Blokady dróg, aresztowania, operacje wojskowe, ataki na placówki medyczne - to codzienność na Zachodnim Brzegu Jordanu. Od 7 października - po tym, jak Hamas zaatakował Izrael - źle dzieje się nie tylko w Strefie Gazy. Na Zachodnim Brzegu izraelskie wojsko zabiło 502 Palestyńczyków, w tym 122 dzieci - najwięcej, odkąd ONZ zbiera takie dane.
- Co najmniej kilkadziesiąt osób zginęło w ostatnią niedzielę podczas ataku powietrznego Izraela na Rafah w Strefie Gazy.
- Trwająca na Bliskim Wschodzie wojna to już nie tylko działania Izraela w Strefie Gazy, ale i pogarszająca się z dnia na dzień sytuacja Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu Jordanu.
- Dziennikarka tvn24.pl była na miejscu kilka tygodni temu.
Okupacja: od zawsze część życia
- Kontrole, blokady dróg, najazdy wojsk, aresztowania, przemoc. To nasza codzienność. Boimy się. Wojsko jest coraz bardziej brutalne. Ledwo oddychamy, zaczyna nam brakować powietrza - mówi Samar, czterdziestoletnia nauczycielka. Jest mamą dwóch synów, mieszka w niewielkiej miejscowości niedaleko Ramallah, stolicy Autonomii Palestyńskiej.
Noa Sattah, Izraelka, mogłaby na tę sytuację patrzeć zupełnie inaczej. Ale widzi ją podobnie do Samar. Sattah to dyrektorka wykonawcza ACRI - Stowarzyszenia na rzecz Praw Obywatelskich w Izraelu, jednej z najstarszych w tym kraju organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka, założonej na początku lat 70. XX wieku.
Gdy spotkałam się z nią w Tel Awiwie, mówiła: - Okupacja była częścią życia na Zachodnim Brzegu Jordanu od zawsze. Właściwie życie Palestyńczyków ukształtowane jest przez okupację. Rodzą się i umierają pod okupacją, ale po 7 października ograniczane jest wszystko: gdzie możesz pracować, dokąd możesz jechać, czy możesz opuścić swoje miasto.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam