Zanim w pościg za Kamilem S. ruszyli antyterroryści, z jego Nubią fotografowali się piosenkarze i modelki, gościł ją zakład karny, dziecięce szpitale, uniwersytet przyrodniczy, a urząd miasta wykorzystał do spotu promocyjnego. Sądy trzy razy skazywały mężczyznę za to, co robił z tą pumą. I przez te sześć lat nikt nie odebrał mu zwierzęcia, które on odebrał matce, gdy miało niespełna dwa miesiące. Reportaż Małgorzaty Goślińskiej.
Czy puma mogła być szczęśliwa w domu z Kamilem S., czy lepiej jej będzie samej w zoo?
Czy ludzie mogli jej się bać, czy mogła zagrażać małemu synowi S.?
Czy S. był jej przyjacielem, czy na niej zarabiał?
Czy wystarczy, że zarejestrował cyrk, by mieć pumę w domu?
Po co organizował zbiórki w internecie i na co wydał pieniądze?
Dlaczego po tym, gdy ukrywał się przed policją z niebezpiecznym zwierzęciem, jest na wolności?
***
- Nubienka. Meł, meł. Nubriana. Nubia. Gdzie jest mój kot? Gdzie jest moje dziecko? - Kamil S. nawołuje pumę w śląskim ogrodzie zoologicznym w Chorzowie. Przychodzi tam codziennie o 7 rano jako wolontariusz, wychodzi o 15.
W nowoczesnych klatkach uwięzione zwierzęta oddziela od oglądających je ludzi pancerna szyba. Ale z boku klatki Nubii pozostały stare pręty. S. może wsunąć rękę.
Jak każdy wolontariusz, pomaga przy sprzątaniu i przygotowywaniu posiłków, w zamian nie płaci za bilet.
- Ma pretensje, że nie może wejść na wybieg. Nie możemy na to pozwolić, bo jakby się coś stało, ponosilibyśmy odpowiedzialność. Dzikie koty są nieprzewidywalne. On tego nie rozumie: jak to, spał z Nubią, a teraz nie może do niej wejść? – mówi tvn24.pl Jolanta Kopiec, dyrektorka śląskiego zoo.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam