Premium

Chorwacja z euro za droga dla Polaków? "Nie wydaje mi się. Terminy na lato mam już dawno zajęte"

Zdjęcie: Getty Images

Część Chorwatów twierdzi, że straciliśmy trochę suwerenności. Inna część - ta większa - że Chorwacja będzie silniejszym krajem - mówi w "Rozmowach polsko-niepolskich" Leon Grubišić, ichtiolog, badacz i nauczyciel akademicki ze Splitu. Podkreśla, że nowa waluta to żadna rewolucja. - Kupując auto, mieszkanie czy nawet negocjując warunki pensji w nowej pracy, posługiwano się euro. Nie kunami.

Z czego to wynika? - Z historii - stwierdza Grubišić. - Gdy istniała Jugosławia, narodową walutą były dinary. Ale i tak duża część osób wyjeżdżała wtedy do Niemiec do pracy. I marka niemiecka była dla nas punktem odniesienia.

Leon Grubišić jest ichtiologiem, badaczem, nauczycielem akademickim ze Splitu i autorem książki "Dalmacja poza czasem. Opowieści górala znad morza". Studiował w Polsce. Jest tłumaczem przysięgłym z języka polskiego, ma polską żonę i dzieci, które mówią po polsku. Może dlatego potrafi spojrzeć inaczej na nasz kraj - z dystansem. Dlaczego polski rząd tak bardzo obawia się euro? - Elity polityczne w Polsce stoją w rozkroku. Z jednej strony widzą wroga na Wschodzie, a z drugiej na Zachodzie - ocenia.

"ROZMOWY POLSKO-NIEPOLSKIE" JACKA TACIKA - CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Jacek Tacik: Jest drożej?

Leon Grubišić: Kiedy się ostatni raz widzieliśmy w Splicie, pod koniec grudnia ubiegłego roku, byłem niepoprawnym optymistą. Myślałem, że wejście do strefy euro nie uderzy nas po kieszeniach. Trochę się myliłem. Już dzisiaj da się zauważyć znaczny wzrost cen. I o tym mówią nie tylko mieszkańcy Chorwacji, ale i sam rząd.

Krytykuje się handlowców, którzy korzystają na zmianie. Zaokrąglają ceny do góry, czyli je po prostu podnoszą. Tak, jak to się działo we Włoszech czy Francji.

Specjalne inspekcje - decyzją rządu, który być może obawia się spadku poparcia - sprawdzają teraz, kto i czy podniósł nieuczciwie ceny. Tylko w styczniu przeprowadzono ponad półtora tysiąca kontroli. I w trzydziestu procentach przypadków odnotowano drastyczny wzrost cen, najbardziej w sektorze usług. Niektóre samorządy, miasta podniosły ceny publicznych parkingów, miejsc postojowych.

Czy dobrze rozumiem, że sytuację postanowili wykorzystać rządzący?

Tak - samorządowcy. Usługi komunalne, czyli na przykład wywóz śmieci bardzo podrożał. I dlatego władza centralna - tak jak mówiłem, obawiając się spadku poparcia - wytoczyła nieuczciwym samorządowcom procesy.

I?

I zaczęła się narodowa debata w Chorwacji. Czy państwo ma prawo regulować ceny? No bo to nie jest według zasad rynkowych. Popyt i podaż. Handlowiec ustala cenę. Klient kupi lub nie. Do tego nas przyzwyczajono.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam