Przy szosie niedaleko Nowego Tomyśla płoną znicze. Znajomym trudno pogodzić się, ze śmiercią rowerzysty, który zginął pod kołami pijanego pirata drogowego. - Darek z kolegą zrobili tego dnia 30 kilometrów rowerami. Do domu został mu może kilometr - rozpamiętują w rozmowie z reporterem TTV.
Darka potrącił pijany kierowca, który zostawił chłopca przy drodze i próbował odjechać z miejsca wypadku: - Ponad dwie godziny reanimacji nic nie dały. A to był młody chłopak. 26 lat... Wszyscy go lubili, cała okolica - opowiada ze łzami w oczach jeden z sąsiadów.
- Był bardzo pogodną osobą. Z uśmiechem na twarzy. Z entuzjazmem podchodził do życia - wspomina kolega.
"Chciał jechać dalej"
Kierowcę, który potrącił rowerzystę, złapał prezydent Nowej Soli, który dogonił jego samochód, zmusił do zatrzymania i obezwładnił. Później, opisał sprawę w emocjonalnym oświadczeniu w internecie:
- W ułamku sekund młode życie uleciało przez pijanego bydlaka, który mam nadzieję, że co najmniej przez 12 lat będzie gnił w więzieniu. Jego syn płakał i był rozdygotany. Będzie miał też ustawione życie na tory, na których nikomu nie życzę się znaleźć - nie przebierał w słowach.
Teraz moment zatrzymania, wspomina już spokojniej: - Ten człowiek wysiadł z samochodu i... on uważał, że nic się nie stało. Nie rozumiał, co się wydarzyło - opowiada.
- Był agresywny. Krzyczał, że mają go zostawić, że nic nie zrobił i chce jechać dalej - potwierdza jeden ze świadków zdarzenia.
Trzy miesiące aresztu
Policja stwierdziła później, że mężczyzna, który prowadził samochód miał w organizmie aż 2,5 promila alkoholu. Przyznał się, że pił. Zaprzecza jednak temu, że tuż przed wypadkiem złamał przepisy wyprzedzając sznur samochodów "na podwójnej ciągłej".
Został aresztowany na trzy miesiące. Przedstawiono mu już zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do 8 lat więzienia.
Autor: kv