Ostatnio ze stawu wydobył pięć zatopionych samochodów, teraz Marcel Korkuś sprawdził miejsce, w którym według poszukiwaczy skarbów Niemcy uciekający w 1945 roku mieli zatopić ciężarówki.
O zatopionych w czasie II wojny światowej przez nazistów ciężarówkach z eksponatami z Muzeum Etnograficznego głośno zrobiło się pod koniec zeszłego roku za sprawą grupy poszukującej "złotego pociągu". – Mamy relacje świadka, Niemca, który uczestniczył w akcji zatapiania tych ciężarówek. Chcemy sprawdzić te doniesienia - mówił "Gazecie Wyborczej" Piotr Koper z Fundacji Złoty Pociąg.
Mieli wysadzić lód pod ciężarówkami
Według tego świadka, do zatopienia pojazdów wiozących eksponaty miało dojść w Żarskiej Wsi. Jak się okazało, grupa już od dwóch lat przygotowywała się do sprawdzenia zbiornika. - Ich informator miał widzieć w 1945 roku, jak ciężarówki wjechały na lód, który został wysadzony i ciężarówki zatonęły - mówi Marcel Korkuś, dwukrotny rekordzista Guinnessa w nurkowaniu wysokogórskim.
W grudniu grupa poszukiwaczy na terenie Zespołu Pałacowo-Parkowego w Żarskiej Wsi prowadziła prace badawcze. Przeprowadzili tam badania geoelektryczne, georadarowe oraz sonarowe. Wtedy też zeszli pod wodę na nurkowanie kontrolne. Na dnie jeziora odkryli zachowaną infrastrukturę kopalni wapnia. Zapowiadali powrót w to miejsce wraz z grupą nurków, archeologów i saperów.
Temat zainteresował wtedy Korkusia. Sam postanowił pojechać na miejsce i zweryfikować, czy ta historia może być prawdziwa.
Nurek-specjalista
Marcel Korkuś od lat jest biegłym sądowym płetwonurkiem i pomaga policji oraz straży pożarnej przy poszukiwaniach zaginionych. W grudniu 2015 roku uczestniczył w poszukiwaniach zaginionej Ewy Tylman. W 2020 roku z rzeki Kwisy wyłowił ciało 3,5-letniego Kacperka z Nowogrodźca na Dolnym Śląsku, a z jeziora Dywickiego po 24 latach torbę ze szczątkami Joanny Gibner. W tym roku pomagał m.in. w poszukiwaniu nastolatków z Ledna.
Ostatnio głośno było o nim po tym jak ze stawów w Lutynce wydobył zatopiony samochód, fragmenty bankomatów i materiał do ich wysadzania. Kilka dni później ze stawu koło Drozdowa, 15 km od Żar, wyciągnął pięć zatopionych aut.
Teraz pojechał do Żarskiej Wsi.
Tajemnicze znalezisko
Korkuś dysponuje sprzętem wysokiej klasy. To właśnie nim przeskanował dno zbiornika. - Nie jest ono duże, udało mi się je sprawdzić w całości – mówi.
Co przyniosły badania? – Mogę potwierdzić istnienie w północno-zachodniej części akwenu pieca do wypalania wapna - mówi Korkuś.
Na obrazie sonaru dostrzegł też inne elementy infrastruktury po dawnej kopalni. Ale nie tylko. - Są jakieś mniejsze elementy: opony, stare rury i jakaś skrzynka o wymiarach 75x75 - wymienia.
Nie wiadomo z czego skrzynka jest wykonana, z jakich lat może pochodzić ani czy coś znajduje się wewnątrz niej. By się tego dowiedzieć, trzeba byłoby zejść na dno i ją wydobyć.
A co z ciężarówkami? - Żadnych samochodów tam nie widać. Po przeskanowaniu zbiornika uważam, że nie ma tam tych ciężarówek – mówi. I dodaje: - Na pewno znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że mogą one zalegać w warstwie mułu.
Ale taką wersję uznaje on za mało prawdopodobną. - Nawet przy większym zamuleniu ciężarówki byłyby widoczne czarno na białym na sonarze - podkreśla.
Jego zdaniem legendę o zatopionych eksponatach można włożyć między bajki. - W każdej wsi krążą tego typu historie o zatopionych czołgach czy ciężarówkach. Niestety, w większości z nich niewiele jest prawdy - podsumowuje.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Marcel Korkuś