Premium

"Za późno, naprędce tworzymy miejsce. Ale miejsce to za mało". Na co naprawdę jesteśmy w szkołach przygotowani?

Nikt nie oczekiwał, że ministerstwo edukacji przewidzi wojnę, ale już dwa lata temu Najwyższa Izba Kontroli miała masę zastrzeżeń do tego, jak uczymy cudzoziemców. Teraz coś, na co mogliśmy się stopniowo przygotowywać, powstaje na hurra. Albo nie powstaje, bo brakuje nauczycieli i pieniędzy. A bez tego trudno sobie wyobrazić 14-letniego Ukraińca, który będzie musiał czytać "Pana Tadeusza" i w jednym palcu ma nasze niziny i wyżyny.

- Zapisałem do szkoły już około stu osób - zaczyna Marek Korbanek. 

- W ciągu tych ostatnich trzech tygodni? - pytam nieco zaskoczona skalą.

- W ciągu trzech dni, pani redaktor! Trzech ostatnich dni - mówi Korbanek.

Marek Korbanek jest nauczycielem wychowania fizycznego i wieloletnim dyrektorem Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 12 na poznańskim osiedlu Zwycięstwa. Jednym z pierwszych dyrektorów w Polsce, który już kilka lat temu zdecydował się na uruchomienie tzw. oddziału przygotowawczego, w którym cudzoziemcy mogliby nauczyć się języka polskiego nim rozpoczną normalną edukację.

Rozmawiamy w poniedziałek 14 marca.

- Powiem szczerze: moja córka mieszka w Irlandii, widzę cały czas, ile tam się robi dla dzieci cudzoziemskich. Też chciałem coś zrobić dla tych, które przyjeżdżają do nas - wyznaje dyrektor.

Gdy zaczynał w 2018 roku uruchomił trzy oddziały przygotowawcze dla dzieci w mieszanym wieku - osobno dla klas 1-3, 4-6 oraz 7-8. Gdy zaczynał się ten rok szkolny, dyrektor Korbanek oddziałów miał już osiem - po jednym dla każdego rocznika.

Ile będzie miał teraz, gdy do Polski - w tym do Poznania - uciekły przed wojną setki tysięcy dzieci z Ukrainy? - Wiem, że mamy wprawę w prowadzeniu takich klas i włączaniu dzieci do systemu edukacji, ale nowych klas nie można tworzyć w nieskończoność - zastrzega.

Zdaniem ministra edukacji Przemysława Czarnka tworzenie właśnie takich oddziałów powinno być teraz dla dyrektorów szkół priorytetem. 

W środę 16 marca w Chełmie mówił o nich po raz kolejny: - Równolegle organizujemy oświatę dla dzieci ukraińskich przy, jak najmniejszej, ingerencji w bieżące działania szkół. Musi to być z pożytkiem dla polskich i ukraińskich dzieci i da się to zrobić (...) W sytuacji, gdy dzieci ukraińskie nie rozumieją języka polskiego przebywanie dla nich w oddziałach przygotowawczych, w swoim gronie, jest mniej stresujące niż chodzenie do klas polskich bez znajomości języka. To nie oznacza braku integracji.

Tego dnia minister odwiedził SP nr 7 w Chełmie, gdzie teraz na potrzeby Ukraińców zostało utworzone siedem takich oddziałów.

Co dają dzieciom oddziały przygotowawcze i dlaczego ich tworzenie wcale nie jest łatwe? Przyjrzyjmy się sytuacji z pomocą dyrektora Korbanka, w którego szkole uczy się dziś około 560 uczniów, spośród których już około 200 to cudzoziemcy.

Ministerstwo bez bagażu doświadczeń

Wprowadzenie oddziałów przygotowawczych dla uczniów z zagranicy towarzyszyło w 2016 roku reformie edukacji Anny Zalewskiej. W tym czasie - oprócz likwidowania gimnazjów i tworzenia nowych podstaw programowych - kierowany przez nią resort, pochylał się nie tylko nad rosnącą grupą migrantów, ale również polskich dzieci, które powracały z rodzicami z emigracji. Nie znając ojczystego języka, polskiej kultury i historii.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam