Opublikowano uzasadnienie styczniowej decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, na której podstawie możliwe jest dalsze prowadzenie prac przy budzącej kontrowersje budowie tak zwanego zamku w Stobnicy. WSA uchylił bowiem decyzję Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który w sierpniu zeszłego roku unieważnił pozwolenie na inwestycję. W ciągu 30 dni od dnia doręczenia odpisu wyroku wraz z uzasadnieniem strony mogą złożyć skargę kasacyjną.
W styczniu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego (GINB), unieważniającą pozwolenie na budowę zamku w Stobnicy oraz wcześniejszą decyzję wojewody wielkopolskiego w tej sprawie. Skargę na decyzję złożył inwestor. Po tym orzeczeniu, w świetle przepisów, inwestor może nadal prowadzić prace budowlane w Stobnicy. - Do czasu prawomocnego wyroku w tej sprawie inwestycja może być kontynuowana - przyznawała Joanna Niedźwiecka, rzeczniczka prasowa GINB.
Motywy, jakimi kierował się WSA, były do tej pory znane tylko w ogólnym zakresie. Teraz opublikowano uzasadnienie tamtego orzeczenia.
Sierpień 2021: unieważniono pozwolenie na budowę w Stobnicy
W sierpniu 2021 roku, po rozpatrzeniu odwołań Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Poznaniu oraz inwestora, Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego stwierdził nieważność decyzji starosty obornickiego z 2015 r. udzielającej pozwolenia na budowę tzw. zamku w Stobnicy i uchylił zaskarżoną w tej sprawie decyzję wojewody wielkopolskiego z 2020 r. Wówczas GINB uznał, że budowa zalicza się do przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko, dlatego inwestor był zobowiązany, by wraz z wnioskiem o pozwolenie na budowę przedłożyć decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia. Jak ustalono, inwestor nie uzyskał takiego dokumentu, dlatego GINB uznał, że jest to przesłanka do stwierdzenia nieważności zgody na budowę. Od decyzji GINB odwołała się firma prowadząca inwestycję.
Styczeń 2022: sąd uchylił unieważnienie pozwolenia na budowę w Stobnicy. Dlaczego?
Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, a ten 12 stycznia podjął decyzję o uchyleniu unieważnienia pozwolenia na budowę. Stało się to na posiedzeniu niejawnym, prowadzonym w trybie uproszczonym. Tuż po wydaniu orzeczenia pojawiło się wiele pytań o to, czym kierował się sąd.
W opublikowanym 21 lutego uzasadnieniu styczniowego orzeczenia WSA wskazano, że w sprawie nie zostały spełnione ustawowe warunki dla stwierdzenia nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę zawarte w Kodeksie postępowania administracyjnego, dotyczące wydania decyzji z rażącym naruszeniem prawa. "O rażącym naruszeniu prawa, o którym mowa w art. 156 § 1 pkt 2 k.p.a. można mówić jedynie i wyłącznie wówczas, gdy spełnione są kumulatywnie trzy podstawowe przesłanki tego stanu, tj. naruszenie prawa ma charakter oczywisty, widoczny na 'pierwszy rzut oka', charakter przepisu, który został naruszony pozwala na proste uznanie oczywistości jego naruszenia (jest on jasny, klarowny i nie wymaga prowadzenia skomplikowanej wykładni prawa) oraz przemawiają za tym racje (skutki) społeczne i ekonomiczno-gospodarcze, które wywołuje rozstrzygnięcie dotknięte wadą kwalifikowaną. Ta ostatnia przesłanka musi mieć przy tym decydujące znaczenie przy dokonywaniu oceny stwierdzonego naruszenia prawa, albowiem łączy pierwsze dwie, akcentując i warunkując istotność wady kwalifikowanej" – czytamy w uzasadnieniu.
Sąd uznał, że projekt budowlany inwestycji był zgodny z planem miejscowym, przepisami technicznymi, posiadał wymagane uzgodnienia i opinie, informację BIOZ, a także został sporządzony i sprawdzony przez osoby uprawnione. Według sądu inwestycja, jaką jest budynek mieszkalny wielorodzinny i budynek gospodarczy wraz z niezbędną infrastrukturą techniczną, nie może zostać zakwalifikowana do przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko w rozumieniu rozporządzenia z 2010 roku.
Sąd uznał, że zgodnie z przepisami o konieczności przedłożenia decyzji środowiskowej decyduje powierzchnia zabudowy wskazana w projekcie. "A ta w niniejszej sprawie nie przekracza przewidzianych prawem 2 hektarów. To zaś, że inwestor realizuje inwestycję wraz z rozległym zapleczem budowy, zwiększając co najmniej czasowo powierzchnię terenu przekształconego, jest takim elementem, który nie podlega ocenie w ramach postępowania nieważnościowego, w którym - dla podkreślenia - bada się stan prawny danej inwestycji, a nie stan jej faktycznej realizacji" – zaznaczono w uzasadnieniu.
"Organy nadzorcze nie mogą zatem przy ocenie istnienia wady kwalifikowanej decyzji uwzględniać okoliczności, które wiążą się stricte z jej faktycznym wykonaniem i nie znajdują podstawy w zatwierdzonym kwestionowaną decyzją projekcie budowlanym. Organy i sąd badają wyłącznie stan prawny i decyzję, a nie faktyczne wykonanie lub niewykonanie jej postanowień" – podkreślono w uzasadnieniu orzeczenia.
Sąd: inwestor uzyskał niezbędne opinie, uzgodnienia i pozwolenia
Sąd ocenił także, że inwestor uzyskał niezbędne opinie, uzgodnienia i pozwolenia, które załączył do projektu budowlanego, w tym w szczególności decyzję RDOŚ w Poznaniu z 6 maja 2015 r. określającą warunki prowadzenia robót budowlanych oraz postanowienie tego organu z 10 kwietnia 2015 r. pozytywnie uzgadniające warunki realizacji przedsięwzięcia.
WSA zwrócił też uwagę na podnoszoną przez GINB kwestię powierzchni hali garażowej wraz z infrastrukturą towarzyszącą zlokalizowanych na terenie inwestycji, których parametry miałyby przekraczać wartości wskazane w rozporządzeniu Rady Ministrów z 9 listopada 2010 r. w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko. Sąd wskazał, że zgodnie ze wspomnianym przepisem przez zliczanie powierzchni użytkowej takiej infrastruktury "należy rozumieć sumę powierzchni zabudowy i powierzchni zajętej przez pozostałe kondygnacje nadziemne i podziemne mierzone po obrysie zewnętrznym rzutu pionowego obiektu budowlanego". Sąd zwrócił uwagę, że wyniki podliczenia tej powierzchni przez służby wojewody i GINB różnią się od siebie.
"Definicja ta, mająca przesądzać o skądinąd istotnej kwestii jaką jest to czy konieczne dla danej inwestycji będzie uzyskanie decyzji środowiskowej, jest z gruntu rzeczy wadliwa i wprowadza w błąd. Jakkolwiek ironiczne na pierwszy rzut oka mogłyby wydawać się rozważania skarżącej spółki wskazujące, że w myśl owej definicji miejsca do parkowania samochodów w garażach zlokalizowane miałyby być na ścianach budynków (rzut pionowy), to jednak kwestia ta wyraźnie uzmysławia oczywistą błędność tej metodologii, za którą odpowiedzialność i negatywne konsekwencje nie mogą spoczywać na stronie" - podkreślono w uzasadnieniu.
Według sądu, zgodnie z podaną w rozporządzeniu definicją nie można w ogóle wyliczyć powierzchni garaży czy parkingów, "ponieważ w projektowaniu prawodawca nakazuje, wbrew logice i wiedzy technicznej, uwzględnienie rzutu pionowego, co ni mniej ni więcej oznacza przekrój pionowy przez bryłę budynku, a nie widok płaszczyzny poziomej, obrazującej widziany z góry układ poszczególnych kondygnacji budynku i ich pomieszczeń".
Sąd: nie jest możliwe w państwie prawa obciążanie strony postępowania oczywistymi wadami legislacyjnymi
"Okoliczność ta, co sąd podkreśla po raz kolejny, istotnie wpływa na wynik sprawy, nie pozwalając na przyjęcie zaistnienia wady kwalifikowanej. Nie jest bowiem możliwe w państwie prawa obciążanie strony postępowania oczywistymi wadami legislacyjnymi, które pomimo świadomości ich istnienia przez wiele lat nie zostały poprawione, zaś sprawa, jak często bywa w tego rodzaju sytuacjach, została "pozostawiona" praktyce orzeczniczej organów i sądów administracyjnych" - podkreślono w uzasadnieniu.
W uzasadnieniu zwrócono uwagę, że sposób obliczania powierzchni miejsc parkingowych na potrzeby oceny kwalifikacji przedsięwzięcia jako mogącego znacząco oddziaływać na środowisko został odpowiednio zmieniony w rozporządzeniu z 2019 roku, które zastąpiło rozporządzenie z 2010 roku. "W ocenie sądu nie jest więc w tej sprawie możliwe stwierdzenie, że przepis, którego naruszenie organy nadzorcze zarzucają skarżącej i staroście mógł w ogóle zostać naruszony - zwłaszcza w sposób kwalifikowany" - podkreślono.
Według sądu choć decyzje RDOŚ z 2015 r. ws. budowy tzw. zamku nie zastępują decyzji środowiskowej, to ich wydanie wskazuje, iż inwestycja była analizowana przez organy środowiskowe, w tym "w zakresie jej planowanego skomunikowania i oddziaływania na chronioną obszarem Natura 2000 awifaunę (ornitofaunę), co wprost zostało uwzględnione w tych rozstrzygnięciach poprzez zacytowanie w nich stanowiska przedstawionego w przedłożonym raporcie środowiskowym, uzasadniającym dopuszczalność realizacji inwestycji i brak negatywnego wpływu na środowisko”.
Sąd uznał, że na tamtym etapie rozpatrywania sprawy nie zostały zgłoszone żadne krytyczne uwagi, zwłaszcza do kwestii skomunikowania inwestycji. "Zaś próba marginalizacji tych aktów na obecnym etapie sprawy, zwłaszcza z powołaniem się na procedurę wznowienia postępowania w przedmiocie decyzji RDOŚ z 6 maja 2015 r. (notabene zakwestionowaną nieprawomocnie przez tutejszy sąd) jest prawnie nieuzasadniona" – zaznaczono w uzasadnieniu.
Sąd: ocena skutków społecznych decyzji nie może być analizowana przez pryzmat społecznych kontrowersji
W uzasadnieniu wskazano także, że w sprawie budowy tzw. zamku "nie ma takich skutków społeczno-gospodarczych, które wobec należytego ważenia interesu inwestora i interesu publicznego i nawet w sytuacji istnienia uchybienia w postaci nieuzyskania decyzji środowiskowej w celu budowy hal garażowych wewnątrz budynku głównego, nakazywałyby obecnie stwierdzenie nieważności decyzji starosty".
"Ocena skutków społecznych danej decyzji nie może być analizowana przez pryzmat społecznych kontrowersji związanych z daną inwestycją, doniesień prasowych czy odbioru i nastawienia opinii publicznej do osoby inwestora i podejmowanych przez niego działań. Skutki te należy oceniać przez pryzmat poziomu naruszenia prawa stanowionego, którego tworzenie jest kompetencją prawodawcy generalnego, ale również i lokalnego. Ten ostatni natomiast przewidział w akcie prawa miejscowego możliwość zlokalizowania na omawianym terenie dokładnie takiej inwestycji jak zatwierdzona decyzją starosty. (...) Przy ocenie wady kwalifikowanej ani organy, ani sąd nie mogą kierować się 'społecznym odbiorem' danej inwestycji, a jedynie obowiązującym prawem, wyznaczającym inwestorowi prawo zabudowy. Wyłącznie racjonalny ustawodawca może uwzględniać kwestie tego rodzaju, stanowiąc prawo" - podkreślono w uzasadnieniu.
"W ocenie sądu, jakkolwiek w sprawie brak jest w ogóle kwalifikowanej wady nieważności w postaci rażącego naruszenia prawa, to doszło w niej również do przedawnienia możliwości stwierdzenia nieważności decyzji starosty, co słusznie dostrzegł wojewoda, zaś wadliwie ocenił GINB" - podkreślono w uzasadnieniu.
WSA: cel wprowadzenia przedawnienia był uniwersalny
Sąd wskazał, że wraz z nowelizacją Prawa budowlanego, która weszła w życie 19 września 2020 r., zaczął obowiązywać art. 37b ust. 1 i 2 tej ustawy, z którego wynika, iż "nie stwierdza się nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę, jeżeli od dnia jej doręczenia lub ogłoszenia upłynęło pięć lat (ust. 1), zaś w przypadku, o którym mowa w ust. 1, przepis art. 158 par. 2 k.p.a. stosuje się odpowiednio (ust. 2)".
"W ocenie Sądu art. 37b P.b. ma niewątpliwie zastosowanie do decyzji budowlanych wydanych po 19 września 2020 r. Ma jednak również zastosowanie do decyzji tego rodzaju wydanych przed wejściem w życie ustawy zmieniającej i to zarówno wówczas, gdy względem nich nie toczy się jeszcze nadzwyczajne postępowanie w przedmiocie stwierdzenia nieważności, jak również, gdy postępowanie takie zostało już przed 19 września 2020 r. wszczęte" - wskazano w uzasadnieniu.
Według WSA cel wprowadzenia przedawnienia był uniwersalny i "z założenia instytucja ta miała się odnosić do wszystkich decyzji o pozwoleniu na budowę, bez względu na datę ich wydania (przed/po nowelizacji), jak również trwający bądź jeszcze nie stan postępowania nieważnościowego".
Mają 30 dni, żeby złożyć skargę kasacyjną
Styczniowy wyrok WSA w Warszawie jest nieprawomocny. Stronom postępowania przysługuje możliwość złożenia skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego w ciągu 30 dni od dnia doręczenia odpisu wyroku wraz z uzasadnieniem. - W przypadku uprawomocnienia się wyroku organ pierwszej instancji, czyli wojewoda wielkopolski, będzie zobowiązany do ponownego rozpoznania sprawy na podstawie wytycznych sądu zawartych w uzasadnieniu do wyroku – przekazał Dominik Niewirowski, zastępca kierownika sekretariatu Wydziału Informacji Sądowej Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
W świetle przepisów inwestor może nadal prowadzić prace budowlane w Stobnicy. - Do czasu prawomocnego wyroku w tej sprawie inwestycja może być kontynuowana - przyznała Joanna Niedźwiecka, rzecznik prasowy GINB.
Kontrowersyjny zamek na sztucznej wyspie
Zamek w Stobnicy to inwestycja, która od początku budziła wiele kontrowersji. Powstaje on 50 kilometrów od Poznania, na obrzeżu Puszczy Noteckiej, na sztucznie usypanej wyspie na kanale Kończak. Obiekt ma 14 kondygnacji i kilkudziesięciometrową wieżę. Budowa jest prowadzona na obszarze Natura 2000. Inwestorem jest poznańska spółka D.J.T.
O inwestycji zrobiło się głośno latem 2018 roku. Wówczas CBA rozpoczęło badanie prawidłowości wydanych decyzji w związku z jej realizacją. W sierpniu 2018 roku minister środowiska polecił Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska wszczęcie pilnej kontroli procesu wydania decyzji ws. budowy. Sprawa została też skierowana do prokuratury.
Przez zamek wojewoda stracił stanowisko
30 listopada 2020 roku Wielkopolski Urząd Wojewódzki (WUW) poinformował, że wojewoda Łukasz Mikołajczyk uznał zgodę na budowę tzw. zamku w Stobnicy za ważną. Jednocześnie przekazano, iż w toku postępowania administracyjnego służby wojewody potwierdziły naruszenie prawa przez starostę obornickiego przy wydawaniu pozwolenia. Postępowanie zostało wszczęte po wniesionym przez prokuraturę sprzeciwie wobec wydania zgody na przeprowadzenie inwestycji.
Trzy dni po tej decyzji premier Mateusz Morawiecki, na wniosek Mariusza Kamińskiego jako ministra spraw wewnętrznych i administracji, odwołał Łukasza Mikołajczyka z funkcji wojewody wielkopolskiego. "Powodem złożenia wniosku o odwołanie była utrata zaufania do wojewody w związku z podjęciem przez niego sprzecznej z interesem publicznym i wydanej z naruszeniem przepisów prawa decyzji dotyczącej budowy tzw. zamku w Stobnicy" - głosił komunikat rzecznika prasowego resortu.
Tomasz Stube z WUW wyjaśniał wtedy, że naruszenie prawa przez starostę obornickiego dotyczyło wydania zgody na budowę tzw. zamku, choć inwestor nie przedłożył decyzji środowiskowej dla projektowanych parkingów. Nie potwierdzono także prawa inwestora do dysponowania Kanałem Kończak na cele budowlane. Wymieniony ciek wodny należy do Skarbu Państwa. Stube dodał, że podczas analizy prowadzonej przez służby wojewody pod uwagę zostały wzięte takie okoliczności, jak: naczelna zasada trwałości decyzji administracyjnych, ugruntowane orzecznictwo sądów administracyjnych, nowelizacja prawa budowlanego, nieodwracalność skutków dla środowiska przyrodniczego i upływ czasu od wydania decyzji. - Okoliczności te nie pozwalają na stwierdzenie nieważności i wstrzymanie decyzji starosty obornickiego – podsumowywał Stube.
RDOŚ wycofał swoją decyzję
W 2015 roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu uznała, że inwestycja nie będzie miała negatywnego wpływu na środowisko. Cztery lata później uchyliła tą decyzję po tym jak stwierdzono, że powierzchnia przeznaczona na plac budowy jest większa niż wskazywano.
RDOŚ podkreślała, że ma to wpływ na klasyfikację przedsięwzięcia jako "mogącego potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko, dla którego wymagana jest decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach, której inwestor nie przedłożył w toku postępowania pierwotnego". GDOŚ 31 lipca 2019 r. utrzymał w mocy decyzję RDOŚ w Poznaniu. Inwestor odwołał się w tej sprawie do sądu.
Wskutek zaskarżenia decyzji GDOŚ przez inwestora Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wyrokiem z 11 marca zeszłego roku uchylił tę decyzję. 30 czerwca GDOŚ złożył skargę kasacyjną od wyroku WSA do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Inwestycji przyjrzała się prokuratura
Inwestycji w Puszczy Noteckiej przygląda się również prokuratura, która w połowie lipca 2020 roku w związku z inwestycją zatrzymała i przedstawiła zarzuty siedmiu osobom. To urzędnicy i przedstawiciele firmy budującej tzw. zamek w Stobnicy. Według poznańskiej prokuratury, pozwolenie na budowę zostało wydane pomimo niezgodności projektu budowlanego z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, z przepisami techniczno-budowlanymi, a także pomimo braku wymaganych prawem budowlanym opinii, uzgodnień, pozwoleń i sprawdzeń.
Pod koniec 2020 roku Prokuratura Okręgowa w Poznaniu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko sześciu osobom związanym z budową w Stobnicy. Zarzucono im m.in. poświadczenia nieprawdy, niedopełnianie obowiązków oraz prowadzenie budowy zagrażającej środowisku i prowadzeniu jej wbrew przepisom ustawy o ochronie środowiska.
Oskarżeni, urzędnicy i przedstawiciele inwestora, nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Ich proces do tej pory się nie rozpoczął, gdyż Sąd Rejonowy w Obornikach uznał, że nie jest właściwym miejscowo sądem do rozpoznania sprawy. Po rozstrzygnięciu sporu kompetencyjnego w tej materii obornicki sąd wystąpił w listopadzie 2021 r. do Sądu Najwyższego, by "z uwagi na dobro wymiaru sprawiedliwości", przekazał rozpatrzenie sprawy zamku w Stobnicy innemu, równorzędnemu sądowi rejonowemu.
Źródło: PAP, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Zamek w Stobnicy w sierpniu 2021 r.