To nie zaniedbania na fermach czy gospodarstwach rolnych są przyczyną nadmiernego rozrostu populacji szczurów w kilku miejscowościach na pograniczu powiatów gnieźnieńskiego i wrzesińskiego - wynika z kontroli sanepidu. - Z punktu widzenia sanitarnego nie ma możliwości określenia przyczyny zwiększonej populacji szczurów - poinformował Jarosław Władczyk, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego.
Szczury pojawiły się w trzech gminach - Czerniejewo, Niechanowo i Września. - Sto sztuk szczurów było dzisiaj rano po godzinie szóstej. Ciarki mi po plecach przechodzą do obecnej chwili - mówił Faktom TVN jeden z mieszkańców.
Mieszkańcy obawiają się, że gryzonie pójdą dalej. - Może dostać się do domu, zaatakować psa albo kota. Jak będą chodzić stadami to będzie masakra - mówiła Anna Sobieraj, mieszkanka Kawęczyna.
Obawy dotyczą nie tylko zwierząt w domach - szkody mogą być dużo większe i zagrożenie jest realne. - One lubią się bawić takimi rzeczami jak przewodami i mogą podgryzać hamulce - zwraca uwagę Leszek Dratwiak, mieszkaniec Mierzewa.
Właściciel fermy norek nie poczuwa się do winy
Podejrzenia mieszkańców padły na likwidowaną fermę norek. - Ktoś je przywiózł? Wypuścił czy jak? Szczury zawsze były, są i będą - odpowiada Rajmund Gąsiorek, właściciel fermy.
Podejrzenie padło też na gorzelnię. - Ja chcę tylko powiedzieć we własnej obronie: ja nie produkuję odpadów - tłumaczył Kazimierz Zaborowicz, właściciel gorzelni w Marzeninie.
Kontrole nie wskazują przyczyny
Do Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego dotarły sygnały o zwiększonej liczbie gryzoni w dziewięciu miejscowościach powiatów gnieźnieńskiego i wrzesińskiego. Rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego Jarosław Władczyk przekazał we wtorek, że inspekcja sanitarna na bieżąco monitoruje sytuację, szczególnie w okolicy ferm zwierzęcych, dużych gospodarstw czy przedsiębiorstw zajmujących się produkcją żywności.
- Z punktu widzenia sanitarnego nie ma możliwości określenia przyczyny zwiększonej populacji szczurów na terenie powiatów wrzesińskiego i gnieźnieńskiego. Prowadzone kontrole wykluczyły jako przyczynę takiego stanu występowanie zaniedbań na terenie ferm czy innych gospodarstw rolnych – zaznaczył rzecznik.
Rzecznik wojewody podkreślił przy tym, że powiatowi lekarze weterynarii na bieżąco udzielają informacji, także właścicielom dużych gospodarstw rolnych, na temat rozwiązań, dzięki którym populacja szczurów może zostać ograniczona. - Zgodnie z obowiązującymi przepisami za deratyzację odpowiedzialni są właściciele nieruchomości oraz włodarze poszczególnych gmin – dodał Władczyk.
Gminy łączą siły
Przyznał również, że samorząd Wrześni wystąpił do urzędu z prośbą o pomoc "w zakresie podjęcia działań koordynacyjnych o zasięgu międzypowiatowym i właściwych służb w związku z wystąpieniem plagi szczurów".
Już pod koniec grudnia burmistrz miasta i gminy Czerniejewo (pow. gnieźnieński) Tadeusz Szymanek w apelu do mieszkańców i firm hodujących zwierzęta przypomniał o obowiązku wykonywania deratyzacji na posesjach. Apel związany był z sygnałami o większej liczbie szczurów występujących wówczas na terenie gminy.
Gminy łączą szeregi, bo - jak podkreślają - same nie dadzą rady. - Żeby zakupić trutki czy pułapki na odławianie tych szczurów, których są setki, jak nie tysiące, muszą się znaleźć pieniądze publiczne - wyjaśniał Faktom TVN Szymon Robaszkiewicz, wójt gminy Niechanowo. We wtorek w rozmowie z PAP przekazał, że "obecnie, po grudniowym nasileniu problem maleje". - Nie są zauważane już w takich liczbach jak na początku - przyznał. Dodał, że "ze względu na to, że skala problemu powoli maleje" gmina nie wystąpiła do wojewody wielkopolskiego z prośbą o wsparcie.
Przekazał także, że samorząd jest w stałym kontakcie ze służbami weterynaryjnymi i sanitarnymi. - Dziś mieliśmy kolejną kontrolę służb sanitarnych w naszych obiektach. Założyliśmy pułapki, jesteśmy po konsultacji ze specjalistyczną firmą. Nie widzimy, żeby szczury dostawały się do naszych obiektów, do szkół - podkreślił we wtorek Robaszkiewicz.
Źródło: Fakty TVN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN