skłonna zaangażować się w ekstremizm.

I choć zwykle działania radykalne dotyczą osób o przekonaniach prawicowych, to są wyjątki. Na przykład w 2016 roku głośno było o trójce anarchistów, którzy przyznali się do podłożenia butelek z benzyną pod samochodami na parkingu przed warszawskim komisariatem.

Purski komentuje: - Podczas szkoleń niemal zawsze jesteśmy pytani: "a co ze skrajną lewicą?". I oczywiście są przykłady radykalnych działań organizacji o charakterze lewicowym. Zapewniam, że jeśli w Polsce pojawi się poważne zjawisko przemocowe mówiące o ekstremizmie skrajnie lewicowym albo związane z fundamentalnym islamem, zmienimy proporcje naszych wykładów. Ale na razie problem jest zupełnie gdzieś indziej. W Polsce przemocowy ekstremizm i radykalizacja jest niemal wyłącznie prawicowa.

Skąd brać rzetelną wiedzę o radykalizacji? Osoby pracujące z młodzieżą mogą włączyć się do projektu PRECOBIAS. W jego ramach można skorzystać z bezpłatnego 12-godzinnego szkolenia online, które kończy się uzyskaniem certyfikatu sygnowanego przez Uniwersytet Ludwika i Maksymiliana w Monachium oraz Uniwersytet w Gandawie.

Szkolenie jest wzbogacone o nagrania wideo, materiały do czytania i quizy, dzięki którym można dowiedzieć się, jaką rolę odgrywa automatyczne myślenie w procesie radykalizacji postaw oraz jak ekstremistyczne treści internetowe mogą wywoływać błędy poznawcze. Oprócz tego przygotowane zostały przewodniki umożliwiające prowadzenie zajęć z młodzieżą wraz z ćwiczeniami.

- O takich zajęciach warto myśleć nie w kategoriach tego, czy to spodoba się ministrowi Czarnkowi, kuratorowi oświaty, politykom tej czy innej partii, ale w kategoriach bezpieczeństwa społecznego - zaznacza Purski. - Pamiętajmy, że walczymy z radykalizacją, by dbać o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci. Radykalizacja to proces, który prowadzi do terroryzmu. I to, czy będziemy zapobiegać temu teraz, zależy tylko i wyłącznie od nas. Komu się nie podoba dbanie o bezpieczeństwo dzieciaków, niech podniesie rękę, chętnie będę z taką osobą dyskutował - postuluje.

Czytaj także: