|

Kasjerka wyniosła miliony w reklamówce, były dyrektor CBA usłyszał zarzuty

CBA
CBA
Źródło: CBA

Prokuratura Regionalna w Warszawie postawiła zarzuty wieloletniemu dyrektorowi Biura Finansów Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz dwóm naczelniczkom CBA - dowiedział się tvn24.pl. To kolejna odsłona jednej z licznych afer w historii tej służby, czyli wyniesienia przez kasjerkę CBA ponad 9 milionów złotych z funduszu operacyjnego.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Daniel A. odpowiadał za finanse Centralnego Biura Antykorupcyjnego od początku istnienia tej formacji, był jednym z najbliższych współpracowników pierwszego szefa CBA, czyli Mariusza Kamińskiego, dziś ministra koordynatora służb specjalnych, oraz Macieja Wąsika, byłego wiceszefa CBA, dziś wiceministra.

Daniel A. stracił stanowisko na początku 2020 roku, gdy do opinii publicznej zaczęły przedostawać się pierwsze informacje o poważnych brakach w środkach, którymi dysponuje CBA.

Łagodniejsze zarzuty

Według oficjalnie potwierdzonej w prokuraturze regionalnej informacji Danielowi A. prokuratorzy zarzucili, że przez trzy lata nieskutecznie nadzorował pracę kasjerki, która dzięki temu ukradła 9,2 miliona złotych.

Prokurator zarzucił byłemu dyrektorowi Biura Finansów CBA popełnienie przestępstwa opisanego w artykule 231 paragraf 1 Kodeksu karnego. Przepis ten mówi, że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Jak dowiedzieliśmy się w niezależnych od siebie źródłach, była to już druga wizyta dyrektora Daniela A. w prokuraturze w tej sprawie.

- Tym razem zarzuty zostały mu złagodzone przez prowadzącego śledztwo prokuratora. Początkowo ogłosił on Danielowi A. poważniejszą kwalifikację - twierdzi nasze źródło z Prokuratury Krajowej, prosząc o zachowanie anonimowości.

Początkowo, jak wynika z naszych ustaleń, Daniel A. usłyszał zarzut z artykułu 231 paragraf 2.

Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Artykuł 231 paragraf 2 Kodeksu karnego

Zmiana zarzutów oznacza nie tylko obniżenie maksymalnego wymiaru kary z dziesięciu do trzech lat więzienia. Oznacza również, że ewentualny wyrok nie odbierze Danielowi A. jego emerytury, a także np. mieszkania służbowego, jeśli je otrzymał w trakcie swojej służby.

Proceder wynoszenia gotówki trwał przez ponad dwa lata
Proceder wynoszenia gotówki trwał przez ponad dwa lata
Źródło: CBA (zdjęcie ilustracyjne)

- Po raz pierwszy w historii komisji Daniel A. nie pojawił się, by osobiście zreferować założenia budżetu, który zresztą był rekordowo wysoki. Ówczesny szef CBA Ernest Bejda nie wytłumaczył nam przyczyn jego odwołania - opowiada jeden z opozycyjnych posłów pracujących w tej komisji.

Tajny proces

Wkrótce potem media ujawniły, że służba antykorupcyjna była regularnie okradana przez zaufaną współpracowniczkę Daniela A., kasjerkę Katarzynę G.

- Gotówkę wynosiła w reklamówkach. Przy wejściu do pracy i przy wyjściu z niej wszyscy byli sprawdzani. Ale gdy pracownicy cywilni i funkcjonariusze wychodzili w porze obiadowej, nikt ich nie kontrolował. Przyjęło się, że wychodzili przez szlaban, od strony Alej Ujazdowskich, a nie przez portiernię - mówił wówczas w rozmowie z tvn24.pl jeden z funkcjonariuszy.

Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl proceder ułatwiły zmiany w regulaminie funkcjonowania kasjerek CBA. Od 2017 roku pojawiła się możliwość, że pracuje tylko jedna kasjerka.

- Wcześniej, w czasach Pawła Wojtunika, kasjerki były dwie, także po to, by patrzyły sobie nawzajem na ręce - mówi nam wieloletni agent CBA.

Prowadzący śledztwo w sprawie kasjerki prokurator Przemysław Ścibisz ustalił, że Katarzyna G. wyniosła między połową 2017 roku a końcem 2019 roku łącznie 9,2 mln zł, które jej mąż przeznaczył głównie na obstawianie wyników meczów piłkarskich.

W kwietniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał kobietę na karę sześciu lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności, a jej męża na osiem lat. Na mocy wyroku małżeństwo musi także oddać CBA całą skradzioną kwotę. Wyrok jest nieprawomocny, odwołanie trafiło do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Sprawa kradzieży w CBA (materiał archiwalny ze stycznia 2020 roku)

Proces przed sądem pierwszej instancji odbywał się za zamkniętymi drzwiami, bez udziału mediów i publiczności.

To, że nikt przez dwa lata nie zauważył braku takich sum w ściśle rachowanym funduszu operacyjnym, świadczy o nieprawdopodobnym bałaganie. Osobiście podejrzewam, że niejako przy okazji różne inne przekręty zrzucono na głowę kasjerki.
Paweł Wojtunik, szef CBA w latach 2009-2015

Odzyskane miliony?

W efekcie wyroku w procesie karnym małżeństwo zostało zobowiązane do zwrotu CBA całej kwoty. Jednak majątek, którym dysponowali w chwili zatrzymania, stanowił jedynie niewielką część sumy. Prokurator, co potwierdził sąd, zajął jednak całą kwotę z rachunków firmy bukmacherskiej, czyli STS.

Według oskarżyciela bukmacher powinien mieć świadomość, że bezrobotny mężczyzna miał pieniądze na zakłady z nielegalnego źródła. Z kolei krótko przed wyrokiem sądu karnego w sprawie kasjerki CBA i jej męża spółka STS pozwała Skarb Państwa w procedurze cywilnej. Prawnicy spółki dowodzą, że środki zgromadzone na jej rachunkach nie mogą służyć naprawieniu szkody wyrządzonej przestępstwem oskarżonych Dariusza G. i Katarzyny G.

Jednocześnie pod koniec listopada ubiegłego roku Prokuratura Regionalna w Warszawie przekazała do sądu akt oskarżenia przeciwko pracownikowi firmy bukmacherskiej. Śledczy zarzucają mu niedopełnienie obowiązku przekazania Generalnemu Inspektorowi Informacji Finansowej wiedzy na temat okoliczności, które mogły wskazywać na pranie brudnych pieniędzy przez Dariusza G. - męża byłej kasjerki CBA.

W kilku niezależnych od siebie źródłach usłyszeliśmy, że służby miały wcześniej sygnał o uzależnieniu męża kasjerki od hazardu. Pracował on w pionie bezpieczeństwa jednego z koncernów teleinformatycznych. Charakter jego obowiązków wymagał posiadania certyfikatów bezpieczeństwa. Przełożeni w koncernie ustalili, że ma on spore długi, jest uzależniony od hazardu i zdecydowali się rozwiązać z nim umowę o pracę. Pełne informacje o tej sytuacji trafiły do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Tak uzależniony pracownik nie daje rękojmi bezpieczeństwa, jest podatny na szantaż lub sprzedawanie informacji - wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.

Mimo że ABW otrzymało informacje na temat męża kasjerki, nie przeszkodziło to w odnowieniu certyfikatów bezpieczeństwa samej kasjerce. Choć, przynajmniej w teorii, wszystkie informacje o osobach najbliższych powinny być dokładnie zweryfikowane w trakcie procedury przyznawania certyfikatów.

Osłabienie Kamińskiego

Afera finansowa miała również znaczenie polityczne. Osłabiła ona pozycję ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Nie zdołał on przeforsować pomysłu, by drugą kadencję w fotelu szefa CBA spędził jego bliski współpracownik Ernest Bejda, który szybko znalazł pracę w zarządzie największego polskiego ubezpieczyciela - PZU.

Nowe kierownictwo w CBA
Źródło: TVN24

Premier Mateusz Morawiecki zażądał zmiany i ostatecznie w maju ubiegłego roku postawił na Andrzeja Stróżnego, ówczesnego szefa katowickiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który szybko zaczął ściągać do CBA swoich ludzi.

- Nowy szef wprowadza liczne zmiany personalne. Odchodzą ludzie bezpośrednio kojarzeni z Mariuszem Kamińskim, którzy, jak dyrektor Daniel A., byli tu od pierwszych dni istnienia formacji - mówił nam wtedy jeden z agentów.

Sprawa "kasjerki" to jedna z licznych afer, które przez ostatnie sześć lat wstrząsały Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Zła passa rozpoczęła się, gdy pod koniec 2015 roku minister koordynator Mariusz Kamiński wymusił na Pawle Wojtuniku rezygnację, przerywając jego drugą kadencję w gabinecie szefa tej służby. Minister doprowadził do odebrania wtedy Wojtunikowi certyfikatów bezpieczeństwa, co po latach sądy uznały za niezasadne.

Natychmiast potem rozpoczęła się karuzela kadrowa, która objęła niemal większość stanowisk kierowniczych w służbie.

Kobieta i przeciek w CBA

Pierwszą z głośnych afer było przywrócenie do służby we wrocławskiej delegaturze agenta, który kilka miesięcy wcześniej zaprosił na nocny dyżur kobietę. Jak sam twierdził, była to jego kochanka, według przełożonych, którzy odkryli jego występek, była to prostytutka. Agent wrócił do służby, otrzymał do prowadzenia najpoważniejsze w kraju śledztwa, a jego przełożonego zmuszono do przejścia na emeryturę.

Niemal równolegle podobna sytuacja miała miejsce w lubelskiej delegaturze CBA. Szef tej jednostki wykrył, że jeden z podległych mu agentów ostrzegł wpływowego polityka Prawa i Sprawiedliwości, że ten jest podejrzewany o branie łapówek, zaś jego telefony są na podsłuchu.

Ówczesny szef CBA Ernest Bejda odwołał dyrektora lubelskiej delegatury, a podejrzewany funkcjonariusz stał się jednym z najbardziej zaufanych, któremu powierzano ważne sprawy.

Trzy lata później ten funkcjonariusz został zatrzymany na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która przedstawiła mu zarzuty z artykułu mówiącego o przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Kulisy tej sprawy ujawniliśmy na łamach tvn24.pl latem 2018 roku.

Agent, który szukał haków

Również inny zaufany agent szefa CBA Ernesta Bejdy wywołał skandal, który położył się cieniem na całej służbie. Został ściągnięty do pracy w CBA ze Straży Granicznej i wyposażony w specjalne pełnomocnictwa dające dostęp do wszystkich materiałów operacyjnych zdobywanych przez funkcjonariuszy służby w całym kraju. Jak później sam relacjonował w raportach do premiera, pełnomocnictwa miały na celu znalezienie przez niego materiałów obciążających byłych szefów służb z czasów rządu PO-PSL.

Agent - najpierw w raportach do premiera, następnie podczas zeznań w prokuraturze i na posiedzeniu specjalnego zespołu w Sejmie - twierdził, że nie znalazł nic obciążającego Pawła Wojtunika i generała Krzysztofa Bondaryka. Zamiast tego miał znaleźć film wideo kompromitujący jednego z czołowych polityków PiS. Film miał mu zostać zabrany ze służbowej kasy pancernej podczas jego nieobecności.

Historia agenta Wojciecha J
Historia agenta Wojciecha J. Materiał archiwalny programu "Czarno na białym" z kwietnia 2019 roku
Źródło: TVN24

W ocenie ekspertów zajmujących się służbami specjalnymi jedna z najpoważniejszych afer dotyczy opisywanej na stronach tvn24.pl sprawy byłego szefa największej struktury w tej formacji - delegatury w Warszawie.

Ten sam funkcjonariusz wcześniej zajmował się m.in. nadzorem nad komórką, która werbowała do tajnej współpracy agentów i źródła informacji.

Jak twierdzi prokuratura, był on przez całe lata skorumpowany, blisko współpracując z Jackiem K., jednym z twórców przekrętów na podatku VAT, zwanym "królem karuzel". Eksperci są zgodni, że jeśli przed sądem potwierdzi się fakt, że Zbigniew M. był skorumpowany, może to oznaczać, iż działania CBA były przejrzyste dla najbardziej niebezpiecznego świata przestępczego.

Sam Zbigniew M. zdecydowanie odrzuca podejrzenia, że przyjmował łapówki i dzielił się informacjami z kryminalnym podziemiem; przed sądem powtarza, że jest niewinny.

Czytaj także: