Czy dzieci z niepełnosprawnościami powinny chodzić do szkół ogólnodostępnych? W PiS sami się w tej sprawie pogubili. Z jednej strony chcą unijnych miliardów na tak zwaną edukację włączającą, z drugiej boją się swoich radykalnych wyborców, którzy tę nazywają "ideologią". Czarnek zapowiada stworzenie osobnego funduszu dla szkół specjalnych.
Czy to by było takie straszne, gdyby mój synek chodził z Waszymi dziećmi do szkoły i miał tam zajęcia ze swoim nauczycielem? Czasem namalowałby coś z Waszymi dziećmi na plastyce, pobiegał na WF-ie. A czasami zaprosił Wasze dzieci na kanapki, które zrobił na swoich zajęciach. Czy to by było takie straszne, że Wasze dzieci poznałyby go i mówiły "cześć", gdy spotkają go w sklepie czy na placu zabaw? Czy to by było takie straszne, gdyby to był ich kolega ze szkoły, a nie jakieś dziwadło, które rodzice wożą gdzieś daleko do specjalnej placówki? Czemu mówicie, że odizolowanie go od lokalnej społeczności to dla jego dobra, bo w normalnej szkole byłby obiektem szykan? Jakich szykan? Ze strony Waszych dzieci?
Te słowa w mediach społecznościowych opublikowała mama dziecka z niepełnosprawnością. Skierowała do rodziców, którzy boją się, że uczeń z trudnościami wpłynie źle na edukację ich pełnosprawnych dzieci. Skłoniły ją do tych pytań kolejne już w ostatnich tygodniach wypowiedzi prawicowych polityków i działaczy, którzy zaczęli straszyć rodziców nowym po "ideologii gender" potworem - edukacją włączającą.
Pod płaszczykiem troski o dobro dzieci z niepełnosprawnościami (bo rzekomo są prześladowane przez dzieci pełnosprawne) i jakość edukacji (bo ich zdaniem to równanie w dół i na takiej nauce tracą wszyscy) osoby takie jak małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, sprzeciwiają się oficjalnej polityce rządu. Ta bowiem zakłada "włączanie", czyli dawanie szansy, by dzieci z niepełnosprawnościami mogły uczyć się w ogólnodostępnej szkole.
- Edukacja włączająca w polskim systemie oświaty prowadzona jest od lat 90. Są różne problemy w jej realizacji i jakości, ale ona od dawna istnieje - mówiła Elżbieta Neroj, dyrektorka departamentu wychowania i edukacji włączającej w resorcie edukacji.
Chwilę wcześniej jej szefowa wiceminister Marzena Machałek mówiła stanowczo: - Edukacja włączająca to nie ideologia.
Obie występowały pod koniec marca na konferencji współorganizowanej przez MEiN i UNICEF. A słowa Machałek, choć zgodne z naukowymi faktami i oficjalną polityką rządu, mogły być zaskoczeniem dla części prawicowych środowisk.
Na pewno dla Ruchu Ochrony Szkoły, który tego samego dnia pikietował i zorganizował swoją konferencję prasową przed budynkiem Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie trwała konferencja. To organizacja, która za największe zagrożenia dla edukacji uważa: "edukację włączającą, nauczanie zdalne, seksualizację pod pozorami edukacji oraz 'ideologię LGBT+'".
Przedstawiciele ROS mieli ze sobą duży transparent z hasłem zupełnie przeciwnym do tego wygłoszonego przez Machałek: "Ideologia włączająca niszczy oświatę! Stop!".
ROS to grupa - jak sami się przedstawiają - nauczycieli i rodziców, którzy od miesięcy walczą z edukacją włączającą. Pod koniec 2022 roku zyskali nawet poparcie małopolskiej kurator Barbary Nowak, która konferencji pod hasłem "ideologia inkluzji w realiach szkolnych" dała nawet swój honorowy patronat. Sama nazywała edukację włączającą "lewacką utopią".
Początkowo zarówno ROS, jak i Nowak, byli w kwestii edukacji włączającej w cichej mniejszości. Ale w ostatnich tygodniach ich tezy zaczęły przebijać się coraz głośniej w prawicowych mediach m.in. Radiu Maryja i "Naszym Dzienniku". Ich publikacje na łamach tych tytułów, podobnie jak wywiady, których im udzielają, sprzeczne są z oficjalnym stanowiskiem rządu.
Ministerstwo edukacji, kierowane przez Przemysława Czarnka, definiuje edukację włączającą jako "podejście w procesie kształcenia i wychowania, którego celem jest zwiększanie szans edukacyjnych wszystkich osób uczących się poprzez zapewnianie im warunków do rozwijania indywidualnego potencjału, tak by w przyszłości umożliwić im pełnię rozwoju osobistego na miarę swoich możliwości oraz pełne włączenie w życie społeczne".
Dziś w Polsce 35 proc. uczniów obejmowanych jest na jakimś etapie edukacji pomocą psychologiczno-pedagogiczną. Kształceniem specjalnym objętych jest 4,3 proc. wszystkich uczniów - a aż 70 proc. z nich już dziś uczy się w szkołach ogólnodostępnych. Do tego w placówkach oświatowych mamy ponad 170 tys. uczniów z Ukrainy. Bo edukacja włączająca dotyczy nie tylko dzieci z niepełnosprawnościami, ale wszystkich o specjalnych potrzebach edukacyjnych, które są w jakiś sposób nieprzeciętne.
Choć mamy niż demograficzny i dzieci w szkołach jest coraz mniej, to równocześnie liczba uczniów z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego rośnie. W ciągu 15 lat zwiększyła się ona o ok. 50 tys., czyli ok. 30 proc.
Nasze dzieci się "nie popsuły" - po prostu, jak podkreślają eksperci, zwiększyła się świadomość i poprawiła diagnostyka. Do tego coraz więcej niepełnosprawności nie wyklucza długiego życia. Nie wszystkie są widoczne na pierwszy rzut oka - mogą za to wpływać na sferę emocjonalną czy relacyjną dzieci. Dziś uczeń, który jeszcze kilkanaście lat temu nazywany byłby "niegrzecznym", "trudnym" czy w najgorszych przypadkach przypinano by mu łatkę "głupiego", ma szanse dostać odpowiednią diagnozę, a wraz z nią wskazówki, jak należy z nim pracować, by jego ewentualne deficyty stanowiły jak najmniejszą przeszkodę w edukacji. I socjalizacji, bo ta druga - choć łatwo o tym zapomnieć - też jest zadaniem szkoły.
Do uczniów, których potrzeby edukacyjne są bardziej wymagające, należą zarówno uczniowie niedostosowani społecznie, niewidomi, ze spektrum autyzmu czy z niepełnosprawnościami sprzężonymi. Rodzaj niepełnosprawności i związanych z nią trudności nie ma znaczenia. W edukacji włączającej chodzi o to, że osoba, której włączanie dotyczy, uczy się w ogólnodostępnej szkole. I tam dostaje odpowiednie wsparcie.
Dlaczego więc edukacja włączająca, która ma wesprzeć dzieci z niepełnosprawnościami, tak mocno wadzi części prawicowych działaczy i aktywistów? I czy przez to nie stanie się ważny tematem w kampanii wyborczej?
Rząd jedno, kurator Nowak drugie
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam