Widział, jak z szaleństwa wywołanego głodem ludzie zabijali i pożerali tych najsłabszych. Bił, na rozkaz esesmanów, wycieńczonych, wyglądających jak szkielety współwięźniów. Chciał przetrwać, zostawić to piekło za sobą i odnaleźć Leę, dziewczynę, którą kochał. Liczyło się tylko to.
Historię swojego życia urodzony w Bełchatowie Hercka Haft opowiedział synowi jako stary człowiek, dopiero wtedy.
W Auschwitz pracował w krematorium. Zagazowanych mężczyzn, kobiety i dzieci musiał wrzucać do pieców, choć czasami jeszcze żyli.
W Jaworznie zrobiono z niego pięściarza, "Żydowską Bestię", która za dodatkowe porcje jedzenia dostarczać miała hitlerowcom rozrywki, nokautując rywala za rywalem.
Uciekł z marszu śmierci. Ścigający go strażnik był przekonany, że celuje do trupa, więc pożałował amunicji na kolejny strzał.
Po wojnie, już za oceanem, postawił na boks. Z jednego powodu - ten sport dawał sławę, a on liczył na to, że po serii zwycięstw na artykuł o nim natknie się w gazecie dziewczyna, którą kochał, z którą chciał się zaręczyć jeszcze przed wojną, w Bełchatowie.
"Nie strugaj twardziela. Masz przegrać w pierwszej rundzie"
18 lipca 1949, Rhode Island Auditorium w Providence.
Rocky Marciano jest już gwiazdą, z 17 stoczonych pojedynków 16 wygrał przez nokaut. Rywali demoluje. Harry – to imię Hercka przyjął w Ameryce – zachowuje spokój, o strachu nie ma mowy. To 20. walka w jego zawodowej karierze, być może ostatnia. Siedem razy przegrał, porażka numer 8 oznaczać będzie koniec, nikt nie da mu kolejnej szansy. Jeżeli wygra? Jeżeli pobije wielkiego Marciano? Napiszą o nim wszystkie gazety, zamieszczą jego zdjęcie. A Lea, gdziekolwiek rzucił ją los, wreszcie o nim przeczyta. Wreszcie się odezwie. Taka jest stawka tego pojedynku.
Zbliża się godzina 22, do walki pozostają minuty. Harry siedzi w szatni ze swoim menedżerem, Harrym Mandellem. Milczą. Czekają. Zaskoczeni podnoszą głowy, kiedy w drzwiach staje nagle trzech nieznajomych mężczyzn w garniturach. Zdenerwowany Mandell każe im się wnosić, kimkolwiek są. Nikt nie ma tu wstępu, zwłaszcza teraz.
- Idź na spacer - mówi do niego jeden z przybyłych. - Mamy do pogadania z twoim zawodnikiem.
- Chyba, k****, żartujesz - odpowiada menedżer.
- Okej, możesz zostać, skoro nalegasz. Jesteśmy tu po to, by chronić Rocky'ego. Masz przegrać w pierwszej rundzie - zwraca się do Harry'ego. - I nie strugaj twardziela. Vins Foster nie posłuchał nas przed walką z Tonym Pellone i znaleziono go martwego. Bądź grzeczny, jeżeli chcesz dożyć jutra - ostrzega mężczyzna i razem z kompanami wychodzi.
Harry kładzie się na stole do masażu, przymyka oczy. Przeżył potworności wojny, żeby zginąć teraz tutaj, w Ameryce?
Ma przegrać? A sława? A Lea?
Szukał jedzenia z bezdomnymi psami i kotami
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam