Ksiądz Maciej Ż. usłyszał wyrok sześciu lat więzienia za to, że działał w szajce, która okradła jedenaście plebanii. Odkryliśmy, że ten sam ksiądz już od 2007 roku był "suspendowany", czyli zawieszony w czynnościach kapłańskich w wyniku podejrzeń o kradzieże. Mimo to były biskup bydgoski Jan Tyrawa swoim dekretem powołał go na wikariusza w jednej z podległych sobie parafii. - Ta sprawa wyszła na jaw, gdy toczyło się kościelne dochodzenie związane z podejrzeniami o zaniedbania biskupa w przeciwdziałaniu wykorzystywaniu nieletnich przez księży diecezji - mówią tvn24.pl źródła kościelne.
Toczący się z dala od zainteresowania mediów proces księdza Macieja Ż. i dwóch jego towarzyszy skończył się w marcu, w Sądzie Rejonowym w Trzebnicy pod Wrocławiem.
Maciej Ż. usłyszał wyrok sześciu lat więzienia. Skazani zostali też dwaj inni członkowie szajki: Robert Ż. - także na sześć lat więzienia, zaś Andrzej B. surowiej, na siedem lat więzienia, gdyż sąd uznał, że działał w recydywie.
Wyrok w tej sprawie jest na razie nieprawomocny, obrońcy skazanych złożyli apelacje.
Rajd po plebaniach
Historia szajki zapisana jest w dwudziestu tomach akt, do których dziennikarz tvn24.pl uzyskał dostęp za zgodą sądu. Według ustaleń policji i prokuratury tylko od końca maja do początku połowy listopada 2015 roku ksiądz i jego kompani włamali się do 12 wiejskich parafii. W jedenastu przypadkach z sukcesem, z jednej zostali wypłoszeni. Prokuratura zarzucała im jeszcze jedno, trzynaste włamanie, ale od tego zarzutu sąd ich uniewinnił.
Z akt wynika, że wpadli dzięki pracy policjantów z komendy w Skierniewicach, których wspomogli koledzy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Funkcjonariusze zajmowali się dwoma przypadkami kradzieży na plebaniach z ich okolicy. Gdy okazało się, że ich koledzy z pionów operacyjnych nie mają żadnych informacji o potencjalnych sprawcach, postanowili sięgnąć po pomoc analityka.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam