|

Monika Soćko, arcymistrz męski

Monika Soćko ma szachowy tytuł arcymistrza męskiego
Monika Soćko ma szachowy tytuł arcymistrza męskiego
Źródło: tvn24.pl

Zaczęło się w Rybniku od taty, który najpierw nauczył córkę grać w szachy, potem z szachownicą pod pachą zawitał do jej przedszkola. Dzisiaj Monika Soćko jest wybitną zawodniczką. Jako jedna z 30 kobiet na świecie zdobyła najbardziej prestiżowy tytuł w szachach - arcymistrza męskiego. Niedawno została w Pradze mistrzynią Europy.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Puchary, wszędzie puchary. Są ich dziesiątki, może setka. Na półkach, w gablotach, w korytarzach, w przeznaczonym na nie pokoju. W pucharach medale, też sto albo więcej, nikt ich nie zliczy, bo i po co. Do tego książki, całe regały uginające się pod szachowymi książkami po angielsku i rosyjsku. Pięknie tu jest. W tym domu pod Warszawą wkraczamy do świata niezwykłego.

Do świata liczby Shannona, abstrakcyjnej, wynoszącej 10 do potęgi 118.

Świata partii angielskiej i hiszpańskiej, obron francuskiej, sycylijskiej i Caro-Kann.

Świata z drugiej połowy VI wieku i Persji za czasów panowania szacha Chosrowa I Anoszirwana.

Świata dziewczynki, której pierwszym sukcesem było ogranie taty, choć ten nigdy nie dawał córce forów.

Problemem okazały się jaszczurki

Królewska gra. Szlachetna. Wciągająca, pochłaniająca, pasjonująca.

Amerykański matematyk Claude Shannon - nazywany "ojcem teorii informacji" - w 1950 roku wyliczył, ile jest niepowtarzalnych partii szachów. Liczba okazała się ogromna, trudno ją sobie wyobrazić - to około 10 do potęgi 120. W tradycyjnym zapisie to 1 i 120 zer. O tyle:

1 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000.

Dla porównania - liczba atomów we wszechświecie to 10 do potęgi 80.

Według źródeł pisanych gra ta znana była w Persji w latach 70. VI wieku naszej ery, na dworze szacha Chosrowa I Anoszirwana z dynastii sasanidzkiej, gdzie - jak donoszą te źródła - trafiła w darze od indyjskiego radży. I to Indie uznawane są za kolebkę szachów. Tamtejsza czaturanga w Persji przekształcona została w czatrang, a po opanowaniu tego kraju przez Arabów uległa kolejnym przemianom, po których powstał szatrandż. Arabowie sprowadzili tę odmianę szachów w VIII wieku do Europy.

Pierwszy oficjalny pojedynek o mistrzostwo świata odbył się w roku 1886, kiedy to - kolejno w Nowym Jorku, Saint Louis i Nowym Orleanie - do rywalizacji zasiadali Johannes Zukertort, polsko-niemiecki zawodnik żydowskiego pochodzenia, urodzony w Lublinie jako Jan Hermann Cukiertor oraz reprezentujący Austro-Węgry Wilhelm Steinitz. Po pięciu partiach Zukertort prowadził 4-1, ostatecznie przegrał 7,5 do 12,5.

Dzisiaj nazwisko Steinitz noszą warianty i systemy debiutowe, czyli te z początkowej fazy rywalizacji, między innymi jeden z wariantów partii hiszpańskiej.

Od roku 1927 powstała trzy lata wcześniej Międzynarodowa Federacja Szachowa organizuje olimpiady szachowe, w których występują drużyny narodowe.

Opowiadać i czytać o szachach można godzinami. W nieskończoność.

Szachistka
Monika Soćko ma najwyższy tytuł szachowy
Źródło: TVN24

Monika Soćko sięgnęła po medal olimpiady szachowej dwukrotnie: w latach 2002 (brąz) oraz 2016 (srebro). W tej odbywającej się niedawno, na przełomie lipca i sierpnia w Indiach, polska drużyna miejsce zajęła szóste. Wspomnienia pani Moniki z tych zawodów najlepsze nie są, choć - jak uprzedza - nieco zabawne.

- Dwa tygodnie spędziłyśmy w dosyć dziwnych, trudnych warunkach. Nie chodzi o upały, nie chodzi o jedzenie, bo wszystko było w porządku, organizacja znakomita. Problemem okazały się jaszczurki, biegające wszędzie, po pokoju i po łóżkach. Nie byłam w stanie spać, a przez to tak naprawdę grać. Myszy się nie boję, zdarzają się u nas w domu, bo mieszkamy w lesie, a te jaszczurki nie dawały mi żyć - wyznaje.

W roku 2022 poinformowano, że polscy medaliści olimpiad szachowych otrzymywać będą olimpijskie emerytury, dokładnie tak, jak wszyscy Biało-Czerwoni stający na podium igrzysk, tych letnich i zimowych. Bardzo miła wiadomość.

"Szybko się zahartowałam"

Piotra Bobrowskiego szachy pasjonowały, ale - prawdę mówiąc - chciał postawić w życiu na piłkę nożną. Łatwo nie było, w domu ośmioro rodzeństwa, z piątki braci za piłką ganiał każdy.

Piotrek musiał się wyróżniać wśród rówieśników, skoro dostał powołanie do reprezentacji Polski U-16. Cieszył się bardzo. A potem? Banał. Pech. Kontuzja ścięgna Achillesa. Koniec marzeń. Pomyślał, że kiedyś, kiedy założy rodzinę, piłkarzem zostanie jego syn. Został tatą dwóch córek: Moniki i młodszej Beaty. I zwariował na ich punkcie. Były małe, zupełnie malutkie, kiedy zaczął je uczyć gry w szachy. Monika miała cztery, góra pięć lat. Oczywiście, że pamięta ten czas spędzany z tatą przy szachownicy, jak by mogła nie pamiętać.

Monika Soćko i jej tata Piotr Bobrowski
Monika Soćko i jej tata Piotr Bobrowski
Źródło: Archiwum prywatne Moniki Soćko

W roku 1984, a może 1985, kto by to dzisiaj pamiętał, pan Piotr zawitał do przedszkola. Poprosił panią dyrektor o rozmowę, powiedział, że Monisia i Beatka grają w szachy, zaproponował, że poprowadzi lekcje dla innych dzieci. Tak w Rybniku powstała przedszkolna sekcja szachowa.

Tata nie dawał dziewczynkom forów, ogrywał je i ogrywał, przed partią nie ściągał jak niektórzy hetmana, by ułatwić im zadanie. Miały walczyć, miały myśleć, nie załamywać się porażkami. - Bywało mi przykro, pewnie, że tak, ale szybko się zahartowałam - wspomina pani Monika. Kiedy miała lat 11, wreszcie pokonała tatę. Nic nie powiedział. Pogratulował.

- To, co jest ważniejsze, co sprawiło pani więcej satysfakcji: tamta pierwsza wygrana czy tytuł mistrzyni Europy?

- Jednak mistrzostwo, choć tamten dzień wciąż mam przed oczami, nadal czuję tamte emocje - przyznaje pani Monika.

"Odgadywałam myśli rywalek"

31 sierpnia 2022, Praga.

Mistrzostwa Europy, do których przystąpiły 123 szachistki z 28 federacji, wśród nich 12 Polek, trwają od 11 dni. Wielki wysiłek, duże zmęczenie.

W tej 11. partii, już ostatniej, Monika Soćko gra białymi. Jej rywalką jest Lilit Mykyrtczian z Armenii. Po ośmiu posunięciach rywalizacja kończy się remisem, Polka gromadzi zatem 8,5 punktu, po sześciu wygranych i pięciu remisach w całej imprezie. Tak jest, zostaje złotą medalistką imprezy, dostaje medal, puchar i czek na 10 tysięcy euro. Radość i satysfakcja są wielkie, ogromne.

Monika Soćko i inne medalistki mistrzostw Europy
Monika Soćko i inne medalistki mistrzostw Europy
Źródło: tvn24.pl

O podium organizatorzy niestety nie zadbali, medalistki ustawiają się zatem obok siebie - srebro zdobyła Gunay Mammadzada, brąz - Ulwija Fatalijewa, obie z Azerbejdżanu - i słuchają Mazurka Dąbrowskiego. - Ja przy naszym hymnie zawsze się wzruszam, a akurat wtedy nie poleciała mi nawet łza. Może przez to, że tak szybko to się odbyło, w takich warunkach - mówi pani Monika.

Do Pragi nie jechała po zwycięstwo. Chciała zająć wysokie miejsce, by otworzyć sobie drogę do mistrzostw świata. - Zawodniczki, te z najwyższego poziomu, będą grały w turnieju pretendentek, będzie ich sześć albo osiem, jeszcze nie wiadomo, bo jest zmiana systemu. Żeby do tego turnieju się dostać, trzeba dobrze wypaść w Pucharze Świata. Z tych mistrzostw Europy do zawodów pucharowych awans miało zagwarantowany dziewięć szachistek, więc chciałam być wśród nich. To był mój cel, naprawdę - zapewnia.

Nieco nerwowo zrobiło się po 7. rundzie, kiedy to punktowo Polkę dogoniła Gunay Mammadzada. Na chwilę, bo Soćko pokonała ją potem w wielkim stylu, dominując, nie dając rywalce żadnych szans.

Wcześniej w mistrzostwach Europy na podium dostała się raz, na jego najniższy stopień - w 2010 roku w Rijece. - W Pradze pierwszych osiem partii wyszło mi znakomicie, wręcz książkowo. Odgadywałam myśli rywalek, zaskakiwałam je, szybko uzyskiwałam przewagę i dyktowałam warunki. Potem było trudniej, pojawił się stres, bo ten sukces stawał się coraz realniejszy. I wygrałam, zaskoczyłam samą siebie, może dlatego że nie liczyłam na aż tyle. I dlatego że byłam bardzo dobrze przygotowana przez mojego męża, który jest też moim trenerem - tłumaczy pani Monika.

Monika Soćko z pucharem i medalem po zdobyciu tytułu mistrzyni Europy
Monika Soćko z pucharem i medalem po zdobyciu tytułu mistrzyni Europy
Źródło: Archiwum prywatne Moniki Soćko

"Julkę karmiłam piersią w czasie turniejów"

Historia tej znajomości, tej miłości, jest urocza. Są z tego samego rocznika - 1978. Poznali się jako 10-latkowie w Rybniku, oczywiście na turnieju szachowym, organizowanym - rzecz jasna - przez pana Piotra Bobrowskiego.

Kiedy mieli po lat 21 i byli już małżeństwem, wiedzieli, że w życiu postawić chcą na szachy, te w wydaniu zawodowym. Dla pana Bartosza Soćki i pani Moniki - już Soćko, nie Bobrowskiej - najważniejsza i tak była rodzina. Dzieci mają troje. Weronika, lat 22, jest studentką Uniwersytetu Warszawskiego, kierunek marketing i zarządzanie, obecnie na Erasmusie w Paryżu. Szymon, lat 20, także na UW studiował ekonomię w języku angielskim. Po roku zmienił diametralnie zdanie, teraz będzie studiować technologię drewna na SGGW. Jak tatę pasjonuje go piłka nożna, reprezentuje barwy Jedności Żabieniec i trenuje w tym klubie juniorów. Najmłodsza Julka, lat 16, to uczennica XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja. Wszyscy grają w szachy, bardzo to lubią, ale nie na tyle, by zostać zawodowcami.

Pani Monika wychowywała się w Rybniku, urodziła się jednak w Warszawie, skąd pochodziła jej mama Danuta Bobrowska. Ze Śląska pochodził tata i tam rodzina zamieszkała, kiedy córeczka miała kilka miesięcy. W okolice stolicy wróciła po ślubie, teraz mieszkają w domu pod miastem, w lesie. W wychowywaniu dzieci bardzo pomagali babcie i dziadkowie z obu stron.

- Synek miał osiem miesięcy, a ja musiałam jechać w świat, na szachową olimpiadę. Bardzo trudne przeżycie. Julkę karmiłam piersią w czasie turniejów, rywalka zastanawiała się nad ruchem, a ja odchodziłam od szachownicy i biegłam do córki - opowiada pani Monika. - Nie jest łatwo łączyć sport z innymi obowiązkami. Basen, piłka, skrzypce, pianino - każde z dzieci miało swoje zajęcia, na które je woziliśmy. Jak w szachach, wszystko musiało być drobiazgowo zaplanowane, perfekcyjnie dopracowane.

Monika Soćko z rodziną
Monika Soćko z rodziną
Źródło: Archiwum prywatne Moniki Soćko

Bartosz Soćko to szachista znakomity. Wyborny, tytułem arcymistrza może się szczycić od roku 1999. 1 lutego 2014 był najwyżej w rankingu szachistów - 2663 punkty dawały mu wówczas 81. miejsce na światowej liście.

O karierę żony dba bardzo, jako jej trener spędza godziny na analizie partii już rozegranych i przygotowaniach do tych następnych. - W internetowej bazie szachowej jest kilka milionów partii. Rywalek, z którymi mam się zmierzyć, powiedzmy, że 100. Ja z tego wybieram dziesięć, wcześniej robiąc rozeznanie, czy jest lepsza w otwarciach partii, czy w końcówkach, a słabsza na przykład w liczeniu wariantów. I tak przygotowana siadam do szachownicy - mówi Monika Soćko.

Kłótni w rodzinie, w układzie mąż/trener - żona/zawodniczka nie ma. Nikt nigdy nie zrzucił szachów na podłogę, co też przychodzi mi do głowy. - Kiedyś bywało gorzej, mąż mówił: "zagraj to", a ja odpowiadałam, że nie. Jak "obrona słowiańska", skoro ja wolę "sycylijską"? Teraz właściwie zawsze się zgadzamy. Ufam mu, na dodatek w ważnych chwilach potrafi powiedzieć coś takiego, co mnie zmotywuje. No a przede wszystkim potrafimy oddzielić pracę od życia prywatnego. Nie jest tak, że szachy śnią nam się po nocach. Bez przesady, aż tak, to nie - zapewnia.

Partia potrafi trwać i sześć godzin

Teraz uwaga. Monika Soćko jest arcymistrzynią wśród kobiet i arcymistrzem wśród mężczyzn. Tak, ma ten najbardziej prestiżowy, najbardziej pożądany przez szachistów i szachistki tytuł, jak mąż. Jak świat długi i szeroki pochwalić się nim może zaledwie 30 pań. W Polsce tylko ona.

Jaka jest różnica? Do tytułu arcymistrza męskiego potrzebny jest ranking 2500, do arcymistrzyni - 2350. Punkty zdobywa się w zawodach, jak w zmaganiach tenisistek, i do siebie dodaje.

Czy różnica w punktach oznacza, że kobiety grają w szachy gorzej od mężczyzn? Sprawa jest drażliwa, bardzo. Niełatwo będzie to wyjaśnić.

- Tak, trzeba powiedzieć, że kobiety grają gorzej, co widać po wynikach - mówi pani Monika.

Okej, w każdej dyscyplinie sportu kobiety uzyskują słabsze od mężczyzn wyniki. Zrozumiałe, że nie pobiegną od nich szybciej, wyżej nie skoczą, nie podniosą większych ciężarów. Ale szachy?

- U nas wytrzymałość fizyczna też ma znaczenie, bo partia potrafi trwać i sześć godzin. Ja oprócz analiz i samej gry dużo jeżdżę rowerem, żeby pracować nad kondycją - wyjaśnia pani Monika.

Monika Soćko przy szachownicy w swoim domu
Monika Soćko przy szachownicy w swoim domu
Źródło: tvn24.pl

Inne powody? Wyjaśnień pani Moniki ciąg dalszy:

- W pewnym wieku szachistki zostają matkami i szachy oczywiście schodzą na dalszy plan. Jako matka robiłam potem kilka rzeczy naraz;

- Myślenie przestrzenne. Figury są w kolorach białych i czarnych, a kobiety mają duży problem z tym, by się przestawić. Przykład - obrona francuska. Gram białymi, a trener, czyli mąż, mówi, że w myślach mam teraz grać czarnymi. I klops, nie potrafię się przestawić. Mężczyźni potrafią. To mniej więcej to samo, co z myleniem prawej i lewej strony, z czym ja problemu akurat nie mam;

- Mężczyzna przy szachownicy daje z siebie wszystko, co jest bardzo widoczne. Potrafi trenować 10 godzin dziennie, jak mój mąż. Dla mnie sześć godzin to już męczarnia. Wiem, że nawet bardzo dobre szachistki potrafią w czasie gry zachwycić się sukienką czy butami rywalki. Rozpraszają się, tracą koncentrację;

- Turnieje dzieci, doskonale znany mi temat. Chłopców przyjeżdża 50 czy 60, dziewczynek sześć. Dziewczynki niestety nie garną się do tego sportu, szybko się nudzą. To widać chociażby po grach komputerowych - chłopcy spędzają przy nich mnóstwo czasu, jak kiedyś nasz syn, któremu w końcu pozwoliliśmy na granie tylko w weekendy. A córki pograły przez pół godziny i zaczynały inną zabawę.

Dużo tych powodów. - Kobiety są za to przy szachownicy bardziej bojowe, bardziej widowiskowe - przekonuje pani Monika. - Mężczyźni szybko zgadzają się na remis. My bardzo rzadko. My walczymy do końca.

Za tę bojowość kobiety nie są jednak wynagradzane tak, jak mężczyźni. To kolejny drażliwy temat. W szachach równości płac nie ma, mężczyźnie zarabiają więcej. Wyjątkiem od kilku lat są mistrzostwa Polski - w tym roku nagrodą za zdobycie tytułu było 60 tys. złotych i dla mężczyzny, i dla kobiety.

Monika Soćko ma szachowy tytuł arcymistrza męskiego
Monika Soćko ma szachowy tytuł arcymistrza męskiego
Źródło: tvn24.pl

Niemy protest

19 września 2022, internetowy turniej Julius Baer Generation Cup. Do rozegrania partii siadają pięciokrotny mistrz świata Norweg Magnus Carlsen i amerykański nastolatek Hans Niemann. Norweg rezygnuje w drugim swoim ruchu, wyłącza transmisję. Szokuje po raz drugi w ostatnich kilkunastu dniach. Na początku miesiąca obaj szachiści mierzyli się w prestiżowym Sinquefield Cup. Mistrz sensacyjnie przegrał, a nazajutrz wycofał się z dalszej rywalizacji. Nie wyjaśnił swojej decyzji, w mediach społecznościowych zamieścił za to link do filmiku, na którym piłkarski trener Jose Mourinho oświadcza po jednej z porażek prowadzonego przed siebie zespołu: "Wolę nie rozmawiać, niczego nie mówić. Jeśli powiem, będę miał duży problem. Duży problem. A nie chcę mieć dużego problemu".

- To był niemy protest Carlsena - twierdzi pani Monika. Protest wobec nieuczciwości, której miał dopuszczać się Niemann.

Amerykanin sam przyznał, że w rywalizacji online oszukiwał dwukrotnie, dawno temu, gdy miał 12 i 16 lat - teraz ma 19.

"Uważam, że robił to częściej, niż publicznie zadeklarował" - napisał Carlsen w oświadczeniu. Sprawą zajęła się Międzynarodowa Federacja Szachowa, która rozpoczęła śledztwo. Swoje dochodzenie przeprowadził też serwis chess.com, w liczącym 72 strony raporcie wskazano, że podejrzane były nie tylko dwie wspomniane partie.

Oszustwa w szachach, w królewskiej grze, tak szlachetnej? - Niestety, w czasie pandemii, grając online, Niemann prawdopodobnie korzystał z jakichś podpowiedzi, co jest absolutnie zabronione. Ktoś mógł siedzieć z boku, ktoś mógł siedzieć, za przeproszeniem - pod stołem. Być może obok stał inny komputer, być może pomagała mu elektronika - mówi pani Monika.

Afera osiągnęła duże rozmiary, tym bardziej że tym protestującym jest zawodnik tak utytułowany, najlepszy na świecie, znany i z tego, że bywa modelem, a magazyn "Cosmopolitan" umieścił go na liście stu najseksowniejszych mężczyzn świata.

Kilka miesięcy temu Carlsen wystąpił w Warszawie w turnieju szachów błyskawicznych, w jednej z partii ograł go - tak jest - Bartosz Soćko.

Przy szachownicy trzeba zachować przez kilka godzin skupienie
Przy szachownicy trzeba zachować przez kilka godzin skupienie
Źródło: Archiwum prywatne Moniki Soćko

Mat w dwóch posunięciach

Soćkowie zasiadają do partii szachów błyskawicznych. Przy oknie, z widokiem na ogród, w otwartej na salon kuchni. Podają sobie ręce, taki zwyczaj, taki obowiązek. Tylko w czasach pandemii COVID-19 zezwalano na "żółwiki" albo przed turniejem ogłaszano, że powitania ze względów bezpieczeństwa tym razem nie będzie.

Białymi rozpoczyna pani Monika. Ruch za ruchem, tempo rzeczywiście jest błyskawiczne, trudno w nie uwierzyć. Trudno od tego widowiska oderwać wzrok. Grających nie można zagadywać, muszą się skupić, nawet teraz, nawet tu, przy domowej szachownicy.

Wygrywa pan Bartosz. Znowu uściśnięcie dłoni.

Mam szalony plan, najpierw zadaję jednak pytanie: - W ilu ruchach pokona pani szachistę ambitnego, ale niezbyt dobrego, znającego miejsce w szeregu, czyli mnie?

- Porażka najszybsza to dwa ruchy wygrywającego, ale wtedy rywal musi bardzo pomóc swoimi ruchami. Jest też szewski mat, w trzech ruchach. A jeżeli zawodnik trochę grywa i na początku partii potrafi wykonać kilka logicznych posunięć, to arcymistrz pokona go w kilkunastu, może kilkudziesięciu. To jak, gramy?

- Nie, nie. Dziękuję.

Czytaj także: