Lekarki przekonywały, że z bliźniaczą ciążą Aleksandry wszystko jest w porządku. O tym, że Antoś, jeden z jej synów, nie żyje, kobieta dowiedziała się podczas badania USG w prywatnym gabinecie, na które zgłosiła się z własnej inicjatywy. Drugi syn, Jaś, nigdy nie będzie samodzielny. Sprawa - najpierw w prokuraturze, a potem w sądzie - wlokła się łącznie dziewięć lat. I skończyła niczym. Jak to możliwe?
- Sprawiedliwości nie ma - mówi Aleksandra.
- Z drogi, bo jadą pierogi - woła rozbawiona babcia. Wnuk przygląda się jej pytająco, kiedy kładzie ręce na zabawkowej kierownicy. - Tak, Jasiu! Zrobimy ti-tit! - słyszy w odpowiedzi. Zabawka piszczy po wciśnięciu guzika, a po chwili z niewielkich głośniczków płynie dziecięca muzyka.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam