Zameldowanych jest ich 10 tysięcy, mieszka dwa razy więcej. Mają jedną aptekę. Szkoły żadnej, choć od września działa wreszcie nowa placówka na sąsiednim osiedlu. No i od 12 lat czekają na spełnienie obietnicy wybudowania trasy tramwajowej, a na 60-hektarowy park - jeszcze dłużej. Na razie stoją w korkach, nie tylko na głównej ulicy, ale też gdy wyjeżdżają z podziemnych garaży. Mają za to swoje krasnale.
Krystian Adamski, radny osiedlowy, przyznaje, że przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi mieszkańcy pytani, "skąd jesteś?", odpowiadali po prostu, że z Wrocławia. Po wyborach mówią z dumą, że z Jagodna.
Ten obrazek zapamiętała cała Polska, pokazywały go też zagraniczne telewizje. Setki ludzi czekają w kolejce, by oddać głos w wyborach. Niektórzy jedzą pizzę. Wąska uliczka, wokół domy jednorodzinne z ogrodami, trochę drzew.
Ale lokal wyborczy przy Jagodzińskiej 15 (na co dzień siedziba rady osiedla) jest w starej willowej części. Tymczasem dziś Jagodno to głównie bloki, które tę starą część otaczają z trzech stron. Bloków są dziesiątki i wciąż przybywają kolejne. Kto zatem widział jedynie telewizyjne obrazki z nocy wyborczej 15 października, nic o Jagodnie nie wie.
Niedoszacowani
To południowe peryferia, do miasta przyłączone zostały dopiero po wojnie.
Najpierw była wieś Lamsfeld (pierwsze zapiski o osadzie pod tą nazwą sięgają XIV wieku) oraz ówczesna kolonia sąsiedniego Brochowa, nazywana Lamsfeld Siedlung. W połowie XIX wieku Lamsfeld liczyło 115 mieszkańców, którzy zajmowali się przede wszystkim rolnictwem. Inni pracowali na kolei właśnie w Brochowie, gdzie znajduje się powstała w 1896 roku stacja kolejowa Wrocław Brochów, funkcjonująca zresztą do dzisiaj.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam