Pszczelarze w okolic Wągrowca (woj. wielkopolskie) załamują ręce. Stracili owady łącznie ze 141 uli. - Leżące pszczoły przy ulach to przykry widok. Aż ciarki mnie przeszły po plecach. Żal każdej z nich i ludzi, którzy je doglądali - mówi Anna Majer, przewodnicząca Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Wągrowcu. Poszkodowani twierdzą, że winni są rolnicy, którzy prowadzą opryski. Sprawę wyjaśnia policja.
Policja z Wągrowca (woj. wielkopolskie) wyjaśnia okoliczności wytrucia pszczół ze 141 uli należących do właścicieli trzech różnych pasiek. Zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło do jednostki w sobotę. Ale do samego zdarzenia miało dojść w czwartek lub piątek.
- Ustalamy, w jaki sposób doszło do tego zdarzenia. Najprawdopodobniej przyczyną były opryski rolników. Nie wykluczamy tej opcji, że na jakimś polu rolnik zastosował opryski, które zaszkodziły tym pszczołom. Pobrano próbki i będą badane. Dzięki temu będziemy wiedzieli, jaki dokładnie środek chemiczny zatruł te pszczoły - powiedział TVN24 sierżant sztabowy Dominiki Zieliński, rzecznik policji w Wągrowcu.
Kilka ruchów i już nie żyły
- Byłem w pasiece w piątek około godziny 12 i był spokój. Kiedy pojawiłem się około godziny 15, na ulach siedziały pszczoły i to mnie zaskoczyło. Gdy do niech podszedłem, zaczęły spadać. Wziąłem kilka do ręki. Miotały się, wykonywały kilka energicznych ruchów do tyłu i już nie żyły - mówi poszkodowany Stanisław Jarosz, pszczelarz od 40 lat.
W okolicach Wągrowca nie było przypadku wytrucia pszczół od 2009 roku. Jak tłumaczy Anna Majer, przewodnicząca Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Wągrowcu, zgodnie z przepisami rolnik powinien być przeszkolony z zakresu środków chemicznych i nie wolno mu stosować oprysków w czasie oblotów pszczół, a te mogą trwać od rana do godziny 20. Do tego trzeba wziąć pod uwagę siłę wiatru - z oprysków powinno się zrezygnować, jeśli wieje szybciej niż cztery metry na sekundę.
- Niestety, coraz częściej widać rolników z rozpylaczami, którzy wyjeżdżają na pole przed południem. Każdy środek rozpylany przez rolników ma jakiś zapach i tworzy tak zwaną chmurę zapachową nad polem. Pszczoła, która akurat przelatuje przez nią, już wie, że coś jest nie tak i albo sama rezygnuje z powrotu do ula, albo jeszcze tam leci i umiera przed nim, bo inne pszczoły nie wpuszczą jej do środka - opowiada Bonifacy Burzyński, prezes Koła Pszczelarzy w Wągrowcu.
- Nie będę przytaczał słów, które powiedziałem, gdy zobaczyłem, w jakim stanie są pszczoły. Przecież ja o nie dbam, one jakby mogły mówić, to by zapytały: gdzie byłeś i co robiłeś, że nas nie uchroniłeś. A co ja mogę zrobić? Przecież nie wiem, kto, gdzie i czym pryska - mówi rozżalony pszczelarz.
Jeden ul to jedna rodzina. Z reguły w jednym ulu jest też jedna matka. Jeśli rodzina jest silna, to składa się na nią około czterech kilogramów pszczół. W kilogramie pszczół jest około 10 tysięcy osobników.
Pszczoły a Kodeks karny
Łącznie poszkodowani wskazali, że swoje straty szacują na około 60 tys. zł. Jest to szacunkowa wartość samych pszczół, a nie pracy, jaką mogły wykonać. - Trudno jest dokładnie oszacować, ile straciliśmy. To jest przede wszystkim duża strata dla całego środowiska - dodaje Jarosz.
Trudno powiedzieć, co grozi za wytrucie pszczół, bo jak tłumaczy rzecznik policji, przepisy tego nie określają bezpośrednio. - Możliwe, że w tym przypadku zostaną zastosowane przepisy o zniszczeniu mienia - dodaje Zieliński.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Anna Majer