Najpierw, bez powodu, brutalnie pobił mężczyznę w domu, potem - razem z partnerką ze służby - wywiózł konającego radiowozem do lasu. Tak, według prokuratury, wyglądała jedna z ostatnich interwencji młodszego aspiranta Kamila C. Niegdyś nagradzany, dziś stanie przed sądem. Podobnie jak pięcioro pozostałych policjantów z posterunku w Piątku w województwie łódzkim. Oskarżeni zostali wszyscy.
Inspektor Zbigniew Gruszczyński, komendant powiatowy policji w Łęczycy, pozuje do zdjęcia z szerokim uśmiechem. Stoi w środku, po bokach dwaj policjanci z gminy Piątek. Jest wtorek, 28 listopada 2018 roku. Funkcjonariusze pozujący obok przełożonego właśnie odebrali nagrodę ministra spraw wewnętrznych i administracji za wzorowe wykonywanie obowiązków służbowych. Sukcesem mundurowych chwali się łęczycka komenda powiatowa. W komunikacie czytamy, że policjanci uratowali mieszkańców budynku wielorodzinnego przy ulicy Kutnowskiej w Piątku. Podczas patrolu zauważyli, że z wnętrza wydobywa się dym. Wezwali inne służby, zaalarmowali mieszkańców i wynieśli mężczyznę z niepełnosprawnością na zewnątrz.
To nie pierwsza nagroda dla aspiranta sztabowego Sebastiana K. Miesiąc wcześniej został uznany za najlepszego kierownika rewiru dzielnicowych w Łódzkiem.
Piątek, gdzie dowodzi posterunkiem Sebastian K., to miejscowość niedaleko Łęczycy, znana z tego, że pośrodku niewielkiego skweru w centrum znajduje się pomnik symbolizujący geometryczny środek Polski. Posterunek mieści się kilkadziesiąt metrów od pomnika, w niewielkim budynku położonym przy ulicy Stodolnianej. W 2021 roku pracowało tu sześcioro policjantów: kierownik Sebastian K. i pięcioro jego podwładnych: Kamil C., Małgorzata R., Dominik W., Artur W. i Przemysław W.
Nie możemy podać żadnego nazwiska, bo wszyscy ówcześni policjanci są dzisiaj oskarżeni o przestępstwa i właśnie rozpoczyna się ich proces. Najpoważniejsze zarzuty usłyszał młodszy aspirant Kamil C. - do celi może trafić na resztę życia, bo - jak twierdzą śledczy z Prokuratury Okręgowej w Łodzi - skatował w czasie interwencji 30-letniego Marcina. Mężczyzna - z połamanymi żebrami i pękniętą śledzioną - został wywieziony do lasu i tam zostawiony.
- Byli jak mafia. Ludzi mieli za nic, wyżywali się. Gdyby nie to, że w końcu przegięli, to dalej nikt by im nie podskoczył - opowiada Kuba, mieszkaniec ulicy Stodolnianej. Ze swojego okna widzi posterunek policji. Mówi, że w miasteczku wszyscy wiedzieli, iż policja może bezkarnie "dać wp*****l i wywieźć do lasu" każdego, kto jej podpadnie.
- Najgorszy był C. Był jak brutalny szeryf. Myślał, że może wszystko - opisuje Kuba.
Zażegnany problem rodzinny
Leżał na plecach. Lewą dłoń miał wyciągniętą wzdłuż ciała, prawą zgiętą w łokciu tak, że dłoń opierała się o brzuch. Ciało zostało odnalezione kilka metrów od szutrowej drogi biegnącej przez zagajnik. Była Wielka Sobota, 3 kwietnia 2021 roku, około południa.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam